PolskaProces za próbę zamachu na sejm. Rozprawy w "cichej sali"

Proces za próbę zamachu na sejm. Rozprawy w "cichej sali"

W "cichej sali" Sądu Najwyższego w Warszawie proceduje krakowski sąd okręgowy w procesie oskarżonego o przygotowywanie zamachu terrorystycznego na sejm Brunona Kwietnia. Grozi mu kara do 15 lat więzienia.

Proces za próbę zamachu na sejm. Rozprawy w "cichej sali"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

W specjalnej sali, mającej certyfikaty bezpieczeństwa do odtwarzania informacji niejawnych, sąd wysłuchuje nagrań z rozpracowywania Brunona Kwietnia przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Sąd przesłuchał już prawie wszystkich jawnych świadków i świadków incognito. Przygotowania prawne i organizacyjne do procedowania w utajnionej części procesu czynił już od czerwca ub.r., tj. kilka miesięcy po rozpoczęciu procesu.

Ostatni jawni świadkowie będą "dosłuchiwani" na najbliższych rozprawach. Potem sąd odda głos biegłym - i samemu oskarżonemu, który oświadczył, że chce ustosunkować się do zeznań niektórych świadków i opinii biegłych. Jak zadeklarował, zajmie mu to dwie rozprawy.

Zakończenie procesu i mowy końcowe sąd zapowiedział na kwiecień. Wyrok może zapaść na początku maja.

Brunon Kwiecień odpowiada za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią.

Według śledczych, dr chemii, były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych umieszczonych w pojeździe skot. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.

W śledztwie Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwa się do winy i twierdzi, że inspirowała go inna osoba. Nie przyznał się do podżegania studentów ani do posiadania broni i handlu nią. Przed sądem wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych. Grozi mu kara do 15 lat więzienia.

Proces rozpoczął się w styczniu 2014 r. Na liście świadków znalazło się 99 osób i pięciu świadków incognito. Sąd odrzucił wniosek obrony, by ograniczyć listę jawnych świadków i odczytać ich zeznania ze śledztwa bez wzywania na rozprawy. Wzywał wszystkich świadków i przesłuchiwał bardzo drobiazgowo, a rozprawy trwały po kilkanaście godzin.

Z uznaniem o takim sposobie procedowania wyraził się pod koniec ub.r. Sąd Apelacyjny, rozpoznając zażalenie obrońców na przedłużenie oskarżonemu aresztu do 9 maja. Wskazał na: "zawiłość i skomplikowanie procesu", w trakcie którego "konieczne jest ustalenie, jaki zamiar towarzyszył działaniu oskarżonego, jak bardzo zbliżył się on do jego realizacji i jak duże było rzeczywiste zagrożenie".

Sąd Apelacyjny nie uwzględnił wówczas zażalenia na przedłużenie aresztu. W uzasadnieniu ponownie stwierdził, że dalsze aresztowanie oskarżonego jest uzasadnione, ponieważ nadal istnieje duże prawdopodobieństwo popełnienia przez niego zarzucanych mu czynów, wpływania na zeznania świadków i ukrywania się. Realna jest też obawa, że popełni nowe przestępstwo przeciwko życiu, zdrowiu lub bezpieczeństwu powszechnemu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)