PolskaProkurator i świadek od korupcji mają zostać zabici

Prokurator i świadek od korupcji mają zostać zabici

W aferze korupcyjnej dotyczącej wojskowych instytucji z Wielkopolski i ziemi lubuskiej na jaw wychodzą nowe, bulwersujące okoliczności. Poznańska Prokuratura Okręgowa ma sprawdzić, czy ktoś próbował zastraszyć Leszka Serbę, głównego świadka oskarżenia oraz pułkownika Mikołaja Przybyła, wojskowego prokuratora prowadzącego „korupcyjne” śledztwa.

Prokurator i świadek od korupcji mają zostać zabici
Źródło zdjęć: © WP.PL

16.09.2009 | aktual.: 17.09.2009 10:38

– Znam sprawę, ale nie chcę jej komentować – ucina płk Mikołaj Przybył.
Bardziej rozmowny jest Leszek Serba. Nie ukrywa, że boi się o swoje życie oraz rodzinę. Ale nie skorzystał z policyjnej ochrony, bo uważa, że charakter tej opieki uwłaczałby godności jego rodziny.

– Z tego, co zrozumiałem, miałby to być wielomiesięczny areszt domowy w jakimś miejscu czasowego pobytu. A moi synowie nie mogliby kontynuować nauki na studiach – twierdzi.
Serba to przedsiębiorca budowlany z Zielonej Góry, który w 2007 roku zdecydował się na ujawnienie korupcji w wojsku. Przez lata sam dawał łapówki. W zamian za nie dostawał zlecenia na roboty dla armii na ziemi lubuskiej i w Wielkopolsce. Na podstawie jego zeznań oraz dokumentów z ustawionych przetargów skazano już kilkanaście osób. „Spowiedź” Serby w Prokuraturze Wojskowej w Poznaniu doprowadziła do tego, że śledczy zaczęli sprawdzać także instytucje zarządzane przez żołnierzy z Wielkopolski.

Wszczęto m.in. śledztwo dotyczące Wojskowego Zarządu Infrastruktury w Poznaniu. Chodzi o rzekome ustawianie przetargów na remonty w poznańskich jednostkach wojskowych, w tym w bazie lotniczej w Krzesinach. To postępowanie prowadzi wspomniany już prokurator Przybył.

Leszek Serba zdecydował się opowiedzieć, w jaki sposób był zastraszany. Chce przez to pokazać, w jakie kłopoty wpadł po ujawnieniu korupcji w wojsku. W ostatnich miesiącach prosił o pomoc rozmaitych polityków, ale ostatecznie oferta „współpracy” wypłynęła ze świata przestępczego.

– To było w lipcu tego roku – mówi Serba. – Wieczorem do mojego domu przyszedł dawny znajomy. Udawał, że jest pijany. Twierdził, że jeśli nie wycofam swoich zeznań, to zostanę zabity, a moja żona i córka trafią do burdelu. Z kolei o panu prokuratorze mówił, że jest zbyt ambitny i konsekwentny, dlatego „przypadkiem” może mieć wypadek drogowy. Znajomy powiedział jednak, że jeśli nagle ogarnie mnie amnezja, to mogę liczyć na pomoc finansową od ludzi zamieszanych w korupcję. Miałaby ona wynieść nawet milion złotych – dodaje.

Leszek Serba powiedział nam, kim był jego rozmówca. To G., pracownik jednej z wojskowych instytucji w Zielonej Górze. Zdaniem świadka, autor pogróżek reprezentował osoby z Zielonej Góry zamieszane w aferę korupcyjną. Serba twierdzi, że podczas rozmowy jego znajomy powoływał się na wpływy w tajnych służbach. Twierdził ponoć, że jest dawnym majorem SB, a obecnie współpracuje rzekomo z ABW.

G. potwierdził, że zna Serbę. – Nie pamiętam dobrze tamtej rozmowy, bo byłem pijany. Jak sobie przypominam, to gadaliśmy o jakichś pierdołach. Na pewno mu nie groziłem. A ze służbami nie mam nic wspólnego. Leszek coś przekręcił – tłumaczy się G.

Serba doniósł do prokuratury także o kolejnych próbach wpływania na jego zeznania. Jak mówi, od innej osoby dostał „propozycję” położenia się do szpitala psychiatrycznego, gdzie miałby otrzymać tak zwane żółte papiery. Jednak i na to nie przystał.

– Nie mam zaufania do ludzi, których obciążyłem w zeznaniach. Prowadzą wobec mnie dziwną grę. Liczą, iż powrócę na drogę przestępstwa – mówi.
Jego doniesienie trafiło najpierw do poznańskiej Prokuratury Wojskowej. Ta, ze względu na to, że potencjalni podejrzani są cywilami, przekazała materiały do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu.
– Postanowiliśmy, że śledztwo będzie prowadzić poznańska Prokuratura Okręgowa – mówi prokurator Wojciech Michałek z poznańskiej apelacji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)