Protesty przeciwko izraelskim nalotom
Wielotysięczne tłumy wyszły na
ulice miast w krajach Bliskiego Wschodu, by zaprotestować
przeciwko izraelskim nalotom na rządzoną przez radykalny Hamas
Strefę Gazy.
Od Libanu po Iran przeciwnicy Izraela zwoływali ludzi na głośne demonstracje. Wśród regionalnych sojuszników Izraela nie ma natomiast zgody - premier Turcji Recep Tayyip Erdogan nazwał naloty "zbrodnią przeciwko ludzkości".
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad potępił izraelskie ataki w Strefie Gazy jako "zbrodnicze". Irańskie stowarzyszenie Czerwonego Półksiężyca poinformowało, że wyśle do Gazy statek z lekami, żywnością i odzieżą.
Najwyższy przywódca duchowy Iranu ajatollah Ali Chamenei wydał w niedzielę dekret religijny, w którym wezwał muzułmanów na całym świecie do obrony Palestyńczyków przed izraelskimi atakami na Strefę Gazy.
Podczas kilku niedzielnych protestów doszło do aktów przemocy. W Mosulu uczestnicy demonstracji stali się celem zamachowca- samobójcy, który wjechał w tłum na rowerze i zdetonował ładunek wybuchowy. Zginął jeden uczestnik demonstracji, a 16 zostało rannych.
W Libanie policja użyła gazu łzawiącego, by powstrzymać dziesiątki demonstrantów przed dotarciem do ambasady Egiptu. Ambasadę obrzucono kamieniami.
Krytycy zarzucają Egiptowi, że nie podejmuje wystarczających starań o zapewnienie dostaw pomocy dla Palestyńczyków przez swoją granicę ze Strefą Gazy.
Wcześniej w niedzielę jeden z przywódców Hamasu zgromadził w Bejrucie około 1000 ludzi z flagami libańskimi i palestyńskimi, obiecując zwycięstwo i wykluczając poddanie się. Tłum skandował "Śmierć Izraelowi".
W Damaszku pięć tysięcy ludzi przemaszerowało w kierunku centrum. Jeden z uczestników protestu niósł transparent z napisem "Agresja przeciwko Gazie jest agresją przeciwko całemu narodowi arabskiemu". Inny transparent głosił: "Precz z Ameryką, matką terroryzmu". Demonstracja zakończyła się spaleniem flagi izraelskiej i amerykańskiej.
W stolicy Jordanii Ammanie około pięciu tysięcy prawników przemaszerowało pod parlament, by zażądać wydalenia ambasadora Izraela i zamknięcia izraelskiej ambasady. Ambasada USA w Jordanii zaleciła Amerykanom unikanie okolic, w których odbywają się demonstracje.
Tysiące egipskich studentów demonstrowały w miasteczkach uniwersyteckich w Kairze i Aleksandrii, zarzucając prezydentowi Egiptu Hosni Mubarakowi i innym przywódcom arabskim, że nie czynią dość, by wesprzeć Palestyńczyków.
Nawet w spokojnym zwykle Dubaju setki ludzi zebrały się przed konsulatem palestyńskim, wielu z zarzuconymi na ramiona flagami palestyńskimi.
- Czas, by Palestyńczycy i Arabowie zjednoczyli się w walce ze wspólnym wrogiem - mówił podczas tej demonstracji Palestyńczyk, który mieszka w Dubaju, ale ma rodzinę w Strefie Gazy.