Prof. Włodarski: byłem osobowym źródłem informacji
Profesor Józef Włodarski, dziekan Wydziału Filologiczno-Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego przyznał, że w połowie lat 70. był osobowym źródłem informacji" dla SB. Zaznaczył jednak, że jego kontakty z SB szybko się zakończyły.
12.04.2007 | aktual.: 12.04.2007 22:02
Wyjaśnień Włodarskiego wysłuchała rada wydziału, która udzieliła profesorowi poparcia i nie odwołała go z funkcji dziekana.
W 1974 roku byłem wzywany przez SB w Pasłęku w celu tłumaczenia przesłuchań wstępnych zatrzymywanych turystów niemieckich. Wtedy zażądano ode mnie, abym podpisał zobowiązanie, że to co miało miejsce na SB pozostanie tajemnicą, a na przyszłość mam obowiązek informować o interesujących SB problemach - mówił po posiedzeniu rady Włodarski.
Profesor podkreślił, że na współpracę zgodził się ze względu "na matkę Niemkę, która sama w tym okresie podjęła się trudu utrzymania rodziny i wychowania sześciorga dzieci". Z racji pochodzenia miałem już pewne kłopoty z ówczesną władzą, bowiem był to okres silnych jeszcze psychoz antyniemieckich, wynikających z podejrzewania miejscowych Niemców o szpiegowskie inklinacje czy inne antypaństwowe działania - dodał profesor.
Do podpisania zobowiązania, argumentując to właśnie "dobrem matki", namawiał przyszłego profesora jego dawny kolega ze szkoły, który pracował w SB. Włodarski zaznaczył, że informacje, które przekazywał SB w trakcie spotkań w Komendzie Powiatowej Milicji w Pasłęku były błahe.
Większość tych spraw to były jakieś szczeniackie wygłupy, jakieś młodzieżowe szpany i do takiego samego wniosku doszła wkrótce SB w Pasłęku- zapewnił.
Podkreślił, że swoje kontakty z SB zakończył w 1975 roku. Zaprzeczył, że był współpracownikiem służb specjalnych PRL w późniejszych latach.
Tak szybko, jak się uwikłałem, tak samo szybko wyplątałem się z sieci SB i od 1975 roku nie utrzymywałem kontaktu z SB w Pasłęku - przekonywał.
Profesor zaprezentował również kopię oświadczenia jakie otrzymał od byłego oficera prowadzącego SB z 10 kwietnia 2007 roku, w którym oficer potwierdza, że "po 1975 roku nie utrzymywałem z nim (Włodarskim) żadnych kontaktów operacyjnych, a nasza wspólna działalność, moja jako oficera operacyjnego lat 70. i jego jako "osobowego źródła informacji" została definitywnie zakończona w 1975 roku".
Profesor zaprzeczył również stanowczo, aby w latach 1975-1989 współpracował z Departamentem II MSW pod pseudonimem "Jan".
Według niego, jest to mistyfikacja dużego kalibru tygodnika "Wprost".
Ja tylko przypomnę, że kontrwywiad MSW, wydział II to była swoista elita wywiadu PRL, nie mogłem do niej należeć, podobnie jeśli chodzi o nabór do SB czy nawet ówczesnej milicji, z tego powodu, że miałem krewnych w RFN, którzy służyli w wojsku, a sam też byłem podejrzewany o dziwne kontakty z przyjezdnymi Niemcami, po prostu obawiano się takich nabytków jak ja w takich służbach - powiedział profesor.
Włodarski, odnosząc się do innej tezy z artykułu, że "donosił, robiąc karierę naukowca na Uniwersytecie Gdańskim" stwierdził, że do 1990 roku pracował w Pasłęku, a doktorat na UG zrobił w trybie zaocznym. Nie pracowałem, nie przebywałem na żadnych zajęciach na Uniwersytecie Gdańskim w latach osiemdziesiątych - podkreślił.
Zaznaczył również, że dopiero w 1988 roku otrzymał paszport, choć starał się o niego dużo wcześniej, m.in. chcąc wyjechać do USA i RFN.
Stanowczo też zaprzeczam, bym w latach 80. inwigilował dyplomatów chińskich w Gdańsku. Ta konfabulacja naraża na szwank moje kontakty naukowe w Chinach, moje przyjaźnie, możliwości dalszego działania - powiedział profesor.
Włodarski zadeklarował, że wypełni oświadczenie lustracyjne i napisze w nim, że był "osobowym źródłem informacji".
Prof. Włodarski sprzeciwia się ukazywaniu jego osoby jako organizatora antylustracyjnego buntu na polskich uczelniach. Podkreślił, że nie jest przeciwnikiem lustracji, nie podoba mu się jednak "forma w jakiej ma zostać przeprowadzona".
Oświadczam także, że nie inicjowałem, jak mi przypisuje w artykule pani redaktor Dorota Kania, "uchwalenia przez konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich stanowiska potępiającego lustrację na uniwersytetach", bo po prostu mnie tam nie było - zaznaczył.
W ubiegłym tygodniu we "Wprost" ukazał się materiał, w którym tygodnik, powołując się na materiały, do których miał dotrzeć w IPN, napisał, iż prof. Andrzej Ceynowa, rektor Uniwersytetu Gdańskiego i prof. Józef Włodarski, dziekan wydziału filologiczno- historycznego gdańskiej uczelni, współpracowali z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa.