Proces Milczanowskiego odroczony do marca
Do marca Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył proces Andrzeja Milczanowskiego, byłego szefa MSW
oskarżonego o ujawnienie w 1995 r. tajemnicy państwowej, w związku
ze sprawą rzekomego szpiegostwa ówczesnego premiera Józefa
Oleksego (SLD).
17.01.2007 14:15
We wtorek podczas pierwszej rozprawy prokurator odczytał jawnie zarzuty z aktu oskarżenia, po czym sąd, na wniosek prokuratora, utajnił cały proces. 68-letni Milczanowski, któremu grozi do pięciu lat więzienia, nie przyznaje się do zarzutu.
W środę zeznawał Oleksy. Uważam, że obaliłem wszystkie przedstawiane we wtorek przez Andrzeja Milczanowskiego argumenty, pokazując ich sztuczność i sytuacje, w których złamanie prawa było ewidentne - powiedział Oleksy.
W ocenie byłego premiera, opinia publiczna nieprawidłowo postrzega ten proces jako spór dwóch prywatnych osób. To nie jest sprawa Oleksy kontra Milczanowski, to jest sprawa Milczanowski kontra Polska. To były czyny i występki, które się dokonały na szczeblu konstytucyjnego ministra w sprawie bezpieczeństwa Polski - przypomniał Oleksy.
To nieuprawniona zbitka - Oleksy kontra Milczanowski. To prawda, ja jestem tu ofiarą i to mocno poturbowaną, ale rzecz jest większego kalibru, niż tylko moje żale i złamana droga życiowa- zaznaczył były premier.
To jest sprawa, w której Rzeczpospolita musi mieć w końcu pogląd i ocenę. Nie może tak być, że jeden drugiego oskarża o największe zbrodnie, obaj są najwyższymi konstytucyjnymi władzami i obaj chodzą na wolności. To jest właśnie schizofrenia państwa prawa - powiedział Oleksy.
Milczanowski powiedział jedynie, że Oleksy złożył zeznania, a on sam odniósł się podczas rozprawy do niektórych wątków tych zeznań. Nie chciał mówić więcej, zasłaniając się utajnieniem procesu.
Wcześniej Milczanowski mówił, że w sprawie nie ma sobie "absolutnie nic do zarzucenia" i dzisiaj zrobiłby to samo. Dodał, że miał podstawy do złożenia zawiadomienia o przestępstwie szpiegostwa. Czy w sytuacji kryzysowej państwa mogłem odmówić zawiadomienia osób, będących przecież filarami i gwarantami demokratycznego ładu i porządku w państwie?- pytał retorycznie.
Pierwotnie proces miał się zacząć w październiku 2005 r., ale wówczas Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił sprawę Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, by odtajniła cztery stawiane Milczanowskiemu zarzuty. Ich tajność powodowałaby bowiem, że sąd nie mógłby jawnie ogłosić sentencji wyroku - a jest to bezwzględnym wymogiem prawa. W styczniu 2006 r. prokuratura odtajniła zarzuty i ponownie skierowała do sądu akt oskarżenia. Proces najprawdopodobniej będzie tajny - odtajniono nie całą sprawę, tylko same zarzuty.
Odtajniając je, prokuratura potwierdziła nieoficjalne informacje mediów, że główny zarzut dotyczy wystąpienia Milczanowskiego 21 grudnia 1995 r. w Sejmie, gdy powiedział jako tzw. prezydencki szef MSW, iż ówczesny premier Józef Oleksy (SLD) był źródłem informacji dla wywiadu b. ZSRR, a później Rosji - m.in. podczas swych kontaktów z oficerem KGB Władimirem Ałganowem. Inne zarzuty dotyczą bezprawnego - zdaniem prokuratury - powiadomienia o zarzutach wobec Oleksego przez Milczanowskiego ówczesnego prezydenta-elekta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz marszałków Sejmu i Senatu, I prezesa Sądu Najwyższego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego i prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego.
Cała sprawa, ujawniona na kilka dni przed końcem kadencji prezydenta Lecha Wałesy, gdy prezydentem-elektem był Kwaśniewski, wywołała wielki kryzys polityczny. Oleksy zaprzeczył, by był agentem, choć przyznał, że "biesiadował" z Ałganowem. W początkach 1996 r. Oleksy podał się do dymisji, gdy prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w jego sprawie (wniósł o to 19 grudnia 1995 r. Milczanowski). W kwietniu 1996 r. umorzono je wobec niestwierdzenia przestępstwa szpiegostwa. Prokuratura podkreśliła, że materiały zebrane przez UOP nt. Oleksego można traktować "wyłącznie jako poszlaki". Do dziś nie wiadomo, kto był agentem KGB o kryptonimie "Olin".
W 1996 r. rząd następcy Oleksego Włodzimierza Cimoszewicza (SLD) opublikował w "Białej Księdze" wybór dokumentów sprawy Oleksego, aby dowieść bezpodstawności zarzutów wobec niego. Milczanowski uznał, że ujawniła ona mechanizmy działania polskiego wywiadu. Ówczesny szef MSW Zbigniew Siemiątkowski zapewniał, że nie zagroziło to interesom tajnych służb.
Warszawska prokuratura badała, czy Milczanowski przekroczył obowiązki służbowe, ujawniając tajemnicę państwową, jaką są informacje służb specjalnych o danej osobie. Prokuratura oparła się m.in. na sprawozdaniu sejmowej komisji nadzwyczajnej, która badała legalność działań w sprawie Oleksego. Według przyjętego w 1996 r. przez Sejm sprawozdania, działania w tej sprawie oficerów UOP oraz Milczanowskiego mogły naruszać prawo.
Śledztwo w sprawie Milczanowskiego pierwotnie umorzono w 1998 r., bo uznano, że minister może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu. Oleksy odwołał się od tej decyzji do sądu, który w 2000 r. nakazał wznowić śledztwo. W 2001 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł zaś, że minister może odpowiadać przed sądem karnym za przestępstwa popełnione w związku z zajmowanym stanowiskiem, jeśli Sejm nie postawi go przed Trybunałem Stanu. We wrześniu 2001 r. Sejm, większością głosów AWS i UW, zdecydował zaś o umorzeniu postępowania z wniosku posłów SLD o postawienie Milczanowskiego przed Trybunałem.
W maju 2002 r. prokuratura postawiła Milczanowskiemu formalne zarzuty. Oskarżenie mnie uważam za przejaw zemsty ze strony SLD - mówił Milczanowski. Twierdził, że w całej sprawie działał zgodnie z prawem. To była prowokacja, która wstrząsnęła Polską i wstrząsnęła mną - tak zarzut komentował Oleksy.