Protest "żółtych kamizelek" w Paryżu. Policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych na Polach Elizejskich
Gorąco w centrum Paryża. Kilka tysięcy protestujących, tzw. "żółtych kamizelek" zgromadziło się w stolicy Francji, by zamanifestować przeciwko podnoszeniu podatków na paliwa. Doszło do starć z policją. Policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych. Polska ambasada w Paryżu apeluje do turystów o unikanie miejsc protestów.
24.11.2018 | aktual.: 24.11.2018 14:07
Od tygodnia we Francji trwa spontaniczna akcja protestacyjna przeciwko podwyżce podatku na paliwa. Francuski rząd chce podnieść akcyzę na benzynę o 15 proc., a na diesla o 23 proc. Dlatego od ubiegłej soboty protestujący ubrani w żółte kamizelki odblaskowe blokują drogi w całej Francji, w tym autostrady. Jak podaje france24.com, w pierwszej sobotniej akcji wzięło udział nawet 282 tys. osób. Efektem trwającej od siedmiu dni blokady dróg na wielu stacjach paliw w kraju brakuje paliwa.
Na sobotę protestujący zwołali wiele manifestacji, największa z nich miała odbyć się w Paryżu. Uczestnicy protestu mieli zgromadzić się na Place de la Concorde.
Do Paryża przyjechać miało kilkadziesiąt tysięcy osób (swój udział w manifestacji zadeklarowało 36 tys. osób). Mieli przemaszerować przez miasto na Place de la Concorde.
Początkowo nie było wiadomo, ile osób przyjechało do stolicy Francji. Protestujący gromadzili sie w róznych miejscach. Minister spraw wewnętrznych Francji Christophe Castener poinformował, że zgodnie z policyjnymi danymi w różnych miejscach w Paryżu zgromadziło się ok. 8 tysięcy osób, w tym na Polach Elizejskich około 3 tys. osób.
Kilkutysięczna grupa, która zgromadziła się w dolnej części Pól Elizejskich zachowywała się początkowo spokojnie. Było tak do czasu, gdy natrafiła na policyjne barierki chroniące dostępu do Pałacu Elizejskiego, siedziby prezydenta Francji. Część uczestników manifestacji próbowała je sforsować. Wtedy policjanci użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych - relacjonuje wydarzenia w Paryżu leparisien.fr.
Według relacji mediów, wśród tłumu są ultraprawicowi bojówkarze. To oni mają wyrywać kostki brukowe, którymi rzucają w kierunku policjantów, niszczyć ławki i wznosić barykadę. Z relacji leparisien.fr wynika, że grupa około 30 chuliganów w kapturach i maskach przewróciła kontener budowlany, przyczepiony do rusztowania obok słynnej restauracji Fouquet's.
Z powodu dymu na stacji metra Charles de Gaulle-Etoile zatrzymano metro.
Media i internauci informują o podpalanych ogródkach restauracji, płonących kioskach i niszczonych samochodach.
Szef francuskiego MSWiA oskarża o zajścia w Paryżu Marine Le Pen. To ona zdaniem ministra miała zachęcić demonstrantów do manifestowania na słynnej francuskiej alei. - NIgdy nie nawoływałam, do żadnej przemocy - odpowiedziała mu natychmiast Le Pen.
Francuska dziennikarka Agnes Poirier zwraca uwagę na dość rzadko spotykany w Paryżu widok: helikopter, który obserwuje zajścia na Polach Elizejskich
W związku z manifestacją w Paryżu zgromadzono dodatkowe 3 tysiące policjantów. Chronią oni budynki Pałacu Elizejskiego, francuskiego parlamentu i Hotelu Matignion, w którym mieści się siedziba premiera.
Na protesty we Francji zareagowała także polska ambasada w Paryżu. Apeluje do turystów o unikanie miejsc protestów.
https://twitter.com/PLenFrance/status/1066284034794430464
Źródło: leparisien.fr