Prostytutki ujawniły, ile muszą płacić za wstęp do warszawskich hoteli. Branża w szoku
Hotel Victoria 200 zł, Mercury Grand 100 zł, podobnie MDM i oraz Polonia. Tyle za wejście i udostępnienie pokoju na seks z klientem płaciły prostytutki pracownikom renomowanych warszawskich hoteli. To dalszy ciąg sprawy ujawnionych przez Wirtualną Polskę zapisków prostytutek z agencji towarzyskiej.
19.12.2017 | aktual.: 19.12.2017 18:23
- Co mam panu powiedzieć? Nie chcemy i nie akceptujemy tego. Hotel nie fakturuje zysków z prostytucji! - menedżerowi hotelu zagranicznej sieci szczęka opadła na stół, kiedy pokazaliśmy mu dowody na to, że trzy najbardziej renomowane hotele jego firmy biorą udział w szemranym seksbiznesie. Dokładniej, pracownicy tych hoteli brali pieniądze za udostępnianie na lewo pokojów do schadzek. - To wręcz niemożliwe, aby nie będąc zarejestrowanym gościem, ktokolwiek mógł wchodzić do hotelu i organizować tu usługi seksualne. Mamy elektroniczne klucze, które nie zadziałają, jeśli nie zostaną uaktywnione przez system w recepcji. Powiadomiłem już nasze służby kontrolne - mówi dalej menedżer i obiecuje stanowczą reakcję firmy.
Lista płac hoteli
Z ujawnionych przez WP notatek prostytutek wynika, że co najmniej 23 szacowne warszawskie hotele brały udział w seksbiznesie. Powiecie, że to żadna sensacja. W każdym hotelu znajdzie ktoś pomocny w znalezieniu dziewczyny chętnej na seks za pieniądze. To jedna z dyskretnych tajemnic biznesu.
Jednak dopiero "hotelowa lista płac" ukazuje rozmiar i zyski z tego biznesu. Idąc do hotelu Victoria dziewczyna z agencji towarzyskiej Roxany i Weroniki musiała zapłacić 200 zł. Taka sama stawka miała obowiązywać w Bristolu oraz hotelu Forum. 100 złotych miało kosztować wejście do Metropolu, Grand, MDM.
Wydatki hotelowe prostytutki z agencji traktowały równie naturalnie jak "zakup gumek od pana Janusza" czy zlecenie druku ulotek u Tomka, czy rachunki za opiekę medyczną z prywatnej przychodni (to autentyczne koszty agencji spisane w notatnikach). Żaden z hoteli, z którymi się kontaktowaliśmy nie przesłał oficjalnego stanowiska. Poprosiliśmy, również o komentarz szefa Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, będącego rzecznikiem środowiska biznesu hotelowego, ale i on zaniemówił.
- Odcinamy się od tego typu działalności. Mamy wewnętrzną politykę zapobiegania prostytucji - mówi kolejny z menedżerów sieci hotelowej. Dodaje, że w przypadkach udostępniania pokojów czy inkasowania pieniędzy od prostytutek jego hotel reaguje surowymi karami dla pracowników. Zastrzega jednak, że bez konkretnego wskazania daty zdarzenia nie podejmie się interwencji.
Sama prostytucja nie jest w Polsce karana, ale już czerpanie z niej korzyści tak. Udział pracowników hoteli w sex-biznesie zasługuje na szczególne napiętnowanie. - Udostępnianie lokali ze świadomością, że chodzi o prostytucje to nic innego jak kuplerstwo, czyli ułatwianie prostytucji - ocenia dr Andrzej Dmowski, adwokat z Warszawy. - Podobnie traktuje się polecanie prostytutek klientom, doprowadzanie ich klientów i wskazywanie im adresu. Jeżeli takie działania prowadzone są dla osiągnięcia korzyści majątkowej, to stają się przestępstwem zagrożonym karą pozbawienia wolności od roku do lat trzech - dodaje.
Kronika biznesu
Jak zaczęła się sprawa z zapiskami prostytutek? Mieszkanka Warszawy kupiła okazyjnie mieszkanie po agencji towarzyskiej. To jeden z najbardziej znanych adresów w Warszawie, w którym wiemy, że pracowały: "Analna Roxana", "Gruba Murzynka", a także "Weronika". Podczas remontu nowi lokatorzy odkryli trzy grube bruliony z notatkami pracownic agencji. Zapisywały one dane wszystkich klientów - w sumie to około tysiąc adresów i telefonów. Niektóre kontakty jako szczególnie niebezpieczne oznaczone były dopiskiem: "nie jeździmy". W ten sposób prostytutki dla własnego bezpieczeństwa oznaczały mieszkania agresywnych mężczyzn, adresy przestępczych melin.
Co ciekawe, na liście są też adresy apartamentowców z obsługą concierge dla vipów, akademiki, warsztaty samochodowe, teatry, a nawet boksy kupców z giełdy warzywno-owocowej w Broniszach pod Warszawą. Nie było miejsca na warszawskiej i mazowieckiej mapie, do którego nie dotarłaby "płatna miłość" autorek trzech odnalezionych zeszytów. To wstrząsająca lektura pokazująca skalę działania jednego z około sześćdziesięciu domów publicznych w Warszawie.