Proces w sprawie Grudnia`70 znowu odroczony
Wojciech JaruzelskiPo raz kolejny nie udało się rozpocząć procesu w sprawie Grudnia70. Warszawski Sąd Okręgowy odroczył w piątek rozprawę do 19 czerwca. Powodem była nieobecność jednego z oskarżonych - Edwarda Łańcuckiego oraz kłopoty z adwokatami gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Proces dotyczy 78-letniego dziś Jaruzelskiego (ówczesnego szefa MON), Stanisława Kociołka (wicepremiera PRL), gen. Tadeusza Tuczapskiego (wiceszefa MON) oraz dowódców jednostek wojsk tłumiących robotniczy protest w Grudniu 70. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do zarzutów. Wszystkim teoretycznie grozi dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy.
W grudniu 1970 roku, podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw wprowadzonym wtedy drastycznym podwyżkom cen, zginęły 44 osoby.
O sprawie mówi się od co najmniej 10 lat. Jednak dopiero teraz udało się rozpocząć proces, aby po chwili znów go odroczyć.
W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Możliwość taka powstała dopiero w 1989 roku. Śledztwo wszczęto w październiku 1990 r. Najpierw prowadziła je prokuratura wojskowa, potem prokuratura wojewódzka w Gdańsku. Przesłuchano ponad 4 tys. świadków oraz sporządzono 90 tomów akt. Ostatecznie w 1995 roku do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku wpłynął akt oskarżenia.
Sąd pierwszy raz zebrał się w tej sprawie w 1996 roku, jednak rozprawy wielokrotnie odraczano z powodu nieobecności oskarżonych, którzy tłumaczyli się najczęściej złym stanem zdrowia.
W 1997 roku sąd wyłączył do odrębnego postępowania ze względu na stan zdrowia 5 z 12 oskarżonych: Kazimierza Świtałę, Karola Kubalicę, Edwarda Łańcuckiego, Józefa Kamińskiego i Wojciecha Jaruzelskiego.
W marcu 1999 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku po orzeczeniu zespołu biegłych zdecydował, że proces w sprawie masakry robotników rozpocznie się od nowa. Wnioskowali o to oskarżyciele posiłkowi - pełnomocnicy rodzin ofiar masakry. Kilka miesięcy później Sąd Najwyższy zdecydował o przeniesieniu do Warszawy sprawy generała Wojciecha Jaruzelskiego oraz czterech innych oskarżonych osób, aby ułatwić im udział w procesie.
W końcu we wtorek (15.05) przed Sądem Okręgowym w Warszawie miał rozpocząć się proces oskarżonych w tej sprawie, czyli 78-letniego dziś Jaruzelskiego (ówczesnego szefa MON), Stanisława Kociołka (wicepremiera PRL), gen. Tadeusza Tuczapskiego (wiceszefa MON) oraz dowódców jednostek wojska tłumiących robotniczy protest.
Adwokaci generała zażądali zwrotu sprawy do gdańskiej prokuratury. W uzasadnieniu twierdzili, że wnioski dowodowe obrońców Jaruzelskiego, złożone jeszcze w 1995 r., nie zostały faktycznie rozpatrzone przez gdańską prokuraturę, wobec czego śledztwo zamknięto wtedy "z naruszeniem prawa".
Proces się nie rozpoczął; został przełożony na 17 maja.
Po rezygnacji mecenasa Kazimierza Łojewskiego oraz mecenasa Witolda Rozwensa z funkcji obrońców, Jaruzelski zwrócił się do sądu o wyznaczenie obrońcy z urzędu. Sąd zobowiązał obu adwokatów do dalszego pełnienia obowiązków - do czasu znalezienia nowego obrońcy dla generała. Jaruzelski poprosił w piątek sąd o wyznaczenie mu terminu, do którego może sam wybrać swojego obrońcę.
W czwartek sąd zdecydował ze względu na ciężką chorobę wyłączyć z procesu i zawiesić sprawę gen. Józefa Kamińskiego, byłego dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego.(an)