PolskaProkuratura przedstawiła dowody winy Dariusza P. ws. podpalenia domu w Jastrzębiu Zdroju

Prokuratura przedstawiła dowody winy Dariusza P. ws. podpalenia domu w Jastrzębiu Zdroju

Opinia biegłego wskazująca na celowe podłożenie ognia to jeden z dowodów obciążających Dariusza P., podejrzanego o podpalenie w ubiegłym roku w Jastrzębiu Zdroju domu, w którym spali jego bliscy. W pożarze zginęła żona P. i czworo dzieci. Na winę Dariusza P. wskazują także inne dowody.

28.03.2014 | aktual.: 28.03.2014 16:32

Prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zarzuciła mężczyźnie zabójstwo. Motywem miała być chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia. W piątek śledczy oficjalnie opowiedzieli o dowodach obciążających aresztowanego dzień wcześniej podejrzanego.

Dowód 1: ogień podłożono w sześciu miejscach, dom jak twierdza

Jak przekazał rzecznik prokuratury Michał Szułczyński, pierwszym z dowodów jest opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, jednoznacznie wskazująca na podpalenie. Ogień podłożono w mieszkaniu w sześciu miejscach. Żaluzje domu były zamknięte i zablokowane w taki sposób, by nie można ich było otworzyć. W domu nie było też śladów włamania.

Aby upozorować przypadkowe powstanie pożaru, sprawca podłożył martwą mysz. Chodziło o zasugerowanie, że przegryzła kable, doprowadzając do zwarcia. Na zlecenie prokuratury przeprowadzono sekcję zwłok gryzonia. Okazało się, że zdechł wcześniej niż doszło do pożaru, na skutek urazu mechanicznego.

Dowód 2: Dariusz P. w czasie pożaru był w pobliżu domu

Podejrzanego obciążają też logowania jego telefonu do sieci komórkowej - okazało się, że wbrew twierdzeniom w chwili pożaru był w pobliżu domu, a nie kilkanaście kilometrów od niego. Zdaniem biegłych Dariusz P. sam sobie wysyłał sms-y z pogróżkami, aby skierować śledztwo na fałszywe tory. Znaleziono przy nim telefon, z którego wysyłano te wiadomości.

Już krótko po tragedii opinia biegłego wskazała, że doszło do podpalenia. P. tłumaczył, że ktoś, kto podpalił jego dom, wcześniej wysyłał mu sms-y z groźbami.

Przez kolejne miesiące śledczy gromadzili obciążające Dariusza P. dowody. Teraz na ich podstawie mężczyznę zatrzymano. Prokurator przedstawił mu w czwartek zarzut spowodowania pożaru i zabicia w ten sposób pięciu członków rodziny, a także usiłowania zabójstwa szóstej osoby - najstarszego syna.

Dariusz P. na miejscu tragedii

Dariusz P. odpierał zarzuty. Jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze, policjanci zawieźli w czwartek zatrzymanego do domu, gdzie z jego udziałem przeprowadzono przeszukanie. - Nie mam nic wspólnego z tym pożarem, rodzina jest dla mnie najważniejsza - mówił P. dziennikarzom.

Po przedstawieniu zarzutów prokuratorzy wnioskowali o aresztowanie podejrzanego. Gliwicki sąd uwzględnił ich wniosek. Jeśli zarzuty się potwierdzą, Dariuszowi P. będzie groziło dożywocie.

Prokuratura dotąd nie mówiła oficjalnie o motywie, jakim miał kierować się Dariusz P. Według nieoficjalnych informacji ze śledztwa miało chodzić o polisy ubezpieczeniowe na członków rodziny, wykupione na krótko przed tragedią. Według mediów P., który prowadził zakład produkujący meble, miał poważne długi.

Regionalne media podały też m.in., że mężczyzna miał w trakcie małżeństwa spotykać się z kilkoma kobietami, a w tym roku zaręczyć się. Podczas przesłuchań miał również podać, że leczył się psychiatrycznie. W piątek prokuratura przekazała, że nie będzie informować o życiu osobistym podejrzanego, a także o stanie jego zdrowia psychicznego. W toku śledztwa konieczna będzie jeszcze m.in. opinia biegłych, którzy wypowiedzą się na temat poczytalności podejrzanego.

Pożar miał miejsce 10 maja ub. roku w domu jednorodzinnym, w którym mieszkała 7-osobowa rodzina. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze, paliła się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Pożar przeżył jedynie 17-letni syn. 42-letni Dariusz P., ojciec rodziny, w chwili pożaru miał przebywać w swoim warsztacie stolarskim, oddalonym od domu o kilkanaście kilometrów.

Cała piątka spoczęła w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju. Żegnali ich członkowie rodziny, mieszkańcy miasta i metropolita katowicki abp Wiktor Skworc, który przed tragedią odwiedził rodzinę P. podczas swej wizytacji w parafii.

Podczas uroczystości pogrzebowych abp Skworc wspominał zaangażowanie rodziny P. w życie Kościoła.

Również ks. Bogusław Zalewski, proboszcz parafii Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Jastrzębiu Zdroju, do której należała rodzina, mówił, że z tą rodziną kojarzy mu się dobro, a on sam nie potrafi sobie wytłumaczyć, zrozumieć tej sytuacji.

- Znam jego i całą rodzinę z najlepszej strony - jako dobrą rodzinę, funkcjonującą w pozytywnych relacjach. Świetnie wychowywali dzieci. Nie jestem w stanie nic powiedzieć, bo kojarzy mi się z nimi samo dobro. Tu nie chodzi tylko o zaangażowanie w życie Kościoła, to byli też moi uczniowie; w sensie charakteru, stylu bycia - widziałem tam samo dobro. Więc ja nie potrafię tego pojąć - zaznaczył ks. Zalewski.

Zmarły 10-latek był ministrantem, jego starsze siostry działały w Stowarzyszeniu Dzieci Maryi, a matka brała udział w ruchu "Światło-Życie". Sam Dariusz P. był szafarzem komunii świętej.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)