PolskaProces o zabójstwo homoseksualisty sprzed 20 lat

Proces o zabójstwo homoseksualisty sprzed 20 lat

15 lat więzienia domaga się prokurator dla
43-letniego Janusza J. oskarżonego o zabójstwo dokonane w 1987 roku.
Ofiarą był Tomasz K., homoseksualista, który wedle słów J.
usiłował go zgwałcić. Na trop zabójcy policja wpadła dopiero w
2005 roku.

17.07.2006 | aktual.: 17.07.2006 14:44

Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Wyrok zapadnie 24 lipca.

Na początku 2005 roku policjanci z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw Komendy Stołecznej Policji powrócili do kilkudziesięciu nierozwiązanych dotąd spraw. Wśród nich była też sprawa zabójstwa Tomasza K. Funkcjonariusze wprowadzili do komputerowej bazy danych odciski palców zabezpieczone w 1987 roku na miejscu morderstwa. Porównanie odcisków jednoznacznie wskazało na Janusza J., recydywistę wielokrotnie karanego m.in. za rozboje i kradzieże.

J. podczas przesłuchania przyznał się do winy. W czasie śledztwa i procesu opowiedział, jak w marcu 1987 r. poznał na Dworcu Centralnym w Warszawie 26-letniego Tomasza K. Mężczyzna zaproponował, by udali się do niego. W mieszkaniu na Mokotowie częstował gościa alkoholem, wspólnie przygotowali posiłek.

Według wersji J., w pewnym momencie Tomasz K., grożąc nożem starał się wymusić na nim stosunek seksualny. Janusz J. utrzymuje, że kiedy zaczął się bronić, doszło do szamotaniny, a K. nadział się na własny nóż.

Zanim J. opuścił mieszkanie, skradł z niego 10 tys. starych złotych i bon towarowy o wartości 20 centów amerykańskich.

Zdaniem prokuratury wersję wydarzeń oskarżonego trzeba wykluczyć, bowiem jedna z biegłych, która przeprowadziła sekcję zwłok Tomasza K., oświadczyła w czasie procesu, że zmarły otrzymał dwa ciosy w okolicy serca. Po pierwszym zabójca do połowy wyciągnął nóż z rany, po czym pchnął jeszcze raz. Jej zdaniem ciosy były nieprzypadkowe i ofiara nie mogła zadać ich sobie sama.

Obrońca Janusza J., mec. Łukasz Żabczyński, wnioskował o uniewinnienie swego klienta. Przypomniał, że zabezpieczony na miejscu zbrodni odcisk palca J. zdjęto ze szklanki, co dowodzi jedynie, iż oskarżony był w mieszkaniu. Nie zabezpieczono natomiast śladów należących do J. na nożu. Adwokat podkreślił, że relacja oskarżonego o szamotaninie w celu "odparcia zalotów", brzmi wiarygodnie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)