PolitykaProkuratura sprawdza zwrot działki na pl. Defilad. Szef warszawskiej palestry poda się do dymisji?

Prokuratura sprawdza zwrot działki na pl. Defilad. Szef warszawskiej palestry poda się do dymisji?

• Prokuratura prowadzi śledztwo ws. oddania wartego ok. 160 mln zł placu przy PKiN w Warszawie trzem stołecznym adwokatom
• Badamy czy nie doszło do przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych Biura Gospodarowania Nieruchomościami oraz Ministerstwa Finansów - informuje prokuratura
• Jednym z nowych właścicieli działki został szef Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, mecenas Grzegorz Majewski
• Powinien zostać odwołany lub zrezygnować ze stanowiska - przekonuje Jan Śpiewak ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze
• Nie komentujemy sprawy - mówi rzecznik ORA Michał Fertak
• Zarzuty Stowarzyszenia MJN są zupełnie niezasadne. Nie mieszam samorządu zawodowego do mojej prywatnej aktywności, która nie jest sprzeczna z prawem czy etyką zawodową - odpowiada mecenas Majewski

Prokuratura sprawdza zwrot działki na pl. Defilad. Szef warszawskiej palestry poda się do dymisji?
Źródło zdjęć: © newspix.pl | Bartek Kosinski
Przemysław Dubiński

18.07.2016 | aktual.: 25.07.2016 09:21

Plac o przedwojennym adresie Chmielna 70 znajduje się w samym centrum stolicy, tuż przy Pałacu Kultury i Nauki. Przed wojną należał do warszawianki, która odsprzedała większość udziałów Duńczykowi Martinowi Holgerowi. Kamienica, która na nim stała, została zniszczona w wyniku działań wojennych. W 1945 roku za sprawą tzw. dekretu Bieruta działka została znacjonalizowana, a w 1953 roku, na mocy umowy z Danią, państwo polskie wypłaciło 5 mln 700 tys. koron duńskich odszkodowania. W rezultacie rząd w Kopenhadze uznał wszystkie roszczenia za uregulowane: "wynikiem tej regulacji będzie zwolnienie rządu polskiego w stosunku do zainteresowanych duńskich i ich następców prawnych". W tym momencie sprawa roszczeń związanych z placem powinna zostać zamknięta, ale nie została.

Zbiegi okoliczności i błędy

W 2012 roku z wnioskiem o zwrot placu wystąpiło trzech warszawskich adwokatów, którzy wykupili roszczenia od rodziny duńskich właścicieli. Jak wynika z korespondencji ujawnionej przez Ministerstwo Finansów już w lutym 2011 roku działające przy warszawskim ratuszu Biuro Gospodarki Nieruchomościami miało otrzymać pismo, w którym informowano o spłacie roszczeń względem Duńczyka. Pomimo tego władze Warszawy zdecydowały się zwrócić plac. Gdy sprawą zainteresowały się media ratusz tłumaczyły, że nigdy nie otrzymały potwierdzenia, które wskazywałoby na rozliczenie roszczeń Martina Holgera. Według Archiwów Kancelarii Głównej Ministerstwa Finansów zostało ono dostarczone 14 lutego 2011 roku poprzez tzw. międzyresortowy punkt wymiany korespondencji.

Jak ustalił "Super Express" działka trafiła w ręce trzech osób - szefa warszawskiej palestry Grzegorza Majewskiego, Marzeny Kruk, głównego specjalisty w Departamencie Współpracy Zagranicznej i Praw Człowieka Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Janusza Piecyka, wspólnika mecenasa Roberta Nowaczyka, który jest pełnomocnikiem właścicieli działki.

Jeszcze przed zgłoszeniem roszczeń doszło do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, która umożliwi wybudowanie na placu wieżowca o wysokości 245 metrów, a tym samym znacznie podniosła wartość działki. Obecnie jest ona wyceniana na 120-160 milionów złotych. Jeżeli wieżowiec powstanie, będzie najwyższym budynkiem w Polsce. W 2013 roku decyzją Hanny Gronkiewicz-Waltz wydano z kolei zgodę na bezprzetargowe przyłączenie do niej siedmiu miejskich działek, co powiększyło działkę o ponad tysiąc metrów kwadratowych. Jak ustaliła stołeczna "Gazeta Wyborcza" nowi właściciele zapłacili za to miastu prawie 6 milionów złotych oraz zobowiązali się płacić rocznie 3 proc. wartości ziemi.

Z ustaleń gazety wynika także, że pełnomocnik trójki prawników, mecenas Robert Nowaczyk prowadzi wspólne interesy z Jakubem Rudnickim, byłym dyrektorem Biura Gospodarki Nieruchomościami, który decydował wówczas o zwrocie.

- Jakub Rudnicki, który był głównym "bohaterem" reprywatyzacji działki przy Chmielnej 70, odszedł z ratusza za porozumieniem stron. Dziwnym trafem zajmuje się teraz handlem roszczeniami. Jego brat odzyskuje obecnie kamienicę przy Placu Zbawiciela, a on sam wcześniej zwrócił sobie kamienicę przy Kazimierzowskiej 43 - komentuje tę sprawę w rozmowie z WP Jan Śpiewak, lider Miasto Jest Nasze. - Teraz władze Warszawy bez rozgłosu podjęły natomiast decyzję o odsunięciu BGN od spraw reprywatyzacji - dodaje radny dzielnicy Śródmieście.

Prawo i etyka

Wśród nowych właścicielu placu przy Chmielnej 70 największe emocje budzi nazwisko Grzegorza Majewskiego, który piastuje obecnie stanowisko dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. W przeszłości można było o nim usłyszeć m.in przy okazji procesu generała Czesława Kiszczaka, którego był obrońcą, oraz w sprawie FOZZ, jednej z największych afer gospodarczych III RP, w której bronił głównego oskarżonego - Grzegorza Żemka. Gdy pytamy o niego ludzi związanych ze środowiskiem adwokatów, słyszymy, że jest jednym z najlepszych obrońców w Polsce.

W opinii działaczy Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze skala niejasności związanych z przekazaniem działki oraz toczące się śledztwo powinny skłonić mecenasa Majewskiego do rezygnacji ze stanowiska szefa warszawskiej palestry.

- To, że mecenas Majewski do tej pory nie podał się do dymisji, świadczy o bardzo niskich standardach moralnych obowiązujących w warszawskiej adwokaturze. Jego wspólnikiem jest adwokat Robert Nowaczyk, który jest absolutnie skompromitowany. W sprawie kamienicy przy Poznańskiej 14, którą przejmował, toczy się obecnie dochodzenie prokuratorskie. Nie wiem co w takim towarzystwie robi szef ORA, ale myślę, że odpowiedź na to pytanie poznamy w toku śledztwa, które się toczy - komentuje Jan Śpiewak i dodaje: - Przecież on prowadzi wykłady z etyki! W ten sposób kształci nowe pokolenia adwokatów. W związku z tym pytam: jaki daje przykład młodym prawnikom? Myślę, że dopóki sprawa przejęcia działki przy Chmielnej 70 nie wyjaśni się do końca, to powinien zostać od tego odsunięty. To, że nadal piastuje swoje stanowisko, jest jakimś kiepskim żartem.

Warszawska palestra pytana o tę sprawę nabiera wody w usta. - Nie komentujemy tej sprawy. To wszystko, co mam w tym temacie do powiedzenia - mówi WP rzecznik ORA Michał Fertak. Nieoficjalnie udało nam się jednak dowiedzieć, że rada ORA dyskutowała na ten temat, a mecenas Majewski złożył wyjaśnienia w sprawie.

O ewentualną dymisję spytaliśmy również samego zainteresowanego. - Nie chcę komentować zarzutów Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Są one zupełnie niezasadne. Nie mieszam samorządu zawodowego do mojej prywatnej aktywności, która nie jest sprzeczna z prawem czy etyką zawodową - odpowiada mecenas Majewski. Gdy zwracamy jednak uwagę, że o nieprawidłowościach związanych z procesem reprywatyzacji mówił również Trybunał Konstytucyjny, w odpowiedzi słyszymy: - Trybunał Konstytucyjny mówił o reprywatyzacji dotyczącej kamienic zamieszkanych przez ludzi. W tym przypadku mówimy natomiast o pustej działce.

Z takimi argumentami zupełnie nie zgadza się Jan Śpiewak: - Wyrok TK dotyczył całej dzikiej reprywatyzacji, która opiera się konkretnie na paragrafie 156 kpa, który pozwala unieważniać decyzje administracyjne podjęte z rażącym naruszeniem prawa. Dotyczy to również działek - tłumaczy.

Swojego zdziwienia całą sprawą nie kryje również profesor Ewa Łętowska - pierwsza polska rzecznik praw obywatelskich oraz była sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz Trybunału Konstytucyjnego, której przedstawiliśmy okoliczności przejęcia placu przy Chmielnej 70.

- To on jest jeszcze urzędującym dziekanem ORA w Warszawie?! - pyta profesor Łętowska, która dodaje jednocześnie, że nie dziwi ją próba zainteresowania niejasnymi interesami członków korporacji. - Z doświadczenia w innych korporacjach wiem, że jest to częsta praktyka - dodaje.

Działania wspierające rozwój miasta

Gdy pytamy mecenasa Majewskiego o budzące wiele kontrowersji przejęcie działki, adwokat przekonuje, że nabył teren całkowicie legalnie i działa w dobrej wierze: - Nie komentuję doniesień medialnych. Jest to zbiór nieprawdziwych informacji, a ja jestem przedmiotem w tej sprawie. Prawa do nieruchomości nabyłem całkowicie legalnie, a teren, o którym mówimy, to trochę ponad 1/3 tego o czym rozpisują się media. W dobrej wierze prowadzę działania, które wspierają rozwój miasta. Są one zgodne z założeniami i koncepcjami architektów oraz planistów. W tej sprawie czuję się poszkodowany.

- Występując o zwrot sprawdzaliśmy dostępne dokumenty w latach 2010-2012. Na ich podstawie, w zaufaniu do organów administracji, otrzymaliśmy stosowną zgodę od Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Następnie ratusz wydał pozytywną decyzję o zwrocie nieruchomości. W maju 2016 roku na stronie internetowej Ministerstwa Finansów, Chmielna 70 nie widniała jako działka, za którą zostało wypłacone odszkodowanie właścicielom lub ich spadkobiercom. Skoro Ministerstwo Finansów nie uzupełniło tej listy od lutego 2011 roku do maja 2016 roku, to niby czemu ja miałem domniemywać, że takie odszkodowanie mogło zostać wypłacone? Zatem wszedłem w posiadanie tej działki zgodnie z prawem. Przypominam, że dotychczas żaden organ państwowy nie zakwestionował zasadności zwrotu, a cała dyskusja oparta jest jedynie na przypuszczeniach jednej z organizacji pozarządowych - tłumaczy WP mecenas Majewski.

Zajmujący się tą sprawą tygodnik "wSieci" opublikował jednak dokumenty, z których wynika, że na podstawie pisma Ministerstwa Finansów z lutego 2011 roku można było wywnioskować, że odszkodowanie za plac zostało wypłacone.

- Nigdy nie widziałem tych dokumentów i nigdy wcześniej ich nie było. Proszę zwrócić uwagę, że duński dokument opublikowany w tygodniku "wSieci", wskazuje, że utworzono fundusz w wysokości 35.000 koron na rzecz ewentualnej wypłaty panu Martinowi - specjalne subkonto funduszu ("Serkonto 2"). To nie wskazuje w żaden sposób czy i kiedykolwiek zostały pobrane jakieś kwoty tytułem rekompensaty za działkę Chmielna 70 - tłumaczy pytany o tę sprawę mecenas Majewski.

Jednak po aktualizacji z dnia 28 czerwca 2016 w wykazie Ministerstwie Finansów wyraźnie widać, że plac został spłacony. Co więcej w rubryce uwagi czytamy: "odmowa przyjęcia odszkodowania przez wnioskodawcę. Odszkodowanie zdeponowane na specjalnym koncie. Podjęte przez spadkobierców".

- To czy Martin Holger odebrał pieniądze czy nie, nie ma żadnego znaczenia. Mecenas Majewski jako adwokat powinien zdawać sobie doskonale sprawę z tego, że jeżeli był to obywatel Danii, to został spłacony przez polskie państwo na mocy umowy z 1953 roku. Brak wiedzy szkodzi, a w przypadku szefa ORA jak widać nawet podwójnie - zwraca uwagę Jan Śpiewak.

Pod lupą prokuratury

Sprawa zwrotu działki przy Chmielnej 70 jest obecnie badana przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie, do której zawiadomienie złożyło Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze.

- Badamy czy nie doszło do przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych Biura Gospodarowania Nieruchomościami m.st. Warszawy w procedurze zwrotu działki zlokalizowanej pod przedwojennym adresem Chmielna 70 w Warszawie oraz niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych Ministerstwa Finansów polegającego na niewydaniu decyzji administracyjnej w przedmiocie nabycia przez Skarb Państwa praw do nieruchomości przy ul.Chmielnej 70 - poinformowała WP prokuratura.

Z informacji, które nam przekazano wynika, że śledztwo jest w toku, a z uwagi na charakter sprawy ciężko jest obecnie wskazać nawet w przybliżeniu termin jej zakończenia. Do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (209)