Prowokacja "Faktu". Tak czyszczą regiony z pisiorów
Żadna osoba z Platformy, podejrzewana o kontakty z PiS, nie może się czuć bezpiecznie w partii. Prowokacja "Faktu" dobitnie to obnaża.
Dziennikarze zadzwonili do lokalnych działaczy PO z informacją o tym, że odwiedzi ich „szef” z Warszawy. Zażądali gwarancji, iż na spotkaniu nie będzie żadnego pisiora. I bez trudu uzyskali deklarację, że żaden „lis podszywany” wizyty nie zakłóci!
Oficjalnie Platforma jest otwarta dla wszystkich obywateli. Ale w partyjnych rozmowach działacze PO wciąż szufladkują ludzi jako swoich i obcych. Tak, jak to ujawniły taśmy sprzed kilku dni, na których premier Donald Tusk (56 l.) mówił dolnośląskim działaczom, że jak ktoś jest pisior, to – jak się wyraził – na jego nosa długo w ministerstwie nie popracuje.
Wystarczyło zadzwonić do działaczy PO z terenu z zapowiedzią organizacji bankietu z udziałem premiera. Nasz rozmówca, szef lokalnych struktur PO w Gołdapi, Piotr Rant szybko zdeklarował, że na spotkaniu żaden „lis podszywany” pojawić się nie może. Zapewnił też, że ma u siebie „identyfikację ich ludzi”.
Czyżby w lokalnych strukturach PO już wcześniej przeprowadzono stosowne czystki poglądowe?!
Postawa szefa PO w Gołdapi jasno pokazuje, ile dla Platformy znaczą kompetencje, gdy zawodzi ideowa lojalność. Najważniejsze, by człowiek nie był pisiorem...
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Prognoza na długi weekend: Nad morzem ciepło, w górach upały