Prokuratura ujawnia kulisy kradzieży z Auschwitz
Prokuratura Okręgowa w Krakowie będzie wnioskowała o aresztowanie pięciu podejrzanych o kradzież napisu "Arbeit macht frei". Śledczy podejrzewają, że kradzież zleciła osoba spoza Polski. Trzech zatrzymanych przyznało się do winy, pozostali dwaj odmówili składania wyjaśnień - dodali śledczy. Tymczasem z policjantami, którzy pracowali przy tej sprawie spotkał się premier Donald Tusk.
"Nie potwierdzamy, nie zaprzeczamy, że to osoba ze Szwecji"
Według prokuratury polski zleceniodawca kradzieży miał kontakt tylko z jedną osobą przebywającą w Oświęcimiu. Ta osoba zaangażowała trzy inne. Prokuratura nie podaje informacji, kim był zagraniczny zleceniodawca kradzieży. Wyjaśnia także, czy był on ostatecznym ogniwem w łańcuchu przestępstw, czy również pośrednikiem działającym na zlecenie inne osoby.
Szef Prokuratury Okręgowej w Krakowie Artur Wrona zapowiedział, że śledczy będą ustalać zleceniodawcę, prawdopodobnie będzie to wymagało pomocy organów ścigania z europejskich państw. Prokuratura nie potwierdza ani nie zaprzecza, że to osoba ze Szwecji.
Skąd się wzięły takie podejrzenia? Z informacji Polskiej Agencji Prasowej wynika, iż dwóch z podejrzanych zostało zatrzymanych w Gdyni. Chcieli oni spotkać się z przybywającym ze Skandynawii pośrednikiem.
Z materiałów śledztwa wynika, że sprawcy kradzieży mieli otrzymać 20 tys. zł do podziału i że nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia kradzieży. Dopiero "szum medialny" uświadomił im, jaki wydźwięk ma ich czyn.
Jak wyjaśnił prok. Wrona, sprawcy dostali się na teren obozu bez trudu i niezauważeni. Przyjechali ok. godz. 18:00, po raz pierwszy usiłowali dokonać kradzieży ok. godz. 20:30 - 21:00. - Nikt z ochrony obiektu nie zauważył, że osoby te przemieszczały się w okolicach, sprawdzając jak wygląda zabezpieczenie obozu - powiedział Wrona. Jak wynika z ustaleń prokuratury, "nie dysponowały nawet podstawowym sprzętem", np. drabiną, aby móc odkręcić tablicę. - Złodzieje, nie mając sprzętu wycofali się i zakupili go w pobliskim sklepie. Następnie powrócili na teren obozu i niezauważeni dokonali kradzieży - mówił prokurator Artur Wrona.
- Weszli po siatce ogrodzenia, usiłując odkręcić napis widniejący nad bramą. Nie mieli odpowiednich narzędzi, musieli się wycofać i udać się do sklepu. Potem wrócili i dokonali kradzieży - powiedział. Było to ok. godz. 24:00 - 1:00 w nocy. Teoretycznie brak napisu powinna zauważyć ochrona, dokonując obchodu terenu. Kradzież zauważono dopiero po godz. 5:00.
Prokuratura w Krakowie będzie wnioskowała o areszt tymczasowy dla pięciu podejrzanych o kradzież napisu. Sprawcom czynu grozi do 10 lat więzienia.
Premier spotyka się z policjantami
Premier Donald Tusk podziękował policjantom za szybkie odzyskanie tablicy "Arbeit macht frei", skradzionej z Muzeum Auschwitz. Zwracając się do nich podkreślił, że była to sprawa, która "naraziła na szwank wizerunek i reputację Polski".
Jak dodał, o kradzieży dowiedział się podczas szczytu klimatycznego w Kopenhadze. Poprosił wówczas o spotkanie z prezydentem Izraela, którego zapewnił, że "sprawę traktuje priorytetowo". - Powiedziałem, że jest to dla mnie i dla Polski sprawa co najmniej tak samo ważna jak dla Izraela - powiedział.
Premier zaznaczył też, że ma nadzieję, iż podobnych incydentów w przyszłości nie będzie.
Donald Tusk spotkał się z 14 policjantami z zespołu powołanego specjalnie do wyjaśnienia kradzieży i odzyskania tablicy. Jak wynika z nieoficjalnych informacji dostaną oni m.in. nagrody od ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Tablica została skradziona znad obozowej bramy w piątek nad ranem. Policja prowadziła intensywne śledztwo. Napis odzyskano w niedzielę wieczorem. Jak się okazało, tablica została pocięta na trzy części. Zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży napisu "Arbeit macht frei" oraz uszkodzenia tego napisu, będącego zabytkiem i dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury, postawiła w poniedziałek po południu krakowska prokuratura czterem mężczyznom zatrzymanym w niedzielę przez policję.
Podobny zarzut udziału w grupie oraz nakłaniania do kradzieży i zniszczenia napisu usłyszał w poniedziałek wieczorem piąty podejrzany. Prawdopodobnie jeszcze we wtorek sąd podejmie decyzję w sprawie wniosków prokuratury, dot. zastosowania aresztu.
Jak informował w poniedziałek dyrektor muzeum w Oświęcimiu Piotr M. A. Cywiński, w związku z kradzieżą historycznej tablicy z napisem 'Arbeit macht frei' niektóre procedury i priorytety bezpieczeństwa w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau zostaną zmodyfikowane.