Proces matki za zabójstwo synka
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku
rozpoczął się proces młodej kobiety, oskarżonej o
zabójstwo swojego półtorarocznego synka.
Dziecko udusiła w czasie snu, przyciskając jego głowę poduszką. Biegli psychiatrzy orzekli, że kobieta jest niedojrzała emocjonalnie do posiadania dzieci, ale za swój czyn może odpowiadać przed sądem.
26-letnia oskarżona przyznała się do zabójstwa. Mówiła przed sądem, że jej życie wyglądałoby inaczej, gdyby nie miała dziecka, ale nie chciała oddać go do adopcji, bo obawiała się, że mogłoby trafić do złych ludzi.
Do tragedii doszło w sierpniu. Kobieta położyła dziecko spać i wyszła zapalić papierosa. Po chwili wróciła, wzięła poduszkę i przycisnęła ją do twarzy malucha. Kiedy przestał oddychać, wzięła go na ręce, a potem znowu położyła i przykryła kocykiem.
Niedługo potem przyszła do niej kuratorka sądowa, ponieważ kobieta miała już ograniczoną władzę rodzicielską z powodu złej opieki nad synkiem. Kuratorka nie poznała, że chłopczyk nie żyje. Po wyjściu kuratorki matka dziecka poszła do koleżanki, gdzie piła alkohol, potem poszła do swojej matki (przybranej, bo dziewczyna była w dzieciństwie w domu dziecka), mówiąc jej, że chłopczyk jest na noc u sąsiadki. Kiedy rano babcia chciała pójść po dziecko, jego matka powiedziała jej, że synek "powiększył już grono aniołków". Wtedy matka o sprawie powiadomiła policję.
Biegli psychiatrzy nie stwierdzili u oskarżonej poważniejszych zaburzeń psychicznych, ale uznali, że jest niedojrzała emocjonalnie. Wiele razy była też w szpitalu psychiatrycznym, głównie z powodu prób samobójczych. W śledztwie przyznała, że już wcześniej myślała, aby zabić synka, a zrobiła to, by "był wolny i aby nikt go więcej nie skrzywdził".
Oskarżona przebywa w więzieniu; odsiaduje tam karę dziesięciu miesięcy pozbawienia wolności za znęcanie się nad swoją przybraną matką. Mieszkała z nią, gdy urodziła dziecko. Wyprowadziła się do konkubenta niedługo przed zabójstwem synka, gdy postawiono jej zarzuty znęcania się nad starszą kobietą.