Protest prof. Morawskiego. Nie przyszedł na obronę doktoratu
Obrona pracy doktoranta prof. Lecha Morawskiego na toruńskim uniwersytecie nie odbyła się już po raz drugi. Powodem była nieobecność promotora pracy - sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Morawski oświadczył, że to forma protestu przeciwko dyskredytującej go uchwale uczelni. - Nie znajduję usprawiedliwienia dla tej nieobecności - ocenił minister Jarosław Gowin.
20.06.2017 | aktual.: 25.03.2022 13:20
Doktorant Tymoteusz Marzec stawił się w planowanym terminie obrony, podobnie jak komisja doktorska oraz recenzent pracy. Prosił komisję o "dobra wolę" i przeprowadzenie obrony pomimo nieobecności swojego promotora.
- Nie zostaliśmy poinformowani przez prof. Morawskiego o tym, że nie pojawi się na obronie. Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych wydała opinię w tej sprawie, która jest jednoznaczna i nie dopuszcza możliwości obrony doktoratu bez obecności promotora pracy - powiedział dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu prof. Zbigniew Witkowski.
- To najsmutniejszy dzień w mojej karierze akademickiej - dodał prof. Witkowski.
Prof. Lech Morawski wydał oświadczenie ws. swojej nieobecności i wyjaśnił, że jest ona "efektem dyskredytującej moją osobę i obraźliwej w swojej treści uchwały podjętej dn. 16 maja 2017 r. przez Radę Wydziału Prawa i Administracji UMK". "Jest mi przykro, że moja decyzja wpływa na sytuację mgr T. Marca. Mój udział w obronie pracy doktorskiej w dniu 19 czerwca 2017 roku oznaczałby jednak, że uznaję prawomocność uchwały Rady WPiA UMK. Stosowne oświadczenie skierowałem do wszystkich członków Rady Wydziału" - napisał sędzia TK.
Co dalej z doktoratem?
Prof. Morawski od 2015 roku nie pracuje już na UMK. Według rzecznika toruńskiej uczelni sytuacja, w której profesor prowadzi dalej doktoranta, pomimo że nie pracuje już na danej uczelni, jest normalna i częsta.
- Jest tak chociażby wtedy, gdy prof. przechodzi na emeryturę, ale nadal ma prawo do doprowadzenia swojego wychowanka do zdobycia tytułu naukowego. Pan Marzec nie może już zrezygnować z promotora, gdyż ma zakończony przewód doktorski, a pozostała mu tylko obrona doktoratu - wyjaśnił Marcin Czyżniewski, rzecznik uczelni.
- Możemy tylko zaapelować do prof. Morawskiego o wypełnienie obowiązków promotora, bo przecież ten młody człowiek mu zaufał i jest między nimi szczególna więź - dodał Czyżniewski.
Do sprawy odniósł się na antenie TVN24 Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego. Skrytykował postępowanie sędziego. - Nie znajduję usprawiedliwienia dla tej nieobecności - stwierdził w "Jeden na jeden". Zastrzegł jednak, że uchwała UMK była niefortunna.
Echa słów z Wielkiej Brytanii
Obronę pracy doktoranta Marca, którego promotorem jest sędzia Trybunału Konstytucyjnego prof. Morawski, odwołano już wcześniej - 15 maja. Wówczas dziekan WPiA UMK Zbigniew Witkowski zdecydował tak z obawy o brak kworum w komisji. Część jej członków chciała bowiem w ten sposób zaprotestować przeciwko - relacjonowanym przez media - wypowiedziom sędziego TK na spotkaniu 9 maja w Wielkiej Brytanii.
Sędzia mówił tam m.in. o korupcji wśród sędziów Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego. Morawski, w oświadczeniu wydanym 17 maja, przeprosił tych, którzy poczuli się urażeni formą lub treścią jego wystąpienia podczas debaty naukowej w Oxfordzie. Sędzia podkreślał, że wokół jego wystąpienia powstało "nieporozumienie" oraz, że "w żadnym kontekście" wystąpienia nie stwierdził, że "Sędziowie TK czy SN przyjmują łapówki".
We wtorek 16 maja Rada Wydziału Prawa i Administracji UMK podjęła przez aklamację uchwałę potępiającą słowa Morawskiego. Dziekan wydziału prof. Witkowski zapowiedział wtedy, że obrona doktoratu Marca, odbędzie się przed komisją w takim składzie, w jakim pierwotnie miała się zebrać, ale w czerwcu.
Źródła: gazeta.pl, PAP