Prokurator żąda dożywocia w precedensowej sprawie zabójstw czterech osób
Kary dożywocia zażądał prokurator przed Sądem Okręgowym w Warszawie w precedensowym procesie o cztery zabójstwa, w którym nie odnaleziono ciała żadnej z ofiar. Obrońca chce żądać uniewinnienia. Jego mowa - za tydzień.
02.04.2014 | aktual.: 02.04.2014 15:49
W środę sąd zakończył ten proces, rozpoczęty w 2012 r. 33-letniemu dziś Mariuszowi B. zarzucono uduszenie czterech osób - męża i córki swej kochanki, uczestnika kursu tańca, który tańczył w parze z tą kochanką oraz warszawskiego księdza, który przed laty miał dopuścić się wobec Mariusza B. czynów o charakterze seksualnym.
Oprócz czterech zabójstw Mariusza B. oskarżono też o to, że wspólnie ze swym kuzynem Krzysztofem R. usiłował wyłudzić 50 tys. zł od rodziny jednej z ofiar i posługiwał się kartami kredytowymi należącymi do zamordowanych. Krzysztof R. miał też zacierać ślady zbrodni. Oskarżyciel chce dla niego kary łącznej 8 lat więzienia.
- To nietypowy proces. Poszlakowy, dotyczący czterech zabójstw, nie mamy ciał ofiar i wielu innych dowodów, które zwykle bywają. Sprawa jest też nietypowa dlatego, bo fałszywego alibi oskarżonemu dostarcza matka i żona ofiar, która od początku z oskarżonymi się solidaryzuje - podkreślił w mowie oskarżycielskiej prok. Przemysław Nowak wnosząc o wymierzenie Mariuszowi B. kary dożywocia za każde z zabójstw, a łącznie - dożywotniego więzienia z zastrzeżeniem, że skazany może się ubiegać o warunkowe zwolnienie z reszty kary nie po 25, a po 35 latach.
Mariusz B. to z zawodu technik mechanik i niedoszły absolwent psychologii. Prokurator wskazał, że oskarżony poznał małżeństwo Małgorzaty i Zbigniewa D. na początku lat 90. jako ministrant jednej ze stołecznych parafii. Z czasem zamieszkał z małżonkami i został kochankiem kobiety. Jest też ojcem drugiej córki Małgorzaty D.
Oskarżono go o to, że w kwietniu 2006 r. uprowadził Zbigniewa D. i zmusił do podpisania polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony. Kilka dni później miał ponownie uprowadzić mężczyznę oraz jego 18-letnią córkę i udusić ich w okolicach Pułtuska.
Po roku Mariusz B. miał uprowadzić innego mężczyznę - Henryka S., z którym Małgorzata D. tańczyła tango w znanym stołecznym klubie tańca. Ten motyw oraz sprawy finansowe były według prokuratury powodem zbrodni. Porwany miał być przetrzymywany w okolicach Mławy. Mariusz B. chciał go zmusić do podania numerów PIN kart bankomatowych i wyłudzić od jego rodziny 50 tys. zł.
Ostatnią ofiarą oskarżonego, według śledczych, był zamordowany w okolicach Pułtuska, w grudniu 2008 r., ksiądz. Duchowny miał kilka lat wcześniej pracować w kościele, gdzie ministrantem był oskarżony.
Prokurator Nowak wskazał, że w ustaleniu ciągu poszlak pomogły billingi oraz dane teleinformatyczne, takie jak informacje o stacjach bazowych, w których logowały się telefony oskarżonych - w tym używane przez nich tylko do przestępstw aparaty na karty prepaid. - Miejsca logowań ich telefonów prywatnych i "bojowych" były tożsame - zauważył oskarżyciel.
Odniósł się on też do dwóch przesłuchań Mariusza B. z 14 i 15 września 2009 r., gdy przesłuchiwali go policjanci - to wówczas podejrzany miał się przyznać do dokonania zabójstw, a następnie przed prokuratorem i sądem odwołał te wyjaśnienia i twierdził, że został do nich zmuszony.
- Istnieją pewne wątpliwości co do tego, czy oskarżeni 14 i 15 września 2009 r. przyznając się do winy w wyjaśnieniach, mieli swobodę wypowiedzi. Ja te wątpliwości podzielam - dodał prokurator przypominając, że istnieje zakaz dowodowy korzystania z dowodów uzyskanych przy użyciu gróźb lub przemocy. Zaznaczył, że jego słowa nie oznaczają, iż jest udowodnione, że funkcjonariusze stosowali groźby lub przemoc wobec przesłuchiwanych.
- Nie oceniam prawdziwości tych wyjaśnień. Wobec wątpliwości ja je po prostu eliminuję i rezygnuję z tych dowodów, a swoje oskarżenie opieram na innych dowodach. Istotą tego procesu nie jest, czy funkcjonariusze policji bili Mariusza B., lecz poczwórne zabójstwo. Oskarżeni mogą być jednocześnie sprawcami zabójstwa i pokrzywdzonymi przez policję - to się nie wyklucza - dodał.
Oskarżyciel przypomniał, że biegli psychologowie i seksuolog stwierdzili u Mariusza B. osobowość psychopatyczną, tendencję do kłamania, niskie poczucie winy i skłonność do narzucania innym swej woli. Tymczasem u jego wspólnika Krzysztofa R. - osobowość neurotyczną, uległość, niską samoocenę i potrzeba akceptacji. - To bardzo dobrze pokazuje ich role w zbrodni i potwierdza wersję prokuratury - dodał prok. Nowak i zakończył swe wystąpienie pytaniem: czy naprawdę jest możliwy taki zbieg okoliczności, że giną cztery osoby w podobnych okolicznościach, a jedynym wspólnym mianownikiem są osoby Mariusza B. i Małgorzaty D.?
Pełnomocnicy rodziny zabitych Henryka S. oraz księdza poparli akt oskarżenia i dołączyli do niego żądanie zasądzenia zadośćuczynień za doznane krzywdy na łączną sumę około 350 tys. zł. Pokrzywdzoną w sprawie jest też Małgorzata D. - jako że zabity został jej mąż i córka. Kobieta nie uczestniczy jednak w procesie. - Tak samo jak nie poszukiwała swej córki - zauważył prokurator.
W najbliższy wtorek mowę końcową ma wygłosić obrońca oskarżonych, mec. Jan Woźniak. Powiedział on, że zamierza wnieść o uniewinnienie swych mocodawców. Na wyrok sądu trzeba będzie poczekać prawdopodobnie kolejny tydzień.