Proces w sprawie masakry Grudnia 1970 - może się zacząć
O wyznaczenie obrońcy z urzędu zwrócił się do Sądu Okręgowego w Warszawie gen. Wojciech Jaruzelski, któremu obronę wypowiedzieli w czwartek jego obaj adwokaci - mecenas
Kazimierz Łojewski oraz mecenas Witold Rozwens. Sąd odroczył rozprawę do piątku.
Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Maciej Bednarkiewicz wniósł do sądu o rozpoczęcie w czwartek procesu, gdyż - jak podkreślił - obrońcy nie wnieśli o jego odroczenie. Sąd natomiast odrzucił wnioski obrony o zwrot prokuraturze sprawy generała Jaruzelskiego i trzech innych oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r.
Oskarżeni to: 78-letni dziś gen. Jaruzelski (ówczesny szef MON), Stanisław Kociołek (wicepremier), gen. Tadeusz Tuczapski (wiceszef MON) oraz dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty.
Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do zarzutów. Wszystkim grozi nawet dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy.
Sąd zdecydował o wyłączeniu z procesu - ze względu na stan zdrowia - gen. Józefa Kamińskiego, ówczesnego dowódcy pomorskiego okręgu wojskowego.
Obrona Jaruzelskiego argumentowała, że nie można prowadzić procesu o "sprawstwo kierownicze" w sytuacji, gdy prokuratura nie ustaliła bezpośrednich sprawców przestępstwa.
Przeciwny zwrotowi sprawy do śledztwa był prokurator, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych (rodzin zabitych) oraz przedstawiciele społeczni z NSZZ "Solidarność".
Decyzję o rozpoczęciu procesu podjął Sąd Okręgowy w Warszawie miesiąc temu, nie uwzględniając wniosków obrońców o umorzenie postępowania. Sędziowie wzięli także pod uwagę orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że sprawą powinien się zająć Sąd Okręgowy, a nie Trybunał Stanu, jak chcieli obrońcy.
W grudniu 1970 roku, podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw wprowadzonym wtedy drastycznym podwyżkom cen, zginęły 44 osoby.
W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Możliwość taka powstała dopiero w 1989 roku. Śledztwo wszczęto w październiku 1990 roku. Najpierw prowadziła je prokuratura wojskowa, potem prokuratura wojewódzka w Gdańsku. Przesłuchano ponad 4 tys. świadków oraz sporządzono 90 tomów akt. Ostatecznie w 1995 roku do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku wpłynął akt oskarżenia.
Według prokuratury, generał Jaruzelski, ówczesny szef MON, wydał - na polecenie I Sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki - rozkaz użycia broni palnej wobec demonstrantów. Prokuratura oskarżyła także byłych dowódców formacji wojskowych i milicyjnych, które uczestniczyły w pacyfikacjach grudniowych wystąpień ulicznych.
Sąd pierwszy raz zebrał się w tej sprawie w 1996 roku, jednak rozprawy wielokrotnie odraczano z powodu nieobecności oskarżonych, którzy tłumaczyli się najczęściej złym stanem zdrowia.
W 1997 roku sąd wyłączył do odrębnego postępowania ze względu na stan zdrowia 5 z 12 oskarżonych: Kazimierza Świtałę, Karola Kubalicę, Edwarda Łańcuckiego, Józefa Kamińskiego i Wojciecha Jaruzelskiego.
W marcu 1999 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku po orzeczeniu zespołu biegłych zdecydował, że proces w sprawie masakry robotników rozpocznie się od nowa. Wnioskowali o to oskarżyciele posiłkowi - pełnomocnicy rodzin ofiar masakry. Kilka miesięcy później Sąd Najwyższy zdecydował o przeniesieniu do Warszawy sprawy Jaruzelskiego oraz czterech innych oskarżonych osób, aby ułatwić im udział w procesie.
W rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski poseł Przymierza Prawicy (AWS) - Stefan Niesiołowski nazwał czwartkową decyzję sądu, o ponownym odłożeniu procesu gen. Jaruzelskiego, jako hańbę i brak szacunku dla ofiar komunizmu. (mk, and)