Protest w Warszawie przeciwko obecności wojsk w Iraku
Ok. 150 osób uczestniczyło w
Warszawie w marszu przeciwko obecności wojsk w Iraku.
Organizatorzy pikiety chcą, by kwestia ta stała się przedmiotem
debat kandydatów na prezydenta.
Chcemy zmusić polityków do zajęcia stanowiska w sprawie obecności wojsk w Iraku. Wszyscy liczący się kandydaci są "prowojenni". Chcemy, by się z tego wytłumaczyli. Niech zdejmą maski miłych facetów i przyznają się, że popierają rzeź niewinnych ludzi - powiedział Filip Ilkowski z Inicjatywy Stop Wojnie.
Uczestnicy marszu przeszli sprzed Pałacu Kultury i Nauki, ul. Świętokrzyską, Krakowskim Przedmieściem przed Pałac Prezydencki. Przy pomniku Mikołaja Kopernika do uczestników pikiety dołączyła barwna grupa teatralna.
Manifestujący nieśli transparenty: "Faludża-Warszawa wspólna sprawa", "Wojna - jedyną zabawą bogatych, w której udział biorą biedni", "Pieniądze dla głodnych - nie na wojnę", "Dość krwi za ropę". Skandowano: "Walczmy z nędzą, nie z Irakiem", "Rząd na front, jedzenie zamiast bomb".
Niektórzy z przechodniów nie ukrywali zdenerwowania z powodu krótkotrwałych utrudnień w ruchu drogowym. Jeden z nich wykrzykiwał do pikietujących - "Nieudacznicy, zejdźcie z ulicy".
Przed Pałacem Prezydenckim zabrało głos kilka osób, uczestniczących w pikiecie. To wstyd, że w pikiecie nie uczestniczy cała Warszawa. To wstyd, że prowadzimy w Iraku wojnę - powiedziała prof. Maria Szyszkowska.
Maciej Wieczorkowski (Zieloni 2004) zapowiedział, że ruch antywojenny będzie organizował protesty "tak długo, jak długo choć jeden polski żołnierz będzie w Iraku".
Demonstracja była legalna.