Prof. Kazimierz Kik: to był czarny dzień polskiej demokracji
Niedziela była czarnym dniem polskiej demokracji. Samorządność została zduszona przez partie polityczne - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Kazimierz Kik. Politolog ubolewa nad tym, że oddolna inicjatywa, którą poparło 240 tys. warszawiaków, została zdławiona, kiedy wmieszały się dwie potężne siły polityczne - PO i PiS.
14.10.2013 | aktual.: 14.10.2013 16:42
- Apel Donalda Tuska, który wezwał do bojkotu referendum odniósł skutek. Z kolei próba zawłaszczenia tej inicjatywy przez Jarosława Kaczyńskiego, zniechęciła tę część wyborców, która wcześniej miała zamiar zagłosować, ale ostatecznie nie chciała partycypować w sukcesie PiS - tłumaczy politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Zdaniem rozmówcy WP.PL polska demokracja jest w fatalnym stanie. Prawie cała przestrzeń publiczna została zawłaszczona przez partie, w związku z czym mamy do czynienia z partiokracją, czyli rządami partii politycznych - to nie obywatele decydują o losach państwa, lecz politycy. - Nie występuje, właściwy dla dojrzałych demokracji podział na sferę lokalną, samorządową i ogólnopolską. Władzę nad całym krajem sprawuje niespełna 1 proc. Polaków - mówi ekspert.
- Polska klasa polityczna jest tak niedojrzała, że nie docenia społeczeństwa obywatelskiego. Dwie największe partie, z których jedna ma w nazwie - o ironio - "obywatelska", a druga "sprawiedliwość" skierowały do wyborców jasny sygnał: wara od Warszawy i innych dużych miast - komentuje prof. Kik.
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz w porannej rozmowie z w radiu RMF FM powiedziała, że czuje się zwyciężczynią po referendum w Warszawie. - To bzdura. Nic nie uprawnia jej do wyciągnięcia wniosku, że wyborcy, którzy zostali w domu to jej zwolennicy. Większość z nich to ludzie w ogóle nie chodzący na wybory - mówi. W tej samej rozmowie Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała, że wystartuje po raz trzeci w wyborach na prezydenta stolicy. Co na to politolog? - Jeśli pani prezydent nie rozumie sygnałów płynących z nieba, tego, że jest powszechnie kontestowana, niech idzie po kolejną nauczkę. Nie odniesie sukcesu - stwierdza z przekonaniem rozmówca Wirtualnej Polski.
Co wynik referendum oznacza dla Platformy i Donalda Tuska? Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski premier odniósł pyrrusowe zwycięstwo. - Uratował Gronkiewicz-Waltz, ale jednocześnie wszyscy Polacy dowiedzieli się, jak bardzo pani prezydent jest nielubiana. W związku z tym, że jest ona wiceprzewodniczącą PO, rykoszetem uderza to w całą partię - ocenia.
"Żadnej zmiany nie będzie"
Zdaniem prof. Kika Platforma nie potraktuje jednak poważnie sygnału alarmowego, jakim jest wynik referendum, ale będzie go poczytywać za sukces. - Nie jest w stanie przewartościować swojej polityki. To ugrupowanie ludzi, którzy znaleźli się w polityce z motywacji ekonomicznych a nie ideowych. Nie liczą się dla nich wartości, tylko interesy, dlatego żadnej zmiany nie będzie - stwierdza.
- PO to partia wypalona od wewnątrz. Politycznie spełniona, ale każdy sukces kiedyś się kończy. Właśnie oglądamy jego finał - podsumowuje. Politolog nie wyklucza, że wkrótce może dojść do rekonstrukcji rządu. - Tusk będzie podejmować różne rozpaczliwe ruchy. Pytanie, czy będą one odpowiednio wkomponowane w ewolucję sytuacji gospodarczej i społecznej w kraju. Będzie to bardzo trudne, że skonfliktował się w tej chwili ze wszystkimi liczącymi się partnerami społecznymi - związkami zawodowymi, a teraz z samorządowcami - mówi.
"Jarosław Kaczyński to największy przegrany referendum"
W opinii prof. Kika największym przegranym referendum jest prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Po pierwsze dlatego, że okazał się grabarzem Polski samorządnej. Po drugie, pokazał, że Warszawa wcale nie należy do niego, dlaczego więc ma do niego należeć Polska? - mówi politolog.
A jak ekspert ocenia postawę szefa SLD Leszka Millera? - Ten stary lis dał popis kunktatorstwa. Dowiódł, że nie ma pomysłu na to, w którą stronę poprowadzić SLD - konkluduje prof. Kik.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska