Prokuratura postawiła zarzuty menadżerom NFI
Dziesiątki milionów złotych zarobiły w
krótkim czasie osoby, które zainwestowały w narodowe fundusze
inwestycyjne. Siódmy NFI jest pierwszym, w przypadku którego
sprawa trafi do sądu i do... parlamentu - pisze "Parkiet".
Warszawska Prokuratura Apelacyjna postawiła już zarzuty - o wykorzystanie informacji poufnych - dwóm osobom związanym z Siódmym NFI oraz białostocką firmą BE4. Z informacji "Parkietu" wynika, że chodzi o Piotra Adamczyka i Andrzeja Wyglądałę.
"Parkiet" przypomina: na przełomie 2003 i 2004 roku BE4 tanio przejęła dużą część akcji Siódmego NFI i uzyskała nad nim kontrolę. Było to możliwe, jak wiele wskazuje, dzięki tajnym umowom z innymi narodowymi funduszami inwestycyjnymi i przychylności Skarbu Państwa. Prawdopodobnie BE4 działała według z góry ustalonego planu, który przedstawiła kredytującemu ją bankowi. Na inwestycję wydała niespełna 19 mln zł. Szybko odzyskała w gotówce prawie 42 mln zł sprzedając część akcji... funduszowi i pobierając od niego dywidendę. Ma też wciąż papiery NFI, których rynkowa wartość oscyluje w ostatnich miesiącach w przedziale 30-85 mln zł.
Jej udziałowcy podzielili się gotówką, a samą firmę, razem z akcjami NFI, w ostatnich tygodniach sprzedali. Nie wiadomo, za ile.
Prokuratura podejrzewa, że ich inwestycje nie byłyby tak udane, gdyby nie wykorzystanie poufnych informacji. Wkrótce oskarży ich o to przed sądem.
Jednak nie tylko prokuratura i sąd prześwietlą inwestycje w Siódmym NFI. "To z pewnością jest sprawa dla sejmowej komisji śledczej" - mówi Tomasz Markowski z PiS, wiceprzewodniczący komisji skarbu. Zdaniem T. Markowskiego, staną przed nią m.in. ministrowie skarbu i ich zastępcy, którzy kierowali ministerstwem w czasach, kiedy BE4 i podobne jej firmy zbijały kokosy na inwestycjach w NFI. (PAP)