Prokuratura zbada czy corhydron spowodował śmierć mężczyzny
Prokuratura w Pruszczu Gdańskim
wystąpiła o zbadanie ampułek po leku corhydron 100, użytego
podczas reanimacji 56-letniego mężczyzny, który według opinii
biegłych zmarł na skutek niewydolności krążeniowo oddechowej.
Śledczy sprawdzą czy lek przyczynił
się do zgonu pacjenta.
13.11.2006 | aktual.: 13.11.2006 15:30
Szefowa prokuratury w Pruszczu Gdańskim Teresa Rutkowska- Szmedyńska poinformowała, że sprawa związana jest ze śmiercią mężczyzny, który zasłabł na ulicy w Pruszczu Gdańskim 5 października. Podczas akcji ratowniczej pacjentowi podano m.in. lek corhydron 100. 10 listopada prowadząca sprawę prokuratura w Pruszczu Gdańskim otrzymała protokół z sekcji zwłok z zakładu medycyny sądowej. Specjaliści stwierdzili, że mężczyzna zmarł na skutek niewydolności krążeniowo-oddechowej.
Prokuratura mimo to wystąpiła do Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego (NIZP) o zbadanie zabezpieczonych wcześniej ampułek po leku, by przekonać się, czy nie było tam innej substancji niż powinna być. Szmedyńska poinformowała, że o zbadanie ampułek po leku wystąpiono z tzw. "ostrożności procesowej". Biegli z NIZP mają sporządzić opinię do 17 listopada.
Nie ma na razie uzasadnionych podstaw, by twierdzić, że po podaniu leku doszło do zgonu - podkreśliła prokurator.
Jak powiedział minister zdrowia Zbigniew Religa, nie ma potwierdzonego przypadku zgonu z powodu zażycia corhydronu. Profesor Religa przyznał jednak, że zmarło kilka osób, które miały ten lek w apteczkach. Wśród nich osiemdziesięcioparoletni chory na nowotwór pacjent. Religa podkreślił, że nie ma 100% pewności, że śmierć nastąpiła w wyniku stosowania corhydronu.
Szef resortu zdrowia zaznaczył, że wszystkie przypadki śmieci osób, które miały corhydron w domu będą dokładnie badane. Wyjaśnił, że tylko wtedy można mówić o bezpośrednim związku między przyjęciem zamienionego corhydronu a zgonem, kiedy śmierć nastąpiła po podaniu leku. Takich przypadków nie stwierdzono.
Dwa przypadki nieprawidłowej reakcji po podaniu leku corhydron 250 miały miejsce w Pruszczu 1 i 10 czerwca 2006 r.
Pruszczańskie pogotowie poinformowało wtedy nadzór farmaceutyczny o nieprawidłowościach. Wypełniło też i przekazało jeleniogórskiej Jelfie specyfiku specjalny raport w tej sprawie. Podczas badań nie wykryto jednak, aby próbki zawierały niebezpieczną substancję. Po badaniach stwierdzono, że seria corhydronu, użyta w Pruszczu Gdańskim może być znów używana w lecznictwie. Przypadki, które wtedy wystąpiły w Pruszczu, były zdaniem specjalistów indywidualnymi reakcjami na lek.
W Jelfie doszło do zamiany składu dwóch leków. Dotąd potwierdzono, że w jednej ampułce z jednej z partii corhydronu zamiast tego leku, znajduje się silny specyfik stosowany do znieczulania podczas operacji. Ministerstwo postanowiło, dla bezpieczeństwa, wycofać z obrotu wszystkie partie corhydronu.
W zakładzie zatrzymano produkcję leków z czwartku na piątek na polecenie Głównego Inspektora Farmaceutycznego (GIF). Wstępna kontrola inspektorów farmaceutycznych pokazała, że w fabryce panował ogromny bałagan, m.in. niedostatecznie zabezpieczano metalowe kosze z fiolkami leków bez etykietek, nie było odpowiedniej segregacji wózków transportowych, zawierających luzem różne leki. Kontrolerzy wykazali również, że fiolki bez etykietek, po okresie kwarantanny i po ocenie optycznej, były składowane w bezpośrednim sąsiedztwie innych produktów, które również nie były dostatecznie zabezpieczone przed zamianą.