PolskaProkuratura: nie było nacisków w śledztwie ws. Blidy

Prokuratura: nie było nacisków w śledztwie ws. Blidy

Według Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach,
nie ma żadnych informacji, aby w śledztwie dotyczącym b. posłanki
SLD Barbary Blidy na prokuratorów były wywierane jakiekolwiek
naciski. Wobec jednego z prokuratorów, który mówił, iż ma wiedzę
na temat takich nacisków, ale nie ujawnił jej przełożonym, trwa
postępowanie dyscyplinarne.

26.07.2007 | aktual.: 26.07.2007 18:29

W kwietniu Blida popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem.

Informację w tej sprawie przedstawił na konferencji prasowej szef katowickiej prokuratury apelacyjnej, Tomasz Janeczek.

Konferencję zwołano po doniesieniach radia RMF FM, którego reporterzy, wraz z dziennikarzami "Gazety Wyborczej" dotarli do stenogramu zapisu rozmowy Janeczka z jego podwładnym, prowadzącym wcześniej sprawę Blidy prok. Emilem Melką. Rozmowę nagrał Janeczek, bez wiedzy Melki.

Według RMF i "GW", Janeczek namawiał Melkę do napisania oświadczenia, w którym miałby on zdementować informacje prasowe, mówiące o naciskach politycznych na śledczych zajmujących się tzw. aferą węglową. Doniesienia te prokurator apelacyjny nazwał nieprawdziwymi i zmanipulowanymi; zapowiedział, że rozważy wystąpienie na drogę sądową.

Janeczek - według jego relacji - wezwał do siebie Melkę w maju tego roku, po artykule "Dziennika", z którego wynikało, że prokurator ten został wcześniej odsunięty od śledztwa w sprawie Blidy, bo nie był przekonany do postawienia jej zarzutów. Sprawę przejęli inni prokuratorzy. Do szefa prokuratury - jak mówił - także z innych źródeł, wewnątrz tej instytucji, dochodziły głosy, że prok. Melka rozpowiada o rzekomych naciskach politycznych w tej sprawie, o których nie powiedział przełożonym.

Prokurator apelacyjny podkreślił, że jego nagrana rozmowa z Melką miała charakter służbowy. Żądał w niej od podwładnego, aby niezwłocznie na piśmie przedstawił wszystkie posiadane informacje na temat rzekomych nacisków w tej sprawie z czyjejkolwiek strony oraz odniósł się do stwierdzeń prasowych. Rozmowę nagrał, by - jak mówił - "odzwierciedlała rzeczywisty przebieg zdarzenia". Zapewnił, że była to jedyna nagrana przez niego rozmowa w prokuraturze. Nie uważa, by było to coś złego. Chciał - jak mówił - mieć dowód na stanowisko Melki wyrażone "od siebie", nie pod wpływem przełożonych. O nagraniu wiedział uczestniczący w rozmowie naczelnik jednego z wydziałów.

Jeżeli doszły do mnie jakiekolwiek informacje o tym, że ktokolwiek, w szczególności kierownictwo prokuratury apelacyjnej, wywierało jakiekolwiek bezprawne naciski na pana prokuratora Melkę lub jakąkolwiek inną osobę, w jakimkolwiek celu, w jakimkolwiek kierunku, moim obowiązkiem jako przełożonego było podjęcie stosownych działań i one zostały podjęte. Poprosiłem pana Melkę, by odniósł się, by powiedział prawdę, całą prawdę i - podkreślam, bo dziesięć razy to powtórzyłem - tylko prawdę - powiedział prok. Janeczek.

Podczas tej rozmowy - według Janeczka - Melka miał nadal twierdzić, że ma informacje o naciskach, ale nie powiedział jakie, bo "pozbyłby się argumentów, które może przedstawić później". Powiedział natomiast, że przedstawi je przed ewentualną komisją śledczą w tej sprawie. Natomiast w oświadczeniu, które potem - na żądanie Janeczka - napisał - o żadnych naciskach w sprawie stawiania zarzutów Blidzie i innym osobom nie było już mowy.

W tej sytuacji, w związki z rozbieżnościami w ustnych i pisemnych deklaracjach prokuratora, wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne, prowadzone przez rzecznika dyscyplinarnego PA w Gdańsku. Tam też trafił zapis nagranej przez Janeczka rozmowy. Według prokuratura apelacyjnego, w przesłuchaniu - w charakterze obwinionego - Melka wycofał się ze stwierdzeń, jakie padły w nagranej rozmowie. Miał tłumaczyć to m.in. emocjami, a stwierdzenie o komisji śledczej - żartem dla rozładowania atmosfery. Zapewniał, że nikt na niego nie naciskał. Wyraził ubolewanie w związku z użyciem niektórych słów.

Janeczek przypomniał przekazywane już po majowym artykule "Dziennika" informacje, że Melka nie został odsunięty od śledztwa w sprawie Blidy, ponieważ nie widział powodu do stawiania jej zarzutów, ale był skierowany do kontynuowania śledztwa w sprawie katastrofy katowickiej hali wystawowej, ponieważ taka była konieczność. O stawianiu jakichkolwiek zarzutów na ówczesnym etapie śledztwa nie było wówczas - co miał przyznać sam Melka - w ogóle mowy, a śledztwo było prowadzone w sprawie, a nie przeciwko komukolwiek.

Według Janeczka, decydując o postawieniu Blidzie zarzutu pomocnictwa we wręczeniu łapówki, prokuratorzy prowadzący sprawę kierowali się własnym sumieniem i oceną materiału dowodowego. Jak powiedział, gdyby to on prowadził śledztwo, zdecydowałby o postawieniu Blidzie także zarzutu przyjęcia korzyści majątkowej od Barbary Kmiecik. Prokuratorzy prowadzący byli jednak innego zdania i nie postawili takiego zarzutu.

Pytany o przyszłość prok. Melki w katowickiej prokuraturze, Janeczek nie chciał uprzedzać efektów postępowania dyscyplinarnego. Ocenił, że Melka uchybił godności prokuratora. Jego pracę, m.in. w śledztwie dotyczącym katastrofy hali MTK i innych, Janeczek ocenił negatywnie. Według niego, Melka przesłuchuje mniej więcej jedną osobę na miesiąc, a śledztwo w sprawie hali powinno być dawno zakończone, podobnie jak inne ślimaczące się postępowania.

Tymczasem szef SLD Wojciech Olejniczak uważa, że doniesienia radia RMF FM i "GW" są kolejnym dowodem na konieczność powołania komisji śledczej do zbadania okoliczności śmierci Blidy.

Sojusz od początku tragicznego finału akcji CBA w domu b. posłanki lewicy domaga się powołania takiej komisji w Sejmie. Marszałek Ludwik Dorn uważa jednak, że nie było do tej pory okoliczności, które dyktowałyby konieczność poddania wniosku SLD pod głosowanie._ Mam nadzieję, że marszałek Dorn nie będzie już czekał na kolejne argumenty_ - powiedział Olejniczak.

Jego zdaniem, doniesienia medialne na temat nacisków prokuratorskich w sprawie śledztwa dotyczącego mafii węglowej "to dowód, że sprawa od początku była upolityczniona, a prokuratorzy działali pod dyktando polityków i byli nakłaniani do aresztowania Barbary Blidy".

Na pierwszym powakacyjnym posiedzeniu Sejmu SLD ponowi wniosek o powołanie komisji śledczej. Olejniczak podkreślił, że niedługo minie pół roku jakie przysługuje marszałkowi Sejmu na rozpatrzenie postulatu SLD i po tym terminie, bez względu na opinię Dorna Sejm będzie mógł głosować nad powołaniem komisji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)