Protest w obronie szpitala w Choroszczy
Ponad 200 osób protestowało w środę przed
szpitalem psychiatrycznym w Choroszczy (podlaskie) w obronie tej
placówki. To jeden z największych tego typu szpitali w kraju i
jeden z najstarszych na Podlasiu.
Protestujący pracownicy szpitala domagali się większego kontraktu dla szpitala, po to, by, jak mówili, mogli godnie pracować i zajmować się pacjentami. Sytuacja jest, ich zdaniem, krytyczna.
Placówka ma ponad 5 mln zł długu, w szpitalu brakuje wszystkiego: od leków po pościel, bieliznę dla chorych, środki czystości, jedzenie. Sytuacji nie poprawia już nawet prowadzona przez szpital chlewnia na własne potrzeby. Magazyny na żywność i apteka są puste.
Akcję protestacyjną zorganizowała Podlaska Federacja Związków Zawodowych działających w służbie zdrowia. Do protestujących przyjechali dyrektor Podlaskiej Regionalnej Kasy Chorych, wicemarszałek województwa odpowiedzialny za służbę zdrowia oraz przedstawiciele wojewody podlaskiego.
Szpital psychiatryczny w Choroszczy to tysiąc miejsc dla chorych i ponad 700 pracowników. Szpital mieści się w starych, często ponadstuletnich, powojskowych budynkach. Roczny kontrakt tej placówki od lat jest niezmienny i wynosi 23 mln zł.
Dyrektor szpitala Andrzej Kuczyński mówi, że to o kilka milionów złotych za mało, ale był zmuszany do podpisywania takich umów, by pracownicy mogli dostawać swoje pensje. Psychiatria jest w finansowaniu w województwie podlaskim poza nawiasem, a problemów ze zdrowiem psychicznym przybywa - mówił Kuczyński.
Eugeniusz Muszyc, przewodniczący federacji związków zawodowych, przypomniał, że po usamodzielnieniu się w 1998 roku szpital nie został oddłużony. Pozostało ponad 5 mln zł długu, który ciągnie się za placówką do dziś. Starania o rekompensatę od wojewody za wykonane wtedy usługi nie przyniosły żadnych skutków - mówił Muszyc.
Dyrektor Podlaskiej Kasy Chorych, Adam Kurluta, obiecał protestującym, że zgodnie z zatwierdzonym przez UNUZ podziałem nadwyżki finansowej kasy za 2001 rok, do szpitala w Choroszczy trafi dodatkowo 1,3 mln zł, a rozmowy o zwiększeniu kontraktu mogą być prowadzone dopiero w połowie sierpnia.
Na co my mamy czekać. Komornik puka do naszych drzwi. Szpitale umierają stojąc, apele pozostają bez echa- powiedział Muszyc.
Pielęgniarki opowiadały dziennikarzom o tynku walącym się na głowy chorych na oddziale odwykowym, o tym, że są to często osoby bardzo zaniedbane, samotne lub bezdomne, którym prywatnie trzeba organizować pościel i ubrania, bo nic nie mają, nie ma ich czym myć, a tysiąc metrów powierzchni trzeba utrzymać w czystości mając do dyspozycji 6 litrów środka czystości na miesiąc.
Często przyjmując pacjenta na oddział wstydzę się, że nie będziemy mu mogli zapewnić jego podstawowych praw - mówi pielęgniarka oddziałowa, Elżbieta Konopko.
Chorych psychicznie z Choroszczy, którzy często mają także inne schorzenia, np. zapalenie płuc, nie chcą przyjmować inne szpitale w regionie, bo są to pacjenci szczególnego ryzyka i troski.
Wicemarszałek Marek Domagała uważa, że szpital w Choroszczy powinien przejść restrukturyzację, ale dotąd samorząd województwa, który jest organem prowadzącym szpital, restrukturyzacją się nie interesował. (and)