Prokuratura powołała zespół do sprawy kopalni "Wujek"
Prokuratura Okręgowa w Katowicach powołała czteroosobowy zespół prokuratorów do prowadzenia śledztwa w sprawie piątkowej katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk". Przesłuchania w tej sprawie nie będą jednak prowadzane wspólnie z inspektorami nadzoru górniczego - taką decyzję podjął Prokurator Krajowy Edward Zalewski.
22.09.2009 | aktual.: 22.09.2009 16:21
Jak poinformowała rzeczniczka katowickiej prokuratury prok. Marta Zawada-Dybek, do zespołu powołani zostali doświadczeni prokuratorzy. Z wcześniejszych informacji wynika, że byli oni m.in. w przeszłości zaangażowani w śledztwo po zawaleniu się hali wystawowej MTK w styczniu 2006 r.
Prokurator Okręgowy chciał, by wszelkie przesłuchania w tej sprawie były prowadzone wspólnie przez prokuratorów oraz inspektorów Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach (OUG). Według Zawady-Dybek, chodziło o to, by niepotrzebnie nie dublować przesłuchań prokuratury oraz komisji ekspertów powołanej dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego (WUG). Dotychczasowe przesłuchania - prowadzone przez śledczych prokuratury i śląskiej policji - odbywały się bez udziału inspektorów.
Nie zgodził się jednak na to Prokurator Krajowy. Jak podała jego rzeczniczka Katarzyna Szeska, prok. Zalewski zdecydował, że przesłuchania górników mają być prowadzone przez prokuraturę "bez udziału jakichkolwiek osób czy instytucji spoza prokuratury". - Śledztwo prowadzi niezależny prokurator, a urząd górniczy może prowadzić swoje postępowanie, czego prokuratura mu nie utrudnia - powiedziała Szeska.
Jak podała prok. Zawada-Dybek, w ramach śledztwa przesłuchano już "kilka osób". We wtorek trwały przesłuchania kolejnych świadków, śledczy zabezpieczali też dalsze materiały kopalnianej dokumentacji.
Rzeczniczka katowickiej prokuratury przypomniała, że już w piątek zostali wstępnie przesłuchani ratownicy biorący udział w akcji ratunkowej. Zastrzegła, że nie może informować o szczegółach przesłuchań prowadzonych w ramach śledztwa.
Wskazała jednak, że do prokuratury zgłosił się już górnik, który po katastrofie przekazał mediom informacje o nieprawidłowościach związanych z pomiarami metanu w "Wujku". Chodzi o autora filmu dostarczonego w kwietniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, mającego dokumentować owe uchybienia. Górnik ten zostanie przesłuchany w najbliższych dniach.
W środę zostanie wykonana sekcja zwłok górnika, który w poniedziałek zmarł we Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej. Wydano już zgodę na odbiór ciał 13 górników zmarłych wcześniej w wyniku katastrofy. We wtorek część rodzin odebrała już ich w pełni zidentyfikowane zwłoki.
Według katowickich śledczych śledztwo będzie miało "żmudny charakter". - Koniecznych jest wiele przesłuchań, wiele czynności. Cały czas czekamy na możliwość zjazdu na dół kopalni celem przeprowadzenia tam wizji lokalnej, oględzin - będzie to bardzo istotna okoliczność dla czynienia ustaleń w tej sprawie - zaznaczyła prok. Zawada-Dybek.
Na pytania o różne wątki związane z domniemanymi nieprawidłowościami, dotyczącymi m.in. czasu od katastrofy do wezwania karetek, czy doniesień o naruszeniach przepisów w kopalni prok. Zawada-Dybek odparła, że śledztwo "dotyczy wszelkich nieprawidłowości, które są związane z tym zdarzeniem".
Prokurator odniosła się też do medialnych doniesień, jakoby po katastrofie ktoś miał odkręcić jeden z czujników metanowych. - Z polecenia kierującego akcją ratowniczą w piątek taki czujnik z powodu jego uszkodzenia został zabezpieczony, faktycznie - bez wcześniejszego powiadomienia prokuratora uczestniczącego w oględzinach miejsca zdarzenia - oświadczyła.
Jak wyjaśniał też tego dnia prezes Wyższego Urzędu Górniczego Piotr Litwa, uszkodzony czujnik został wymontowany, zabezpieczony do badań i zastąpiony nowym na polecenie kierownika akcji ratowniczej. Jeden z ratowników przyniósł ów czujnik do sztabu akcji, gdzie przekazano go policji.