Proces Michnik kontra Jarucka odroczony do kwietnia
Do 19 kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie
odroczył proces cywilny wytoczony Annie Jaruckiej przez
Adama Michnika za jej stwierdzenie, jakoby redaktor naczelny
"Gazety Wyborczej" był w "grupie trzymającej władzę".
Powodem odroczenia była niepewność, czy Jarucka otrzymała pozew i inne pisma procesowe (wracają one do sądu nieodebrane), a także nieobecność Jaruckiej i jej pełnomocnika. Sędzia odraczając proces, otwarcie przyznał, że w kwietniu proces też będzie zapewne odroczony.
Zakładam, że pani Jarucka wiedziała, że dziś ma sprawę, bo podawała to PAP. Zakładam, że jej nieobecność ma charakter taktyczny- powiedział dziennikarzom pełnomocnik nieobecnego w sądzie Michnika mec. Piotr Rogowski. Przekazał on sądowi nowy adres, pod którym może przebywać Jarucka.
Michnik domaga się od pozwanej przeprosin w "Gazecie Wyborczej" i "Rzeczpospolitej" oraz wpłaty tysiąca złotych zadośćuczynienia na Zakład dla Niewidomych w Laskach.
Jak mówił w sierpniu Rogowski, składając pozew, Jarucka pomówiła Michnika, zeznając w sierpniu przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen. Podstawę pozwu stanowi oświadczenie pani Jaruckiej, które zawarła w swobodnej wypowiedzi przed komisją śledczą 16 sierpnia. Kilkakrotnie odnosiła się wówczas do pana Michnika, co najmniej dwukrotnie w sposób nieprawdziwy i obraźliwy - powiedział Rogowski.
Aby nie przegrać procesu cywilnego, pozwany musi albo udowodnić, że jego twierdzenia są prawdziwe, albo przynajmniej dowieść, że działał w interesie publicznym.
Niezależnie od tego, Jarucka ma o wiele większe problemy z prawem. Jest podejrzana przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie w sprawie związanej z oświadczeniami majątkowymi Cimoszewicza - byłego kandydata na prezydenta. Na początku października prokuratura przedstawiła Jaruckiej zarzut posłużenia się sfałszowanym dokumentem, składania fałszywych zeznań i ukrywania dokumentów, za co grozi jej do 5 lat więzienia. Nie przyznaje się ona do zarzuconych jej czynów.
O Jaruckiej zrobiło się głośno, gdy latem oświadczyła, że Cimoszewicz jako szef MSZ miał ją upoważnić do zmiany jego oświadczenia majątkowego z 2002 r. We wrześniu Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta. Zmasowana akcja czarnej propagandy skierowana przeciwko mnie przyniosła zamierzony skutek - oświadczył. Zrezygnował "w proteście przeciw deprawowaniu obyczaju politycznego w Polsce przez część polityków i część dziennikarzy".
Sama Jarucka zapewniała, że nie działała na niczyje zlecenie i że nie było jej celem "obciążanie kogokolwiek, ani branie udziału w kampanii prezydenckiej".
Rogowski powiedział, że wiosną 2006 r. ma ruszyć proces wytoczony przez Michnika Romanowi Giertychowi za to, że lider LPR nazwał Michnika "byłym partyjnym aparatczykiem". Michnik żąda od Giertycha przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na Zakład dla Niewidomych w Laskach. Giertych podtrzymuje wszystko, co powiedział, chociaż - jak dodał - nie pamięta tej wypowiedzi. Nie zamierza on dobrowolnie przepraszać Michnika.