PolskaProkurator chce 25 lat więzienia dla matki, która zabiła dziecko

Prokurator chce 25 lat więzienia dla matki, która zabiła dziecko

25 lat więzienia domaga się prokurator dla 29-letniej Ewy M. oskarżonej o zabicie swego nowonarodzonego syna. W
czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie zakończyła się druga
rozprawa w jej procesie, na której prokurator i obrońca wygłosili
mowy końcowe. Wyrok zapadnie w przyszłym tygodniu.

02.02.2006 16:30

Do zabójstwa doszło w nocy z 10 na 11 maja ub. roku na warszawskiej Woli. Kobieta urodziła dziecko - jak twierdzi - w tajemnicy przed śpiącymi rodzicami. Pępowinę przecięła nożyczkami i wzięła noworodka na ręce, by przestał płakać. Zawinęła go w kocyk, wyszła na balkon i zrzuciła synka w dół, z 9. piętra.

Ewa M. przyznała się do winy i powiedziała, że żałuje swojego czynu. Nie potrafi wytłumaczyć dlaczego zabiła dziecko. Starała się ukryć ciążę. Zaciekawionym jej stanem osobom mówiła, że ma problemy z wątrobą od picia kawy i dlatego "brzuch jej puchnie". Twierdziła jednocześnie, że dziecko chciała urodzić i oddać do adopcji. Dodała, że być może na jej decyzję o zabiciu dziecka miał wpływ strach, jaki czuła przed swoim ojcem. Według niej pił i czasem bił matkę, a jej robił awantury.

Ewa M. ma dwójkę synów. Starszy mieszka z jej pierwszym mężem, młodszego oddała do domu dziecka. Jego ojcem jest ten sam mężczyzna - Maciej Z. - który był ojcem zabitego noworodka.

Według prokurator Izabeli Czerkawskiej Ewa M. działała z premedytacją i z góry powziętym zamiarem zabicia dziecka. To wyjątkowy egoizm i premedytacja jej działania skierowana przeciwko własnemu dziecku w imię prymitywnych przesłanek - podkreśliła. Jej zdaniem Ewa M. zabiła, bo chciała wygodnego życia bez dziecka.

Oskarżona powzięła decyzję o zabiciu dziecka, jeszcze przed jego przyjściem na świat. Nie miała już wcześniej oporów by pozbyć się potomstwa, jednego syna zostawiając u byłego męża, drugiego w domu dziecka. Trzeci nie miał tyle szczęścia - dodała prokurator, wnioskując o karę 25 lat więzienia.

Adwokat z urzędu Julia Zduńczyk wniosła o zakwalifikowanie czynu swej klientki nie jako zabójstwo zwykłe, za które grozi nawet dożywocie, lecz zabójstwo pod wpływem porodu zagrożone karą do lat 5. Argumentowała, że oskarżona miała w chwili zabójstwa ograniczoną poczytalność, a sam poród ją zaskoczył, bo miał odbyć się w późniejszym terminie. Jej zdaniem Ewa M. chciała urodzić w szpitalu i oddać dziecko do adopcji, lecz zaskoczona wcześniejszym porodem zabiła, bo bała się reakcji ojca.

Oskarżona była wychowana w patologicznej rodzinie. Nie dała jej ona możliwości wyrośnięcia na osobę o prawidłowej osobowości. Niewątpliwie czyn oskarżonej jest naganny i społecznie nieakceptowalny. Jednak trzeba wziąć pod uwagę jej stan psychiczny. Po porodzie mogła spodziewać się ze strony ojca jedynie awantur, szyderstw i wyrzucenia z domu - mówiła mec. Zduńczyk.

Ojciec zabitego dziecka stawił się w czwartek przed sądem, lecz odmówił składania zeznań. Ma takie prawo, ponieważ jest osobą szczególnie bliską oskarżonej. Wcześniej z tego prawa skorzystała rodzina Ewy M.

Zeznawała natomiast przyjaciółka oskarżonej, którą odwiedziła ona w dzień po zabójstwie. Powiedziała, że nie wiedziała, iż Ewa M. była w ciąży. To, że ma brzuch tłumaczyła problemami z wątrobą - dodała. Zeznała, że oskarżona była wesoła i pogodna.

Sąd przesłuchał też lekarki, które na prośbę policji badały Ewę M. i orzekły, że kobieta jest świeżo po porodzie. Swe opinie o oskarżonej wyrazili też biegli psychiatrzy. Sąd jednak utajnił tę część rozprawy. Ewa M. w ostatnim słowie powiedziała, że oddaje się "do uznania sądu". Wyrok zapadnie 7 lutego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)