Prokuratura będzie odtajniać proces starachowicki
Kielecka prokuratura okręgowa, która oskarżyła posłów Zbigniewa Sobotkę, Andrzeja Jagiełłę i Henryka Długosza o przeciek w aferze starachowickiej zadeklarowała, że w toku procesu "dołoży wszelkich starań, aby w jak najszerszym - możliwym - zakresie proces mógł się toczyć w warunkach jawności".
16.02.2004 16:25
Taka jest odpowiedź prokuratury na pismo posła Przemysława Gosiewskiego (PiS), który zwrócił się do niej o odtajnienie akt śledztwa w sprawie "przecieku".
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw Sobotce, Jagielle i Długoszowi wyłączając jawność zebranych w trakcie śledztwa materiałów operacyjnych policji. Uznano bowiem, że ich odtajnienie mogłoby spowodować ujawnienie danych policjantów i ich współpracowników, działających pod przykryciem.
W udostępnionej przez Gosiewskiego odpowiedzi prokuratora okręgowego w Kielcach Aleksandry Tomaszewskiej na pismo parlamentarzysty, szefowa prokuratury powtórzyła, że na podstawie przepisów ustawy o ochronie informacji niejawnych, "tylko wytwórca dokumentu jest uprawniony do zniesienia nadanej uprzednio klauzuli".
Dodała, że prokuratura "zwracała się z wnioskami do właściwych podmiotów o zniesienie takich klauzul z dwóch kluczowych w sprawie dokumentów. Niestety, decyzje właściwych organów były w tym zakresie odmowne" - wyjaśniła Tomaszewska. Sporządzając akt oskarżenia, prokuratura w znacznej części opierała się na dokumentach niejawnych, toteż i jego uzasadnienie musiało zostać opatrzone klauzulą tajności - dodała prokurator.
Komentując pismo prokuratury Gosiewski powiedział, że "z nadzieją podchodzi do wypowiedzi ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka", który przed tygodniem również opowiedział się za odtajnieniem materiałów dowodowych w sprawie starachowickiej. "Nic nie powinno być ukrywane i wszystko, co tylko możliwe, powinno być udostępnione opinii publicznej. Także w sprawie starachowickiej" - oznajmił wówczas minister.
"Myślę, że za tą wypowiedzią pójdą konkrety i że jednak w tej batalii o jawność procesu starachowickiego uda się otworzyć drzwi i wpuścić trochę sprawiedliwości społecznej" - mówił poseł PiS. Dodał, że minister sprawiedliwości-prokurator generalny ma już za sobą precedens w tej sprawie, bowiem odtajnił zeznania gen. Antoniego Kowalczyka, byłego komendanta głównego policji.
Andrzeja Jagiełłę (dawniej SLD, obecnie Partia Ludowo- Demokratyczna) i Henryka Długosza (dawniej SLD) oskarżono o utrudnianie postępowania karnego. Byłego wiceszefa MSWiA Zbigniewa Sobotkę (SLD) o ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej, a także "godzenie się na utrudnianie postępowania przygotowawczego oraz na narażenie działających pod przykryciem policjantów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowia w trakcie realizowanego zakupu kontrolowanego broni palnej, amunicji i narkotyków".
Ze śledztwa wyłączono materiały dotyczące składania niezgodnych z prawdą zeznań i zatajania prawdy przez przesłuchiwanego w charakterze świadka ówczesnego komendanta głównego policji gen. Antoniego Kowalczyka. Sprawa tych zeznań ma być rozpoznana w odrębnym śledztwie.
Według uzasadnienia prokuratury, dołączonego do przekazanego Sejmowi wniosku o uchylenie Sobotce immunitetu, 25 marca 2003 roku w Warszawie Sobotka, jako sekretarz stanu w MSWiA, ujawnił wiadomości o planowanych na następny dzień tajnych działaniach policji, dotyczących samorządowców ze Starachowic, nieuprawnionemu do ich uzyskania posłowi SLD Henrykowi Długoszowi. Ten przekazał je nieuprawnionemu posłowi SLD Andrzejowi Jagielle, a ów z kolei uprzedził o działaniach policji objętych nimi samorządowców.
26 marca policjanci z CBŚ ujęli w Starachowicach podejrzanych o członkostwo w gangu, zajmującym się handlem kradzionymi samochodami, narkotykami i bronią. Zatrzymano i aresztowano kilkanaście osób, w tym dwóch starachowickich samorządowców: starostę Mieczysława S. i wiceszefa rady powiatu Marka B. (obaj należeli do SLD).
W osobnym śledztwie prokuratura oskarżyła byłego starostę o usiłowanie wyłudzenia ponad 28 tys. zł odszkodowania za rzekomo skradzione auto, a byłego wiceszefa rady powiatu o wyłudzenie odszkodowania i łapówkarstwo. Obaj mieli działać "wspólnie i w porozumieniu" z domniemanym szefem miejscowego gangu Leszkiem S. 17 listopada sąd w Starachowicach po utajnionym procesie skazał byłego starostę Mieczysława S. na rok więzienia, a byłego zastępcę przewodniczącego rady powiatu Marka B. na karę łączną 14 miesięcy więzienia.