Prokuratura podaje nowe fakty ws. 4‑latka z Gliwic
Prokuratura wydzieli wątek znęcania się Patrycji J. nad Julią B. matką 4-letniego Ignacego. Cały czas trwają czynności mające na celu ustalić, co tak naprawdę działo się w najbliższym otoczeniu czterolatka, który ze śladami pobicia w samych butach wyszedł na ulicę. Prokuratura nie potwierdza wersji jednej z sąsiadek, która w mediach opowiadała o kocyku i poduszce w piwnicy.
08.08.2024 | aktual.: 08.08.2024 17:21
4-latek z Gliwic wyszedł w domu w samych butach i błąkał się po ulicy Warszawskiej. Jak przekazała prokuratura, chłopczyk w pewnym momencie zaczepił Ukrainkę - Yulię B., którą poprosił o wodę. Kobieta natychmiast zaprowadziła go na komisariat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazuje się, że Julia B. po urodzeniu dziecka została sama i zamieszkała z matką, a według doniesień mediów po jej śmierci związała się z Patrycją J., która miała dwójkę własnych dzieci. Były partner Julii B. - ojciec Ignasia - jest poszukiwany przez policję.
Matka i partnerka stosowały przemoc
Prokuratura ustaliła, że Patrycja J. znęcała się fizycznie i psychicznie nad dzieckiem partnerki w ten sposób, że "wyzywała dziecko słowami obelżywymi, straszyła oddaniem do domu dziecka, karała długotrwałym siedzeniem w szafie, pozbawiała go picia i jedzenia, zabraniała załatwiania potrzeb fizjologicznych, rzucała dzieckiem o ścianę, szarpała je za uszy, gryzła, uderzała pięściami i kablem po całym ciele, dusiła i kopała małoletniego".
"Jego matka (Julia B. - red.) nie reagowała na zachowanie partnerki i sama stosowała wobec dziecka przemoc słowną i fizyczną - dawała mu klapsy i wyzywała" - przekazywała w komunikacie prokuratura.
- Główny zarzut wobec matki jest taki, że nie reagowała na przemoc wobec dziecka. Obie kobiety złożyły wyjaśnienia i nie przyznały się do winy. Julia B. tłumaczyła, że sama była podmiotem przestępstwa, znęcania ze strony Patrycji J. Ten wątek zostanie wydzielony do oddzielnej sprawy - uzupełniła w rozmowie z WP Karina Spruś, rzeczniczka prokuratury w Gliwicach.
Sąd Rejonowy w Gliwicach zastosował w sobotę środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania wobec Julii B. oraz Patrycji J.
Karina Spruś podkreśliła, że stan dziecka jest obecnie dobry. - Chłopiec ma szpotawość stóp, ale to prawdopodobnie wada wrodzona. Pytanie, czy mogła się pogłębiać z uwagi na brak należytej opieki nad dzieckiem. Żeby to ustalić, potrzebna jest kompleksowa opinia - przekazała prokurator.
Będą kolejne przesłuchania
Śledczy będą przesłuchiwać kolejnych świadków. - Z informacji, które na tę chwilę posiadamy, wynika, że w mieszkaniu były interwencje policji, ale dotyczyły one zakłócania ciszy, czy awantur pomiędzy kobietami - usłyszeliśmy.
Śledczy sprawdzili też wątek, o którym w rozmowie z "Faktem" mówiła jedna z sąsiadek. Kobieta rzekomo miała widzieć w piwnicy kocyk i poduszkę, na której rzekomo mógł spać Ignacy.
- To jest niczym niepotwierdzona informacja. W czasie postępowania nie zabezpieczono kocyka i poduszki. Nie posiadamy takich informacji, policja nie zabezpieczyła takich śladów - odniosła się Spruś.
Prokuratura dziwi się, że sąsiedzi w rozmowie z mediami opowiadają historię tej rodziny, a kiedy dochodziło do sytuacji, żaden z nich nie zadzwonił na 112.
- Pozostanie kwestia uzyskania kompleksowej opinii biegłego dot. charakteru obrażeń i długotrwałości ich skutków. Być może będzie próba przesłuchania tego chłopczyka przed sądem w obecności biegłego psychologa - podsumowała rzeczniczka prokuratury.
Dzieci Patrycji J. trafiły do pieczy zastępczej. Nie mogły trafić do ojca, bo mężczyzna odbywa karę więzienia.
Czytaj też: