Prokuratura nie potwierdza informacji o śmierci Ewy Tylman
Poznańska prokuratura nadal nie potwierdza informacji policji o śmierci zaginionej przed tygodniem Ewy Tylman. - Wszczęte zostało śledztwo w kierunku wzięcia zakładnika w celu zmuszenia go do określonego zachowania się - powiedziała na popołudniowej konferencji prasowej Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Wcześniej policja podała, że "jest przekonana o śmierci" kobiety i szuka ciała w Warcie. Po całonocnym eksperymencie policjanci zatrzymali mężczyznę, który po imprezie odprowadzał kobietę do domu. Jak nieoficjalnie dowiedziała się Wirtualna Polska, wyznał on policji podczas eksperymentu, że Ewa wpadła do rzeki.
02.12.2015 | aktual.: 02.12.2015 20:24
Z informacji Wirtualnej Polski wynikało, że mężczyzna może usłyszeć zarzut zabójstwa, nieumyślnego spowodowania śmierci lub nieudzielenia pomocy ze skutkiem śmiertelnym.
Rzecznik poznańskiej policji Andrzej Borowiak w rozmowie z WP powiedział, że nie został upoważniony przez prokuraturę do ujawniania treści zeznań, ani informowania, jaki zarzut usłyszał mężczyzna. - Zarzut może się jeszcze zmienić - dodał.
Rzeczniczka prokuratury okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus powiedziała, że nie odnaleziono ciała dziewczyny, nie można zatem przekazywać informacji o jej śmierci. Dodała, że w prokuraturze toczą się czynności z udziałem zatrzymanego w tej sprawie. Według prokuratury, nie ma żadnych dowodów na to, że Ewa Tylman nie żyje.
Mazur-Prus powiedziała, że jest kilka wersji tego, jak potoczyły się wypadki. Śledczy chcą odtworzyć to, co wydarzyło się od momentu, gdy Ewa T. i jej kolega zniknęli z zasięgu kamer monitoringu. Zaznaczyła "przedwczesne jest też twierdzenie, że zatrzymany przyczynił się do jej śmierci".
Ewa Tylman wracała w nocy po imprezie do domu, odprowadzał ją kolega. Po raz ostatni jej sylwetkę zarejestrowały kamery monitoringu około godziny 3.20 w okolicach ul. Mostowej, przed mostem Rocha. Według policji, mężczyzna miał przyczynić się do śmierci 26-latki. Na razie nie wiadomo, gdzie może znajdować się ciało kobiety, przeszukiwane są nurty Warty.
"Doszło do incydentu"
- Jesteśmy bardzo blisko wyjaśnienia okoliczności śmierci Ewy Tylman - informowała wcześniej policja na konferencji prasowej.
- W pobliżu mostu Rocha doszło do incydentu z udziałem Ewy Tylman i jej kolegi. Przeprowadziliśmy eksperyment procesowy, pojawiły się nowe okoliczności i dowody. Zatrzymaliśmy kolegę zaginionej - podawały służby.
Borowiak poinformował, że mężczyzna został zatrzymany po tzw. eksperymencie procesowym. Eksperyment polegał m.in. na odtworzeniu drogi, jaką pokonała wracająca nocą do domu zaginiona.
Prokuratura nie potwierdza informacji o śmierci poszukiwanej kobiety. - Przeprowadzony eksperyment procesowy dał nam dużo nowych informacji. Z uwagi na fakt, że okoliczności te muszą być zweryfikowane, nad czym bardzo intensywnie pracuje policja, treść ustaleń nie może być podana do wiadomości publicznej - powiedziała Magdalena Mazur-Prus.
Jak mówił na antenie TVN24 Paweł Moczydłowski, kryminolog, eksperyment procesowy mógł polegać na powtórzeniu tego, co wcześniej mężczyzna zeznawał policji poprzez odtwarzanie wydarzeń bezpośrednio na miejscu zdarzenia. - Służy to sprawdzaniu, na ile to, co ujawnił było prawdziwe oraz jest formą przesłuchania - dodał.
Przeczytaj również:
Kryminolog o śmierci Ewy Tylman: tu zawarte są informacje, w jaki sposób zginęła
Policja jest przekonana, że ciało dziewczyny znajduje się w Warcie. Służby będą teraz przeszukiwać rzekę. Jak powiedział Borowiak Wirtualnej Polsce, służby wytypowały 20 miejsc, gdzie poszukiwania będą prowadzone w pierwszej kolejności. Nie wiadomo jednak, ile potrwają prace.
26-letnia poznanianka ostatni raz była widziana w nocy z 22 na 23 listopada, gdy w towarzystwie znajomego wracała z imprezy w jednym z poznańskich klubów. Oboje rozstali się na ul. Mostowej. Jak się okazało, nie dotarła do miejsca zamieszkania.
Borowiak powiedział w rozmowie z WP, że przesłuchano wszystkich uczestników zabawy, którzy potwierdzili, że mężczyzna wypił bardzo dużą ilość alkoholu.
Andrzej Borowiak podał, że w trakcie prowadzonych dotąd działań kilkakrotnie zostały przeszukane tereny nadwarciańskie, policjanci przejrzeli monitoringi i przesłuchali osoby, które widziały kobietę w dniu zaginięcia.
Do poszukiwania kobiety, poza policją, włączyła się straż pożarna. Kobietę szukała także wynajęta przez rodzinę zaginionej prywatna agencja detektywistyczna. Do poszukiwań użyte były łodzie, sonary, drony, śmigłowiec z kamerą termowizyjną, patrole konne, a także robot do przeszukiwania studzienek kanalizacyjnych.
Zaginięcie 26-latki poruszyło poznaniaków, którzy pomagali w poszukiwaniach m.in. poprzez udostępnianie komunikatu o jej poszukiwaniach na Facebooku. W poszukiwania zaangażowano kilkudziesięciu wielkopolskich policjantów oraz specjalistów z Komendy Głównej. Oprócz tego użyto łodzie, dron i patrole konne.
Rutkowski ma trop
Wynajęty przez rodzinę zaginionej 26-letniej poznanianki Krzysztof Rutkowski zaprezentował we wtorek nagrania z monitoringu - jedno z nich pochodziło z kamery na parkingu znajdującym się przy kortach obok Politechniki Poznańskiej.
Z nagrań Rutkowski wyciągał wniosek, że Tylman przeszła przez most św. Rocha; ślad urywał się przy kampusie Politechniki Poznańskiej, gdzie musiała się rozdzielić z towarzyszącym jej przez całą noc Adamem Z. Na filmie - zdaniem detektywów - widać, jak ktoś podbiega do kobiety.
Znany właściciel biura detektywistycznego cały czas mówił o różnych hipotezach. Jedna mówiła o tym, że mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku i Ewa Tylman wpadła do rzeki - taką wersję za najbardziej prawdopodobną uważała policja. Inna mówiła o tym, że młoda atrakcyjna kobieta, będąca w stanie dużego upojenia alkoholem, mogła zostać uprowadzona w celach seksualnych.
Rutkowski poinformował, że we wtorek odezwał się do niego znajomy biznesmen z Konina, który zaoferował milion złotych dla osoby, która wskaże, gdzie jest żywa Ewa Tylman.