Przed 11 września bagatelizowano groźbę porwania samolotów
W okresie przed atakami 11 września
2001 roku Federalny Urząd Lotnictwa pomniejszał możliwość
samobójczych porwań samolotów, mówiąc, że największą groźbę
stanowi przemycenie ładunku wybuchowego na pokład samolotu -
orzekła komisja federalna badająca okoliczności zamachów.
We wstępnym raporcie ze swych prac dziesięcioosobowa Krajowa Komisja do Badania Ataków Terrorystycznych na Stany Zjednoczone orzekła, że Federalny Urząd Lotnictwa (Federal Aviation Administration, FAA) w swoich zaleceniach dla linii lotniczych i portów lotniczych w ciągu pierwszych miesięcy 2001 roku nie brał pod uwagę groźby pojawienia się porywaczy-samobójców, bo "nic nie wskazywało, iż jakiekolwiek ugrupowanie przemyśliwuje o czymś takim".
W lipcu 2001 roku FAA ogłosił ostrzeżenie dla przewoźników powietrznych, ale nie wspomniał w nim o groźbie samobójczego porwania. Zamiast tego skupił się na możliwości ukrycia przez terrorystów ładunków wybuchowych w bagażu lotniczym.
Po atakach 11 września administracja prezydenta Busha twierdziła, że nie było żadnych oznak, iż terroryści myślą o porwaniu samolotów w celu dokonania samobójczego ataku. Jednak raport komisji podaje, że już w marcu 1998 roku pion bezpieczeństwa lotniczego FAA brał pod uwagę taką możliwość.
Komisję do Badania Ataków Terrorystycznych powołał Kongres USA. W jej skład wchodzą przedstawiciele Demokratów i Republikanów. Zadaniem komisji jest zbadanie stanu gotowości kraju do przeciwstawiania się aktom terroryzmu przed 11 września 2001, reakcji władz na atak i opracowanie zaleceń w sprawie środków zapobiegawczych.
Podczas gdy przedstawiciele administracji mówili, że wszyscy porywacze, w liczbie 19, legalnie przekroczyli granicę Stanów Zjednoczonych, komisja ustaliła, że co najmniej dwóch z nich, a być może aż ośmiu, miało fałszywe wizy.