Podlaskie. Przecieki na maturze? Informacje przekazano służbom. Ministerstwo wyjaśnia sytuację
Według resortu edukacji i nauki, do maturalnego przecieku na początku maja doszło na poziomie pojedynczej szkoły, po dostarczeniu materiałów egzaminacyjnych. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce i przyznają, że aby zapobiec takim sytuacjom, trzeba byłoby zaangażować dodatkowe służby. A to w opinii ministerstwa "mogłoby znacząco utrudnić realizację ich obowiązków”.
Przypomnijmy, na początku maja okazało się, że mogło dojść do przecieków na maturze. Wyciek miałby dotyczyć tematu rozprawki na egzaminie z języka polskiego na poziomie podstawowym. Na godzinę przed rozpoczęciem egzaminu w Google gwałtownie wzrosło wyszukiwanie hasła "Lalka ambicja”. Według danych z Google Trends wzrost liczby wyszukiwań tego hasła odnotowano wyłącznie w województwie podlaskim. Pierwsze wyszukiwania zaobserwowano już o godz. 8, podczas gdy egzamin rozpoczął się o godz. 9.
Przecieki na maturze?
Zaniepokojeni tym faktem posłowie Polski 2050 Szymona Hołowni skierowali pismo do Ministerstwa Edukacji i Nauki.
"Powyższa sytuacja jest naruszeniem zasad przeprowadzania egzaminu maturalnego. Nadmienić należy, iż to nie jest pierwsza tego typu sytuacja – podobna miała miejsce w roku ubiegłym, także w województwie podlaskim. Budzi to poważne wątpliwości co do prawidłowości przeprowadzenia egzaminu maturalnego i skuteczności państwa w dochowaniu staranności w celu zapewnienia uczciwych warunków przeprowadzania egzaminu dojrzałości” – pisze w interpelacji posłanka Hanna Gill-Piątek.
W opinii resortu edukacji i nauki, które w sprawie ewentualnego przecieku tematów matur poprosiło o wyjaśnienia Centralną Komisję Egzaminacyjną, nie ma danych potwierdzających, że tematy mogły wypłynąć na Podlasiu.
Ministerstwo edukacji odsłania kulisy
"Poza informacjami przekazanymi prokuraturze w zawiadomieniu o możliwości popełnienia przestępstwa, Centralna Komisja Egzaminacyjna nie posiada żadnych innych informacji dotyczących potencjalnego 'wycieku' treści wybranych zadań egzaminacyjnych zawartych w arkuszach egzaminu maturalnego z języka polskiego i matematyki na poziomie podstawowym, przeprowadzonych 4 i 5 maja 2021 r. Wszystkie posiadane informacje, tj. wiadomości e-mail przesyłane przez różne osoby na adres sekretariatu CKE, zawierające te same załączniki, zostały przekazane odpowiednim służbom" – informuje w odpowiedzi wiceminister Tomasz Rzymkowski.
W dalszej części pisma urzędnik ujawnia, jak wyglądał tegoroczny egzamin maturalny.
"Egzamin maturalny jest każdego roku przeprowadzany w około 8 000 placówek. Po odebraniu przesyłki za jej zabezpieczenie przed nieuprawnionym ujawnieniem jej treści odpowiada dyrektor każdej z tych placówek. Nie istnieją środki - poza odpowiedzialnością moralną, świadomością etyczną i odpowiedzialnością zawodową - które uniemożliwiłyby osobie odbierającej rozerwanie koperty, w której zapakowane są arkusze egzaminacyjne, oraz zerwanie banderol chroniących arkusz” - ujawnia wiceminister edukacji i nauki.
Według resortu "jeżeli istotnie doszło do wycieku” – wiązało się to z włączeniem w proces łamania prawa co najmniej kilku osób.
"Po zakończeniu sesji egzaminacyjnej CKE będzie rozważała kolejne możliwe rozwiązania, które mogłyby zapobiec wystąpieniu sytuacji, jaka być może miała miejsce w tym i w ubiegłym roku. Trzeba jednak mieć świadomość, że zakres możliwych działań jest ograniczony. Do potencjalnego 'wycieku' dochodzi na poziomie pojedynczej szkoły, po dostarczeniu materiałów egzaminacyjnych. Zapewnienie dozoru 8 000 placówek każdego dnia egzaminu pomiędzy godz. 5:00 a 9:00 oznaczałoby konieczność delegowania do pracy w szkołach przedstawicieli np. policji, straży, innych służb, co w sposób znaczący utrudniałoby realizację ich własnych obowiązków" – uważa Rzymkowski.
Po tym, kiedy media ujawniły, że mogło dojść do ewentualnego przecieku, szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik złożył na policji i w prokuraturze zawiadomienia w tej sprawie.