Protest farmera sparaliżował stolicę USA
Samotny protest zdesperowanego farmera doprowadził do zablokowania na dwa dni ulic w śródmieściu stolicy USA. 50-letni Dwight W.Watson w środę oddał się w ręce władz.
Mężczyzna, który utrzymywał, że polityka rządu spowodowała ruinę jego upraw tytoniu, wjechał traktorem do płytkiej sadzawki na Mallu w pobliżu obelisku Waszyngtona i pomnika Lincolna. Mówił, że ma przy sobie materiały wybuchowe i wysadzi się w powietrze.
Policja otoczyła desperata i zamknęła sąsiednie ulice, utrudniając dojazd m.in. do pobliskiego Departamentu Stanu i kilku innych ministerstw. Farmer zapowiadał, że się nie podda i "gotów jest pójść do nieba". W środę rano jednak zrezygnował z dalszego protestu.
Watson miał pretensje, że rząd federalny i rządy stanów wniosły pozwy do sądu przeciw koncernom tytoniowym, domagając się zwrotu kosztów leczenia chorób wywołanych paleniem papierosów. W 1998 r. sąd nakazał producentom papierosów wypłatę miliardowych odszkodowań ofiarom palenia.
W wyniku pozwów koncerny ograniczają produkcję, co godzi w farmerów uprawiających tytoń. Watson powiedział, że jest zrujnowany i postanowił porzucić gospodarstwo. (an)