Prokurator weźmie się za warszawski sanepid?
Nieprawidłowości finansowe i
niegospodarność. Za to Jerzy Banach został zwolniony z funkcji
wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Urzędnicy z Warszawy
rozważają możliwość skierowania sprawy do prokuratora. Banach
zapowiada, że jest gotów się bronić - pisze "Słowo Polskie Gazeta
Wrocławska"
15.12.2006 | aktual.: 15.12.2006 00:17
W dolnośląskim sanepidzie od wtorku wrze. Wszystko za sprawą odwołania Jerzego Banacha ze stanowiska szefa dolnośląskiego sanepidu. Jak wyjaśnia Anna Malinowska z Głównego Inspektoratu Sanitarnego w Warszawie, Banach stracił posadę w efekcie wrześniowej kontroli.
Wykazała ona nieprawidłowości finansowe- wyjaśnia. Z takimi zarzutami nie zgadza się sam Banach. Podczas inspekcji nie było wobec mnie żadnych zastrzeżeń. Nie dotarły do mnie też wnioski tuż po niej. Więc mówienie, że zostałem zwolniony w konsekwencji kontroli, która była dwa miesiące temu jest bzdurą - denerwuje się Banach.
Wniosek o odwołanie Banacha skierowali do GIS-u związkowcy z NSZZ Solidarność. Argumentowali go licznymi nadużyciami, jakich miał się ich szef dopuszczać. Ludziom zaniżało się pensje, nie wypłacało premii, zwalniało się ich. A tymczasem Banach potrafił zwracać do ministerstwa jakieś kolosalne niewykorzystane środki - wylicza Wiesław Rybiński, przedstawiciel Solidarności.
W piśmie do GIS-u związkowcy zarzucali ówczesnemu wojewódzkiemu inspektorowi sanitarnemu nieuzasadnione zwolnienia, zatrudnianie znajomych, zawyżanie rachunków za przeprowadzane remonty. Banach odpiera wszystkie oskarżenia. Bez żadnych podstaw zarzucono mi liczne nadużycia i tym samym zniesławiono. Dlatego skierowałem sprawę do prokuratury - tłumaczy. Potwierdza to Joanna Szaro z prokuratury Wrocław Śródmieście. Od końca lipca toczy się w tej sprawie postępowanie. Cały czas są przesłuchiwani świadkowie ze Świdnicy i Legnicy- wyjaśnia prokurator. (PAP)