Prokratura zajęła się "aparatem" fotoreportera
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła śledztwo w sprawie - jak to określono - "zniszczenia mienia" fotoreportera "Newsweeka", Adama Tuchlińskiego. Podczas piątkowej napaści na niego uszkodzono mu aparat fotograficzny.
02.06.2003 | aktual.: 02.06.2003 16:07
"Taki kierunek śledztwa wynika z zeznań samego pokrzywdzonego, który nie akcentował naruszenia nietykalności" - wyjaśnił w poniedziałek rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski. "Punktem wyjścia śledztwa są bowiem zeznania pokrzywdzonego" - oświadczył.
Spytany czy prokuratura będzie badać, czy doszło do przestępstwa "zmuszenia do zaniechania publikacji dziennikarskiej", Kujawski odparł, że "świadkowie będą słuchani także na tę okoliczność".
"Będziemy wyjaśniać, dlaczego aparat fotoreportera został uszkodzony" - dodał.
Zdaniem Kujawskiego, w śledztwie będzie przesłuchany sam fotoreporter, a także Aleksander Nauman, jego konkubina, Mariusz Łapiński, Waldemar Deszczyński oraz kelnerzy z restauracji i być może "inne osoby, które uda się ustalić". Spytany, czy będą przesłuchani świadkowie incydentu, którzy - jak podawał "Newsweek" - sami zgłosili się do redakcji, Kujawski wyraził nadzieję, że tygodnik przekaże ich personalia prokuraturze.
Według Kujawskiego, "śledztwo nie potrwa długo, bo nie będzie trudno ustalić bezpośrednich sprawców".
Według art. 288 kk, który jest podstawą śledztwa, ten, kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
W piątek po południu w restauracji w warszawskiej siedzibie SLD fotoreporter "Newsweeka" robił zdjęcia b. prezesowi Narodowego Funduszu Zdrowia Naumanowi, b. ministrowi zdrowia, szefowi mazowieckiego SLD Łapińskiemu, b. szefowi gabinetu politycznego Łapińskiego Deszczyńskiemu i Małgorzacie Kazubowskiej, która jest towarzyszką życia Naumana i szefową rady nadzorczej firmy "Centrum Osteoporozy" (której prezesem jest Deszczyński).
Według relacji Tuchlińskiego oraz doniesień "Trybuny", z inspiracji tych osób został on napadnięty przez dwóch działaczy młodzieżówki SLD - "Emila" i "Milimetra", którzy uszkodzili mu aparat, ale filmu nie odebrali. Zostali oni już wykluczeni z organizacji przez sądy koleżeńskie.
Sekretarz generalny SLD Marek Dyduch skierował do Krajowego Sądu Partyjnego wniosek o ukaranie Łapińskiego. Sąd zbiera się w środę.
Poprzednim głośnym atakiem na fotoreportera była sprawa z 1995 r., kiedy Krzysztof Baszniak, wiceminister pracy w rządzie Waldemara Pawlaka, uderzył teczką fotoreportera "Super Expressu".
Zamierzał on zrobić zdjęcie Baszniakowi, gdy gazeta ujawniła, że toczy się przeciw niemu śledztwo o wyłudzenia. Najpierw chciał on zrobić zdjęcie w jego gabinecie, a gdy ten się nie zgodził, poczekał na niego w hallu ministerstwa. Wychodząc, Baszniak uderzył reportera teczką. Ugodziła ona w lampę błyskową trzymanego przy oku aparatu, który z kolei uderzył fotoreportera w czoło. B. spytał też: "Kto ci pozwolił robić zdjęcia?".
W 1997 r. warszawski sąd skazał byłego wiceministra na 5 tys. zł grzywny. Uznano go za winnego uderzenia teczką fotoreportera, którego w ten sposób zmusił do "zaniechania publikacji prasowej". Oskarżony nie przyznawał się do zarzutu i twierdził, że "tylko się zasłaniał teczką w obawie przed napadem".
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Piotr Wachowicz podkreślił, że fotoreporter wykonywał obowiązki dziennikarskie, wobec czego korzystał ze szczególnej ochrony, jaką daje prawo prasowe. Przewiduje ono karę do 3 lat więzienia za "zmuszanie do zaniechania publikacji prasowej przy użyciu przemocy lub groźby bezprawnej".