Projekt ustawy liberalizującej prawo aborcyjne trafił do Sejmu. Nowacka dla WP: PiS nie będzie mógł się zasłonić wolą i głosem narodu
• W środę Komitet Inicjatywy Ustawodawczej Ratujmy Kobiety złoży na ręce marszałka Sejmu projekt ustawy liberalizującej prawo aborcyjne w Polsce
• Barbara Nowacka dla WP: obecny rząd nie będzie mógł powiedzieć, że ustawa zaostrzająca prawo aborcyjne jest wolą i głosem narodu
• Chcemy pokazać, że nie wszyscy myślą tak jak ultrakonserwatyści i PiS - dodaje
Pod koniec marca br. Fundacja Pro Prawo do Życia złożyła na ręce marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego projekt ustawy zaostrzający prawo aborcyjne w Polsce. - Złożyliśmy go wraz z tysiącem podpisów i zawiadomieniem o utworzeniu Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej. Domagamy się ochrony życia dla wszystkich dzieci. Walczymy o to, by żadne nie było już wyjęte spod prawa i legalnie mordowane. Teoretycznie prawo do życia jest zagwarantowane w konstytucji, więc można powiedzieć, że chcemy przywrócić ład konstytucyjny - mówił wówczas w rozmowie z Wirtualną Polską Mariusz Dzierżawski, prezes Fundacji Pro Prawo do Życia.
Obecnie legalnej aborcji można dokonać w trzech przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy jest wynikiem przestępstwa i gdy badania wykażą ciężkie i nieodwracalne uszkodzenia płodu. Działacze Fundacja Pro Prawo do Życia chcą wprowadzenia całkowitego zakazu przerywania ciąży. W myśl ich propozycji osoba, która doprowadziłaby do śmierć dziecka poczętego, podlegałaby karze więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat. W stosunku do matek sąd mógłby jednak zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary lub odstąpić od jej wymierzenia.
Projekt ustawy zaostrzającej przepisy antyaborcyjne rozpoczął falę dyskusji oraz ogólnopolską debatę, w którą zaangażował się również rząd. Propozycja spotkała się także z odpowiedzią polskiej lewicy, która oprócz licznych manifestacji, stworzyła własny projekt ustawy liberalizujący polskie prawo w kwestii aborcji.
Edukacja, antykoncepcja i bezpieczna aborcja
- W środę zarejestrujemy Komitet Inicjatywy Ustawodawczej Ratujmy Kobiety. Zebraliśmy już potrzebne do tego ponad tysiąc podpisów. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński będzie miał dwa tygodnie na wydanie nam zgody. Później ruszamy ze zbieraniem stu tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem ustawy liberalizującej przepisy antyaborcyjne - mówi w rozmowie z WP pełnomocniczka Komitetu Barbara Nowacka.
Lider stowarzyszenia "Inicjatywa Polska", zrzeszającego lewicowych działaczy politycznych oraz społecznych zapewnia, że celem proponowanych zmian jest walka z hipokryzją państwa. - Jeżeli chcemy, by w naszym kraju funkcjonowały normalne, zdrowe rodziny, to ludzie powinni mieć łatwiejszy dostęp do antykoncepcji oraz legalnej i bezpiecznej aborcji. Przede wszystkim należy się jednak zająć stworzeniem sensownie działającego systemu edukacji seksualnej - tłumaczy Nowacka i dodaje: - Hipokryzja polskiego państwa polega na tym, że bogaci ludzie bez problemu znajdą w internecie ogłoszenia klinik, w których za 600-700 euro wykonają za granicą aborcję. Problem zazwyczaj dotyczy jednak młodych Polek, których nie stać na taki wydatek. Jeżeli one nie mogą liczyć na pomoc państwa, to wówczas próbują sobie radzić innymi metodami. One są przerażające i można je spokojnie porównać z XIX wiekiem. Dlatego tak ważna jest edukacja seksualna i dostęp do antykoncepcji, a w niektórych przypadkach legalna aborcja.
Lewica zapewnia, że proponuje rozwiązania podobne do tych, które obowiązują w większości cywilizowanych państw. Projekt ustawy zakłada m.in. wprowadzenie do programów nauczania szkolnego przedmiotu "wiedza o seksualności człowieka" w wymiarze nie mniejszym, niż jedna godzina lekcyjna tygodniowo. Miałby on być dostosowany do wieku, zdolności poznawczych oraz potrzeb uczniów i obowiązywać od pierwszej klasy szkoły podstawowej.
Proponowana zmiana przepisów miałaby również dotyczyć przerywania ciąży. Kobieta miałaby prawo do przerwania ciąży do końca 12 tygodnia jej trwania. Po upływie tego terminu również, ale pod pewnymi warunkami:
1) Gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej;
2) Gdy występuje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu;
3) Gdy ciąża jest następstwem czynu zabronionego.
Do 12 tygodnia ciąży decyzję o jej kontynuowaniu lub ewentualnym przerwaniu kobieta podejmowałaby samodzielnie. W razie złożenia przez kobietę pisemnej zgody zabieg odbywałby się w ciągu 72 godzin. Gdy ciąża jest następstwem czynu zabronionego, jej przerwanie byłoby dopuszczalne do 18. tygodnia. W przypadku, gdy występuje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu przerwanie ciąży byłoby dopuszczalne do 24. tygodnia. W sytuacji, gdy wykryta choroba uniemożliwia płodowi samodzielne życie i nie ma możliwości jej wyleczenia, przerwanie ciąży byłoby natomiast dopuszczalne bez ograniczeń.
W świetle proponowanych przez lewicę rozwiązań organy administracji rządowej i samorządu terytorialnego zostałyby zobowiązane do zapewnienia każdemu obywatelowi środków zapobiegania ciąży, które byłyby objęte refundacją na zasadach określonych w przepisach ustawy z dnia 12 maja 2011 r.
Niewygodny kompromis?
Stowarzyszenie "Inicjatywa Polska" podkreśla, że jego propozycje są nie tylko wyrazem sprzeciwu wobec projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne, ale mają również za zadanie walkę z tzw. "turystyką aborcyjną".
- Projekt ustawy zaostrzającej prawo do aborcji zbliża nas do Salwadoru, gdzie kobieta jest karana więzieniem za poronienie. To jest piekło zafundowane kobietom. Nie chcemy, by były one upokarzane i zmuszane do bohaterstwa. Jednocześnie mówi się, że w Polsce jest mało zabiegów aborcji, co jest zupełną hipokryzją. Szacuje się, że rocznie między 80 a 100 tysięcy Polek dokonuje aborcji w klinikach poza granicami lub nielegalnie, w koszmarnych warunkach w kraju. Wystarczy spojrzeć na ogłoszenia klinik przygranicznych, które są skierowane do Polek. Pracujący tam lekarze opowiadają, że każdy z nich dokonuje rocznie nawet do tysiąca aborcji na Polkach. To są przerażające liczby - przekonuje Barbara Nowacka.
Dyskusja na temat aborcji zatacza coraz szersze kręgi. We wtorek głos w debacie zabrały byłe pierwsze damy, które w specjalnym oświadczeniu napisały:
"Z ogromnym niepokojem przyjmujemy koncepcję odejścia od kompromisu w sprawie ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku (...) Jego siła polega na tym, że od ponad dwóch dekad chroni obie strony sporu przed radykalizacją prawa - w którąkolwiek ze stron. Dlatego zdecydowałyśmy się go bronić".
W debacie na temat aborcji, pomimo różnych nacisków, nie wzięła do tej pory udziału żona obecnego prezydenta - Agata Duda. Niektórzy komentatorzy sugerują, że pierwsza dama powinna zaangażować się w ten spór, jednak w opinii Barbary Nowackiej nie jest to konieczne.
- Stoję na stanowisku, że kobieta w każdej kwestii powinna mieć prawo wolnego wyboru. Jeżeli pierwsza dama chce milczeć, to ma do tego pełne prawo. Nie mam żadnych oczekiwań i nie zamierzam jej nakłaniać, ani zmuszać do zabrania głosu. Agata Duda nie jest osobą publiczną, więc nie ma obowiązku wypowiadania się w tej sprawie - podkreśla lider lewicy.
Głos sumienia czy narodu?
W kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość często krytykowało rządzącą w poprzedniej kadencji Sejmu koalicję Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego za lekceważenie obywatelskich inicjatyw. Obecnie partia Jarosława Kaczyńskiego sama ma jednak sporo problemów z "niewygodnymi" projektami.
Już po złożeniu projektu Fundacji Pro Prawo do Życia wiele mówiło się o tym, że jest to bardzo niewygodny temat dla PiS, który toczy obecnie z opozycją walkę na kilku innych frontach, a otwieranie kolejnego jest mu nie na rękę. Ostatecznie rząd zdecydował się podjąć rękawicę i wiele wskazuje na to, że jeszcze w tym roku będzie musiał się zająć dwoma obywatelskimi projektami dotyczącymi aborcji.
Stowarzyszenie "Inicjatywa Polska" w środę zamierza zarejestrować swój komitet. Lewicowi działacze liczą na to, że w ciągu trzech miesięcy od zatwierdzenia go przez marszałka Sejmu, uda im się zebrać dużo więcej niż sto tysięcy podpisów poparcia.
- Musi się udać. Widzimy jakie emocje i oburzenie społeczne wzbudził projekt zaostrzenia przepisów. Musimy być przeciwwagą dla tego, co proponuje Kościół i PiS. Jeżeli tego nie zrobimy, to oni będą szukali kompromisu pomiędzy obecnym bardzo restrykcyjnym prawem, a nieludzkim projektem nowej ustawy. Nasze działania mają pokazać, że są Polki i Polacy, którzy mają też inne poglądy. Chodzi nam też o to, by obecny rząd nie mógł powiedzieć, że nowa ustawa jest wolą i głosem narodu. Chcemy pokazać, że nie wszyscy myślą tak jak ultrakonserwatyści i PiS - kończy Barbara Nowacka.