Prof. Jadwiga Staniszkis: zrozumieć paranoję
Kiedy kanclerz Angela Merkel mówi o Władimirze Putinie, że "stracił kontakt z rzeczywistością" to jest w tym głęboka prawda. Ale trzeba pamiętać, że chodzi o "rzeczywistość władzy" - pisze w felietonie na Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis.
W państwach nowoczesnych "władza" ma cztery wymiary. Po pierwsze kontrolę nad sobą, aby elementy - instytucje pracowały na rzecz całości, i żeby zaspokajać podstawowe potrzeby społeczne. Po drugie - kontrolę nad własnym wizerunkiem. Po trzecie - racjonalne (czytaj optymalne z perspektywy własnych interesów) poruszanie się w polu niezależnych od siebie zewnętrznych, "obiektywnych" ograniczeń - w tym prawnych. Z nadzieją, że część z nich będzie można renegocjować. I po czwarte - nie uleganie własnym emocjom.
Przeciwieństwem jest władza jako zero-jedynkowa kontrola nad realnymi zbiorami (ja mam więcej władzy więc on ma mniej) i - poświęcanie długofalowych interesów w imię urażonych ambicji. Kiedy Zachód mówi Rosji, że wkraczając na Krym zachowuje się nieracjonalnie to posługuje się pierwszą perspektywą. Bo Mimo nadziei, że Rosji wystarczy ambiwalentne poszerzenie "autonomii" Krymu i nie posunie się dalej, to i tak szok, iż jest państwem z innej niejako planety - pozostanie. Bo to wiara w bezalternatywność i nienaruszalność pewnych konwencji decydują dziś o trwaniu - korzystnego dla wszystkich - międzynarodowego ładu. Odwoływanie się do nagiej siły rodzi chaos. A ujawnianie bezsilności owej konwencji ze względu na brak woli jej realnego wyegzekwowania, jak czyni dziś Rosja wobec Zachodu jest dla wszystkich, także samej Rosji, szkodliwe. Bo porządek oparty na konwencji trwa tak długo, jak długo się w nią wierzy.
"Przereagowanie" przez Putina (co podkreślają nawet jego doradcy) i to w sytuacji gdy około 70% reprezentatywnej próby Rosjan nie chce interwencji na Ukrainie wynika z emocji. Rosja czuje się po raz drugi oszukana. Raz, gdy wyszła wojskowo z Europy Środkowej, domniemując, że ta pozostanie neutralna. Zamiast tego doszło do rozszerzenia NATO. To był główny powód - nieudanego - puczu w Moskwie w sierpniu 1991. I upadku Gorbaczowa.
I dziś, gdy mimo "gwarancji" trzech ministrów Grupy Weimarskiej - rewolucja w Kijowie została przyspieszona po ucieczce Janukowicza i powrocie do konstytucji 2005 roku. Nadzieje Moskwy że zyskuje na czasie okazały się płonne. Choć nie do końca, bo przecież reakcja UE na aspiracje Ukrainy jest więcej niż chłodna.
Niemcy wciąż wolą mówić tylko o "partnerstwie wschodnim", w którym miało być miejsce i dla Rosji (zgodnie z propozycją stałego przewodniczącego Rady Europejskiej, Hermana Van Rompuya). Nerwowe przereagowanie przez Rosję zniszczyło tę koncepcję. Ale nie powstało nic nowego.
Ukrainie pozostaje przywrócenie realnej kontroli nad sobą. Bo wizerunek - mimo zabiegów Rosji i licznych prowokacji - od biedy kontroluje. To lokalne tituszki podszywające się pod różne formacje polityczne i obawy przed przyszłą konfrontacją między nową władzą i jej polityką stabilizacji, a Majdanem są dzisiejszą realnością Ukrainy.
Życzymy jej porządku i niepodległości! Bo jak pisał Huntington porządek jest wstępem do demokracji!
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski