Prof. Kleiber: O Smoleńsku bez Laska i Macierewicza
Prof. Michał Kleiber proponuje, by zorganizować debatę ekspertów ws. katastrofy smoleńskiej. – Jestem przeciwny powołaniu do tego grona osób, które do tej pory zabierały w tej sprawie głos. Myślę o ludziach, którzy pełnią ważne funkcje akademickie bądź eksperckie – mówi Faktowi.
09.10.2013 | aktual.: 09.10.2013 07:07
* Fakt: Pana pomysł spotkania komisji Macierewicza i Laska spotkał się z krytyką. Niesiołowski uważa, że powinien pan zrezygnować z szefowania PAN, a Miller, że ma pan problem z odróżnieniem sensu od nonsensu. Nadal chce pan tego spotkania?*
- Cytuje pani tylko głosy krytyczne. Opinii pozytywnych, także ze strony polityków, pojawiło się wg mnie znacznie więcej niż krytycznych. Faktem jest, że sprawa, o której mówimy budzi kontrowersje.
Jak pan sobie to wyobraża?
- Mówiłem o tym już dobitnie wiele razy i przykro mi, że nie dla wszystkich jest to oczywiste. Uważam za celowe poddanie wyrażanych opinii analizie. Forum do tego byłaby naukowa konferencja, zorganizowana według powszechnie przyjętych standardów. Wątpliwości wynikają z tego, iż nie wszyscy znają te standardy, co rozumiem.
I widziałby pan tam ekspertów z tych dwóch komisji?
- Konferencje naukowe odbywają się na określonych zasadach. Są otwarte, tzn. każdy może się zgłosić. Zgłoszenia są oceniane przez komitet programowy, który kwalifikuje prace zasługujące na prezentację.
Kto miałby tworzyć ten komitet programowy?
- Najlepiej, aby zainteresowani zaufali autorytetowi polskiej nauki i opowiedzieli się za komitetem składającym się z uznanych specjalistów, dotychczas niezabierających głosu w sprawie katastrofy.
Ma pan na myśli konkretnych uczestników, nazwiska z komisji Macierewicza i Laska?
- Nie. Powtarzam, jestem przeciwny powołaniu do tego grona osób, które do tej pory zabierały w tej sprawie głos. Myślę o ludziach, którzy pełnią ważne funkcje akademickie bądź eksperckie. Widziałbym także osoby spoza Polski. Ale z udziału nikt nie byłby wykluczony, pod warunkiem przedstawienia udokumentowanego referatu. Nie ukrywam, że udział aktywnych polityków utrudniłby realizację tego w zamierzeniu apolitycznego spotkania.
Co stoi na przeszkodzie, żeby tę konferencję już zwołać?
- Idea jej organizacji musi zyskać w miarę powszechne poparcie. Trudno oczekiwać szeroko akceptowanych rezultatów konferencji jeśli jej sens będzie podważany na wstępie. Czekam na sugestie organizacyjne. To musi być wynikiem szerokiego konsensusu, bo tylko wtedy wiarygodne staną się wnioski z niej płynące.
Spodziewa się pan po tej konferencji wyjaśnienia przyczyn?
- Nie. Chciałbym, abyśmy wykonali pierwszy krok w kierunku zgody. Na wyjaśnienia przekonujące wszystkich trzeba czasem czekać latami. Nasze emocje podyktowały inne tempo pracy. Elementem procesu dochodzenia do powszechnej akceptacji przebiegu tragedii w Smoleńsku powinny stać się m.in. cykliczne konferencje naukowe, szeroko analizujące sposoby radzenia sobie z narodową traumą wywoływaną katastrofami. Mam nadzieję, że dojście do skutku pierwszej konferencji zapoczątkuje taki cykl.
Skłania się pan ku którejś ze stron?
- Traktuję oficjalny dokument komisji Jerzego Millera jako podstawę rozmowy. Co nie wyklucza potrzeby wyjaśniania ustaleń tego raportu i odpowiadania na wątpliwości. Brak przekonujących wyjaśnień skutkować powinien podjęciem dodatkowych badań. Wielu ekspertów z różnych dziedzin może mieć wkład do takiej dyskusji, ale wyciąganie ostatecznych wniosków powinno być osadzone w polskim prawie. Przestrzegałbym, przed formułowanie pochopnych wniosków. Szczególnie tych, które miałyby mieć przełomowe znaczenie dla wyjaśnienie przyczyn. Dla mnie, osoby dobrze znającej wiele ofiar katastrofy, jest to bardzo bolesne. A co powiedzieć o rodzinach ofiar?
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Prezes wylatała sobie fuchę w ONZ