Przekonuje, że pandemii nie ma. Jest ratownikiem medycznym
Wstrząsająca historia. Na marszu antyszczepionkowców w Lublinie wystąpił ratownik medyczny. Mężczyzna przekonywał, że testy na koronawirusa "pokazują bzdury", a statystyki covidowe są zawyżane. Ratownik został zwolniony z pracy. Teraz okazuje się, że to nie jest pierwszy jego wybryk. Wyczynami mężczyzny zajmuje się już prokuratura.
Od blisko dwóch lat pracownicy służby zdrowia narażają własne życie i zdrowie, by ratować tych, którzy zakazili się koronawirusem. Mimo to, z powodu COVID-19 życie straciło ponad 100 tys. osób. Ta liczba prawdopodobnie wkrótce znów zacznie gwałtownie rosnąć. Na sile przybiera V fala pandemii, a wciąż wiele osób nie zaszczepiło się przeciw COVID-19. Wielu z nich neguje fakt istnienia pandemii i skuteczność szczepień. Okazuje się, że jedną z takich osób, jest... ratownik medyczny.
Chodzi o Roberta Oleniacza, który do poniedziałku pracował w lubartowskim szpitalu. Został zwolniony po tym, jak wygłosił płomienne przemówienie podczas marszu antyszczepionkowców w Lublinie. Sprawę nagłośnił serwis dziennikwschodni.pl.
Ratownik wystąpił na marszu w służbowym stroju. Przekonywał, że testy na koronawirusa "pokazują bzdury", a statystyki covidowe są zawyżane. Twierdził też, że szpital tymczasowy w Lublinie był celowo "zapychany" pacjentami przed wizytą premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego w Lublinie (mimo że takiej wspólnej wizyty nigdy nie było).
Ratownik podważa istnienie pandemii
Mężczyzna przekonywał też, że "chciwi i kupieni lekarze" biorą pieniądze za pacjentów covidowych. Twierdził, że to jest zatajane, podobnie jak poważne skutki szczepień przeciwko COVID-19, m.in. kardiologiczne czy neurologiczne. - Wierzę, że Polska zostanie ocalona - stwierdził na koniec.
Okazuje się, że to nie pierwszy niewiarygodny wręcz "występ" ratownika. Wcześniej Oleniacz pracował w lubelskim pogotowiu. Został z niego zwolniony w połowie ubiegłego roku.
- Umieścił on filmik w mediach społecznościowych nagrany w mieszkaniu pacjentki, która właśnie zmarła. Twierdził, że to zgon na skutek szczepienia przeciwko Covid-19. Ponadto ujawnił wizerunek denatki, co jest karygodne. Złożyłem w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa - opowiada serwisowi dziennikwschodni.pl Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ.
- Śledztwo prowadzone jest w kierunku art. 267 kodeksu karnego. Dotyczy uzyskania dostępu do informacji, do których dana osoba nie jest uprawniona - poiformowała serwis Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Czyn ten zagrożony jest karą do dwóch lat pozbawienia wolności. Postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. To oznacza, że nikomu nie postawiono jeszcze zarzutów. Czynności trwają - dodał.
Sam Oleniacz nie przejmuje się ani kolejnym zwolnieniem z pracy, ani prokuratorskim śledztwem. - Ja sobie poradzę - stwierdził na opublikowanym w sieci nagraniu. Po raz kolejny podważył w nim istnienie pandemii koronawirusa, mówiąc m.in., że szpital tymczasowy w Lublinie nie jest potrzebny, bo nie ma tam pacjentów covidowych.
Źródło: dziennikwschodni.pl