Prof. Wawrzyniec Konarski: Janusz Piechociński ma swoje pięć minut, będzie dyktował warunki
Po spotkaniu liderów koalicji PO-PSL w sprawie nagrań polityków z nielegalnych podsłuchów, Janusz Piechociński postawił sprawę jasno - oczekuje od premiera wyznaczenia terminu, „do którego powinno się wyjaśnić, kto dokonał nagrań". Podkreślił, że jeżeli po wakacjach sprawa nie zostanie zamknięta, powinien powstać nowy rząd. - Lider ludowców ma teraz swoje pięć minut. Będzie dyktował premierowi warunki – komentuje w rozmowie z WP.PL prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
PSL dał premierowi dwa miesiące na uporanie się z aferą taśmową. Ale – jak mówi prof. Wawrzyniec Konarski – ludowcy zdążyli przyzwyczaić partnerów politycznych do podbijania stawki w trudnych momentach. Gra na emocjach nie zawsze się jednak udaje. - Tak było u schyłku rządów z SLD. Gdy doszło do odejścia z gabinetu Leszka Millera i przejęcia sterów przez Marka Belkę, PSL przestał być Sojuszowi potrzebny – przypomina profesor.
Teraz sytuacja jest inna, lepsza dla PSL. Premier, stojąc w obliczu pogłębiającego się kryzysu, jest zmuszony pójść na ustępstwa. – Role w gabinecie Donalda Tuska się odwróciły. Pozostający do tej pory w cieniu wicepremier, ma swoje pięć minut. O fakcie pozostania w niewygodnym rządzie niejednokrotnie przypomni. Będzie dyktował warunki współpracy, pokazując premierowi, gdzie jest jego miejsce jest szeregu – mówi prof. Konarski.
Politolog przypomina, że gdy Piechociński przejmował schedę po Waldemarze Pawlaku, otrzymał od Donalda Tuska propozycję nie do odrzucenia: - Czas pokazał, że prezes ludowców lepiej poradził sobie w rządzie niż własnej partii. Paradoksalnie afera taśmowa pomogła mu. Dała możliwość poprawienia politycznego wizerunku, wzmocnienia przywództwa w PSL.
Notowania Platformy i rządu PO–PSL spadają, premier stoi pod ścianą. Ma problem nie tylko z aferą podsłuchową, ale – jak mówi prof. Konarski - najbliższym otoczeniem, działaczami, którzy tylko udają lojalność: - Padł ofiarą własnej polityki opartej na eliminowaniu współpracowników, którzy mogą mu przeszkodzić w realizacji planów lub będą chcieli wysadzić go z siodła – dodaje prof. Wawrzyniec Konarski.
Jedyną szansą dla Tuska jest szybkie przekazanie opinii publicznej wiadomości, która pokazałaby, że panuje nad sytuacją i wie, kto stoi za aferą podsłuchową. – Premier liczy, że szeroko zakrojona akcja ABW przyniesie sukces, poprawi jego wizerunek w oczach wyborców i nie będzie musiał dokonywać wymuszonych zmian w rządzie. Rzecz w tym, że cała ta gra Donalda Tuska przestała być wiarygodna – ocenia prof. Konarski.
Odzyskanie zaufania opinii publicznej wydaje się być niemożliwe. Jednak w opinii politologa, premier dolewa oliwy do ognia. – Robi błąd, zwlekając z przedterminowymi wyborami. Jeśli nie uda się zdobyć materiałów potwierdzających inwigilację, a rząd będzie nadal nieudolnie funkcjonować w tym składzie, wizerunek Platformy jeszcze się pogorszy. Profesor przekonuje, że do wyborów nie jest gotowa również „jak zwykle skłócona, nieskora do współpracy opozycja, oferująca dwa odmienne sposoby na zakończenie pracy obecnego sejmu”.
- W Polsce postępuje proces delegitymizacji władzy, mamy najgorszą frekwencję wyborczą w Europie, mierne wyniki sondaży popularności zawodu polityka. Politycy kompletnie się tym niepokojącym procesem nie przejmują, co będzie ich sporo kosztować. Jestem przekonany, że tendencja niskiej frekwencji będzie się utrzymywać, a największe partie zderzą się z głęboką frustracją młodzieży i Polski prowincjonalnej. Jest to groźne nie tylko dla PO i PSL, ale dla PiS i SLD. Natomiast beneficjentem owego przebiegu wydarzeń będzie Nowa Prawica i inne radykalne formacje, np. Ruch Narodowy – prognozuje prof. Konarski.
Jak mówi, duży błąd robi PSL, który powinien otworzyć się na nowe możliwości, zmienić wizerunek z partii chłopskiej na centrową, podobnie jak zrobiły to inne podobne europejskie, zwłaszcza nordyckie partie. - Gwarantem sukcesu jest szukanie elektoratu w mniejszych miastach, klasy średniej, przedstawicieli zawodów usługowych, personelu medycznego, urzędników niższego szczebla – podsumowuje politolog.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska