Prof. Kik: SLD w niczym nie realizuje kanonów socjaldemokracji
Nie mogę być milczącym wspólnikiem nieakceptowanej przeze mnie polityki - tak prof. Kazimierz Kik, politolog z Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach, tłumaczy swoją rezygnację z funkcji szefa Instytutu Badań Społecznych SLD.
04.02.2004 | aktual.: 04.02.2004 15:37
"Złożyłem dymisję na ręce bezpośrednich przełożonych - wiceprzewodniczącego SLD Andrzeja Celińskiego i sekretarza generalnego partii Marka Dyducha. Uzasadniłem swoją decyzję tym, że 'nie mogę się zgodzić na milczącego wspólnika nieakceptowanej przeze mnie polityki'" - powiedział prof. Kik.
Dodał, że nie chciał też swoją "aktywnością naukową utrudniać sytuacji Celińskiego i Dyducha w partii".
Politolog z Kielc wyjaśnił, że jego niepochlebne opinie na temat SLD ściągały na liderów partii odium niezadowolenia. "Dano mi do wyboru: albo być 'działaczem Sojuszu, albo cichym pracownikiem zaplecza teoretycznego. Ponieważ nie wyobrażam sobie siebie jako człowieka, który nie może mówić tego, co myśli, postanowiłem odejść z Instytutu" - oznajmił.
Według Kika, SLD w żadnym z segmentów swojej polityki nie realizuje kanonów socjaldemokracji. "Nie jest socjaldemokratyczna ani polityka edukacyjna, ani zdrowotna, ani zagraniczna, ani europejska, ani bezpieczeństwa wewnętrznego, a zwłaszcza polityka społeczna" - zaznaczył politolog.
"SLD jest teraz w tak trudnym położeniu, że milczeć na ten temat oznacza osuwać się w niebyt polityczny" - podkreślił.
Prof. Kik powiedział w styczniu na antenie publicznego radia Kielce, że Leszek Miller musi zdecydować, czy chce być szefem rządu, czy szefem partii. "Ja myślę, że powinien zostać szefem rządu, partia potrzebuje innego lidera" - ocenił Kik.
Wyraził też pogląd, że "kierownictwo [SLD] zaczyna się zamykać w zamku oporu; chce dyscyplinować klub parlamentarny, chce dyscyplinować partię, zamiast ich wysłuchać".
Profesor ujawnił wówczas także, że Instytut Badań Społecznych SLD w swym rozwoju napotkał barierę. "Jestem sam. Mam asystenta, duże pomieszczenia, piękne urządzenia, natomiast nie ma pieniędzy i ludzi nauki, którzy chcieliby otwarcie dzisiaj stanąć przy SLD" - dodał.