ŚwiatPrzed nimi drży nawet KGB

Przed nimi drży nawet KGB

KGB - trzy litery, które sieją postrach na Białorusi. To państwo jako jedyne po rozpadzie Związku Radzieckiego nie zmieniło nazwy swojej głównej służby specjalnej. Stylem działania i orientacją ideologiczną niewiele odbiega ona od swojej pramatki. Ale nie jest to jedyna i najbardziej wpływowa służba w sąsiadującym z Polską kraju - pisze w wirtualnej Polsce Aleh Barcewicz.

18.07.2011 | aktual.: 18.07.2011 10:45

Kiedyś KGB było jedną z najpotężniejszych służb specjalnych świata, która wraz z CIA i MI-6 odgrywała kluczową rolę w zakulisowych perypetiach zimnej wojny, toczonej przez światowe mocarstwa - Związek Radziecki i Stany Zjednoczone. Dziś nazwa ta została chyba tylko we wspomnieniach, literaturze czy filmach szpiegowskich. No i… na sąsiedniej Białorusi.

Znawcy mówią, że nie tylko nazwa. Białoruś jest bodaj jedynym krajem byłego ZSRR, w którym sfera służb specjalnych nie zaznała poważnej reformy. Wraz ze strukturą białoruski KGB (z ros. Komitiet Gosudarstviennoj Biezopasnosti) przejął też od swojej radzieckiej poprzedniczki orientację i metody działania. Zresztą w pełni odpowiada to światopoglądowi prezydenta Aleksandra Łukaszenki, który nigdy nie ukrywał swojej wierności wzorcom radzieckim.

- KGB od lat nie zajmuje się dbaniem o bezpieczeństwo w państwie, tylko prześladowaniem obywateli Białorusi za ich poglądy polityczne, za stosunek do władzy lub opozycji - mówi w rozmowie z WP były funkcjonariusz tej służby, ppłk Waler Kostka. - I fakt, że służba specjalna pełni dziś de-facto funkcję policji politycznej, jest bardzo smutny - zarówno dla obywateli, jak i dla niej samej - uważa były pracownik KGB.

Osłabiając wpływy Rosji

Na początku swoich rządów Aleksander Łukaszenka bardzo obawiał się KGB - przez obecność w niej dużej ilości osób, związanych z Rosją poprzez pochodzenie lub kontakty i uczelnie, ukończone w Moskwie. Osłabić wpływy agentury rosyjskiej na Białorusi miały notoryczne roszady wewnątrz tej służby. Innym sposobem stało się również tworzenie nowych służb specjalnych, niejako równoważących wpływy tej pierwszej.

Jedną z takich struktur jest Operacyjno-Analityczne Centrum przy prezydencie Republiki Białoruś. Nadzoruje go osobiście najstarszy syn Łukaszenki, Wiktor. Główną funkcją OAC jest kontrola najnowszych technologii przekazu informacji, przede wszystkim internetu. Rok temu nadano mu status służby specjalnej.

- W KGB wszyscy drżą przed tą strukturą - zdradza emerytowany funkcjonariusz tej służby Alaksandr Bahaniou. - Mogą mianować, przenosić gdzie indziej, zwalniać. Mają o wiele większe wpływy - dodaje były kierownik oddziału KGB w jednym z okręgów Mińska.

Jednak lista białoruskich służb "o większych wpływach" na tej się nie kończy.

Ludzie prezydenta

Wiosną na Białorusi było głośno o torturach stosowanych w mińskim więzieniu KGB wobec więźniów politycznych. Jako pierwszy informacje o nich ujawnił były kandydat na prezydenta Aleś Michalewicz. Jednak, według jego relacji, zamaskowani ludzie bez znaków rozpoznawczych, którzy wpadali do celi i torturowali go, nie byli funkcjonariuszami KGB.

- Prawdopodobnie byli to ludzie ze Służby Ochrony Prezydenta - sądzi polityk. - Są to osoby, które cechuje bardzo wysoki stopień osobistego oddania prezydentowi Łukaszence - bez porównania ze stopniem lojalności wśród funkcjonariuszy KGB - dodaje w rozmowie z Wirtualną Polską Michalewicz.

Służba Ochrony Prezydenta jest czymś w rodzaju białoruskiego BOR-u. Rożnica polega na tym, że podporządkowuje się bezpośrednio Aleksandrowi Łukaszence. Funkcjonariusze tej właśnie służby w noc po grudniowych wyborach aresztowali kandydatów na prezydenta Białorusi. Trudno sobie wyobrazić Biuro Ochrony Rządu, które aresztuje Kaczyńskiego, Napieralskiego czy Korwin-Mikkego za to, że śmieli rywalizować z kandydatem, który oficjalnie wygrał wybory…

Państwo policyjne

Białoruś już od kilku lat jest światowym liderem co do liczebności pracowników służb mundurowych. Na 100 tysięcy mieszkańców przypadają tam 1442 funkcjonariusze (w Polsce tylko 328). Statystyka ta nie wlicza pracowników służb specjalnych, ilość których trudno w ogóle oszacować.

Stopień inwigilacji białoruskiego społeczeństwa przez służby jest ogromny. Stąd się bierze charakterystyczny dla większości Białorusinów strach przed wyrażaniem własnych poglądów, nawet w sferze niepublicznej. Jednocześnie w ostatnim sondażu Niezależnego Instytutu Badań Socjologiczno-Gospodarczych na pytanie: "na kim opiera się władza prezydenta Białorusi?” 51% ankietowanych odpowiedziało "na milicji i KGB" i tylko 19% - "na narodzie”.

Służba kontroluje służbę

Prócz wyżej wymienionych, funkcje i przymioty służb specjalnych mają na Białorusi jeszcze kilka struktur. Zdaniem niedawnego rywala Aleksandra Łukaszenki, prócz potrzeby totalnej inwigilacji społeczeństwa, chodzi też o to, żeby tajniacy kontrolowali się nawzajem.

- Łukaszenka jest człowiekiem, który panicznie boi się spisku, przewrotu pałacowego - mówi Aleś Michalewicz. Sądzę, że nie ufa nikomu, nawet swojemu starszemu synowi Wiktorowi. Osoba, która boi się spisku, pragnie otrzymywać informację z maksymalnej ilości źródeł. Stąd taka ilość służb, które faktycznie są powołane do tego, żeby donosić jedna na drugą - reasumuje były kandydat na prezydenta Białorusi.

Aleh Barcewicz dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)