Przed prezydencką debatą telewizyjną w St.Louis
Na Uniwersytecie Waszyngtona w St. Louis
odbędzie się wieczorem (czasu lokalnego; w sobotę nad
ranem - czasu polskiego) druga debata telewizyjna między
prezydentem George'em W. Bushem a kandydatem Demokratów do Białego
Domu, senatorem Johnem Kerrym.
Pierwszą debatę na Uniwersytecie Miami na Florydzie tydzień temu wygrał według powszechnej opinii Kerry i dzięki temu zrównał się w sondażach z prezydentem. Konfrontacja w St. Louis będzie dla Busha okazją do nadrobienia strat, tym bardziej, że odpowiada mu wybrana formuła spotkania.
Debata przebiegać będzie według wzoru "town hall meeting", czyli tradycyjnych amerykańskich spotkań polityków z wyborcami. Obaj kandydaci zasiądą na wysokich stołkach barowych i będą odpowiadać na pytania zadawane przez widzów. Debatę poprowadzi dziennikarz telewizji ABC News, Charles Gibson.
Zgodnie z regułami ustalonymi w negocjacjach między sztabami Busha i Kerry'ego, 150-osobowa widownia została wybrana przez Instytut Gallupa tak, aby znalazło się w niej po równo umiarkowanych zwolenników obu polityków, tzn. takich, którzy sympatyzują z jednym z nich, ale nie są jeszcze zdecydowani jak głosować.
Pytania przed debatą przekazywane są moderatorowi, który dokonuje ich selekcji, ale nie może ich wcześniej ujawniać dyskutantom. Ma ich być tyle samo dla każdego z kandydatów, a także po równo na temat polityki zagranicznej i bezpieczeństwa kraju, jak i problemów krajowych.
Prowadzący debatę Gibson będzie wywoływał z widowni osoby, których pytania zostały wybrane (innych nie będzie można zadawać). Kandydat ma dwie minuty na odpowiedź, a jego przeciwnik półtorej minuty na replikę. Moderator będzie mógł przedłużyć polemikę na dany temat dając dodatkowo każdemu po 30 sekund.
Kandydaci będą mogli wstawać ze stołków i przechadzać się po scenie, ale tylko na wyznaczonym, "swoim" fragmencie.
Debata odbywa się w dzień po ogłoszeniu w Kongresie raportu specjalnej grupy przeglądowej CIA pod kierunkiem Charlesa Duelfera, w którym ustalono, że przed inwazją Iraku reżim Saddama Husajna nie posiadał broni masowego rażenia i od połowy lat 90. nie realizował żadnych programów w celu jej zdobycia.
Dało to silny argument Kerry'emu, który w środę powiedział, że administracja Busha "wymyśliła i sztucznie wyolbrzymiła" zagrożenie, jakie rzekomo stanowił Saddam. Ponownie zaatakował też prezydenta za złe - jego zdaniem - przygotowanie do wojny.
Bush jednak oświadczył tego samego dnia, że raport Duelfera potwierdza słuszność jego polityki, gdyż ustalono w nim także, iż Saddam Husajn zamierzał wznowić program pozyskania broni masowej zagłady, jak tylko uda mu się doprowadzić do zniesienia sankcji ONZ na Irak.
Tomasz Zalewski