Prowadzi biuro Kaczyńskiemu. Tyle zarobiła na Nowogrodzkiej
Sekretarka prezesa Jarosława Kaczyńskiego i mazowiecka radna PiS Katarzyna Lubiak zarobiła w ubiegłym roku ponad 300 tys. zł. Największy dochód przyniosła jej praca w biurze Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej, która z roku na rok jest coraz lepiej płatna.
Katarzyna Lubiak objęła funkcję sekretarki Jarosława Kaczyńskiego po tym, jak nieżyjąca już słynna pani Basia (Barbara Skrzypek) w 2020 r. odeszła na emeryturę. Jej współpraca z prezesem PiS sięga jeszcze czasów Porozumienia Centrum. W 2015 r. bez powodzenia startowała w wyborach parlamentarnych. Od 2012 r. do początku 2020 r. Lubiak zasiadała w radzie nadzorczej spółki Forum SA, która wydaje "Gazetę Polską Codziennie".
Kobieta, oprócz pracy na Nowogrodzkiej, od 2018 r. zasiada w sejmiku mazowieckim z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Co roku musi składać oświadczenia majątkowe. Z najnowszego dokumentu złożonego za 2024 r. wynika, że w biurze PiS zarobiła 282,2 tys. zł (ok. 23,5 tys. zł miesięcznie). Dodatkowo jako radna za "pełnienie obowiązków społecznych i obywatelskich" zarobiła 36 tys. zł. A tytułem działalności wykonywanej osobiście: 10,5 tys. zł. W sumie jej dochód za 2024 r. wyniósł blisko 330 tys. zł.
Dla porównania w 2023 r. jej wynagrodzenie w biurze PiS wyniosło w sumie 227,2 tys. zł. A rok wcześniej - 195,2 tys. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Propozycja Kaczyńskiego. "Ukradł show Tuskowi"
Lubiak ma 512 tys. zł oszczędności, a dodatkowo 37,6 tys. zł odłożone w Pracowniczych Planach Kapitałowych. Do tego 451,60 euro. Działaczka PiS jest współwłaścicielką domu o powierzchni 182 mkw. Znajduje się on na działce o powierzchni ok. 846 mkw. Wartość tej nieruchomości to ok. 600 tys. zł.
Do tego razem z mężem posiada dwie działki rekreacyjne - jedną o wartości 130 tys. (z domkiem letniskowym), a druga jest wyceniana na 55 tys. zł. (razem z drogą). W garażu małżeństwa Lubiaków stoją trzy auta: volkswagen touran, opel astra i bmw grand coupe 218i z 2021 r.
Lubiak to także szefowa Stowarzyszenia Biało-Czerwonych, które miało być organizacją wspierającą PiS od strony programowo-merytorycznej.
O tym, iż instytucję na czele z Lubiak należy ściśle wiązać z formacją Kaczyńskiego, świadczy fakt, że to sam prezes PiS w specjalnym liście informował członków swojej partii o inicjatywie, a nawet apelował, by wpłacać na nią pieniądze.
"Zwracam się do Państwa z gorącą prośbą o wsparcie nowo powstałego Stowarzyszenia Biało-Czerwonych, które ma zrzeszać przede wszystkim ekspertów, a nie polityków. Wierzę, że podczas konferencji, seminariów i projektów organizowanych przez Stowarzyszenie wykują się nowe idee i że wokół nich w najbliższych latach skupi się nasze środowisko polityczne" - pisał Kaczyński.
Szef PiS zakończył list wezwaniem, aby każdy w "polskim obozie patriotycznym" wsparł Stowarzyszenie Biało-Czerwonych, wierząc, że ten nowy ruch stanie się początkiem czegoś wielkiego.
Konflikt w stowarzyszeniu. Inicjatywa dogorywa
Inicjatywa jednak nie wypaliła. Jak ujawniła pod koniec 2024 r. Wirtualna Polska, Stowarzyszenie zaczęło dogorywać. Odszedł jego wiceprezes, poseł PiS Krzysztof Szczucki.
"Lubiak nie poradziła sobie z kierowaniem Stowarzyszeniem Biało-Czerwonych" - usłyszeliśmy od informatorów z PiS.
To właśnie ona odpowiadała m.in. za organizację wydarzenia dla młodych konserwatystów, które miało odbyć się we wrześniu 2024 r. jako odpowiedź na Campus Polska Przyszłości Rafała Trzaskowskiego.
Za koncepcją eventu stał Krzysztof Szczucki - były już wiceprezes Stowarzyszenia Biało-Czerwonych - ale, jak mówili nam w partii, Lubiak "odebrała mu narzędzia" i sama postanowiła przejąć inicjatywę. Nic z tego nie wyszło: wydarzenie "Przystań Polska" w Pułtusku zostało odwołane.
- To był m.in. efekt wewnętrznych sporów w partii. Lubiak nie akceptowała Szczuckiego, skonfliktowali się, odebrała mu wpływy - usłyszeliśmy pod koniec grudnia w PiS.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj również: Afery z liczeniem głosów. Tyle brakuje, by odwrócić wynik