Przejechaliśmy dwa przejścia graniczne. Cała prawda o polskich kontrolach
Kontrole na autostradowym przejściu między Niemcami a Polską wyglądają zupełnie inaczej niż te na drogach krajowych – zarówno w przypadku polskich, jak i niemieckich służb. Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w pierwszym dniu "zamknięcia granicy".
Wirtualna Polska od rana śledzi sytuację na polsko-niemieckiej granicy po tym, jak wprowadzono kontrole na wjeździe do Polski. Z samego rana obserwowaliśmy, jak wyglądało przejście w Kołbaskowie (autostrada Berlin-Szczecin), a następnie pojechaliśmy na północ, do oddalonego o kilkanaście kilometrów niewielkiego przejścia Lubieszyn-Linken.
Autostradą do Polski specjalnie wjechaliśmy dwukrotnie. Nasz nieoznakowany samochód służbowy ma przyciemnione szyby i liczyliśmy się z tym, że zwrócimy uwagę służb, które zapowiadały kontrole autobusów, busów, kamperów i aut właśnie z przyciemnianymi szybami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gen. Polko o Ruchu Obrony Granic: to jest skandal
Na granicy w Kołbaskowie przy skrajnie prawym pasie ruchu stał samochód straży granicznej, obok niego dwoje funkcjonariuszy – kobieta i mężczyzna.
Strażnik graniczny miał lornetkę i na podstawie obserwacji decydował, które samochody z autostrady mają kierować się na punkt kontroli ustawiony na zjeździe na stację benzynową tuż przy autostradzie.
Jeżeli nie jest się wytypowanym do kontroli, można jechać cały czas autostradą zarówno prawym, jak i lewym pasem.
Nieco inaczej ta kontrola wygląda w kierunku Niemiec. Tam służby zablokowały autostradę i kierują wszystkich kierowców na zjazd, przy którym stoją policjanci i strażnicy graniczni.
Przejeżdżając, trzeba bardzo zwolnić i minąć budkę, w której stoją strażnicy graniczni. Nasze auto nie wzbudziło jednak podejrzeń. Również z niemieckiej strony i nie musieliśmy się zatrzymywać do kontroli.
Straż Graniczna najczęściej kontroluje autobusy, kampery, samochody dostawcze oraz busy.
- W moim przypadku zajrzeli do środka i na tym się skończyło. Nie mam nic i nikogo do ukrycia. Dla mnie tych kontroli nie powinno być – ocenia jednak pani Magdalena, która wjeżdżała do Polski w Kołbaskowie i została wytypowana do kontroli przez służby na przejściu w Kołbaskowie.
- Nic strasznego, po prostu sprawdzili mi dokumenty, czy nie mam nikogo w samochodzie. Martwię się, że w piątek kolejki będą i korki. My często tędy jeździmy, załadunki mamy, tu obok jest Amazon. Ja nie mam nic przeciwko kontroli nielegalnej migracji, to bardzo dobra sprawa. Tylko kierowcy mogą się denerwować, że będą utrudnienia. Ale jak będzie to sprawne, tak jak dziś, to może nie będzie tragedii – dodaje Polak, którego pojazd również sprawdzały polskie służby na punkcie kontrolnym na autostradzie w Kołbaskowie.
W Lubieszynie inaczej
Z Kołbaskowa jedziemy w kierunku kolejnego przejścia granicznego – tym razem w Lubieszynie. Różni się od poprzedniego, ponieważ znajduje się na drodze krajowej. Korzystają z niego również Niemcy, którzy specjalnie przyjeżdżają do Polski na tańsze zakupy.
Inny jest tutaj sposób kontroli polskich i niemieckich służb.
Niemieckie służby po prostu stoją na bocznym pasie drogi i z tego poziomu obserwują wjeżdżających do Niemiec.
Polska straż graniczna – w przeciwieństwie do Kołbaskowa – kieruje tutaj większość aut na przejazd przez parking Inspekcji Transportu Drogowego, wszyscy jadący z Niemiec muszą mocno zwolnić, a służby mają czas, by zajrzeć przez szybę do samochodów.
W Lubieszynie spotykamy również przedstawicieli Ruchu Obrony Granic. Kilka osób z polską flagą siedzi przy poboczu, ale z mediami nie chcą rozmawiać.
Służby szczegółowo kontrolują tu również autobusy, ciężarówki, busy. Nasze auto nie zostało skontrolowane.
Z przejścia w Lubieszynie korzysta bardzo dużo Niemców, którzy jadą na zakupy do pobliskich polskich sklepów m.in. Netto czy Biedronki.
– Nie mieliśmy problemu z przejazdem. Wszystko miło, kulturalnie. Ja też uważam, że trzeba zrobić porządek z nielegalną migracją – słyszymy od kierowcy z Niemiec.
- Ja też jeżdżę na zakupy do Polski. Dziś zaczęły się kontrole na wjeździe. Jak nie będzie korków, to w niczym to nie będzie przeszkadzać. Skoro Polska tak zdecydowała, to ja nie mam na to wpływu – dodaje kolejna nasza rozmówczyni z Niemiec.
Bez utrudnień
W Lubieszynie pojawił się wojewoda zachodniopomorski, który powiedział, że od rana nie odnotowano większych incydentów.
- Ruch jest tak zorganizowany, że jest tylko lekkie spowolnienie. Nie mamy żadnych zatorów i żadnych opóźnień. Bardzo nam na tym zależało. Udało się, więc jesteśmy z tego powodu zadowoleni – mówił Adam Rudawski.
Wojewoda odniósł się też do przedstawicieli Ruchu Obrony Granic. – Osoby, które przebywały na granicy, które obserwowały, czy postanowiły tutaj wyrażać swoje opinie, zgodnie na naszą prośbę przesunęły swoje miejsca. Nic na razie nie wydarzyło się nadzwyczajnego – podsumował.
z Lubieszyna i Kołbaskowa, Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj też: