Proces księdza Dariusza Oko. Zapłaci sporą karę

Ks. profesor Dariusz Oko ma wpłacić 3000 euro na konto organizacji pomocowej. To kara za podżeganie do nienawiści - informuje Deutsche Welle.

Na zdjęciu ks. Dariusz Oko
Na zdjęciu ks. Dariusz Oko
Źródło zdjęć: © PAP | Wojciech Pacewicz

Zawieszeniem postępowania pod warunkiem zapłacenia grzywny zakończył się przed sądem rejonowym w Kolonii proces księdza Dariusza Oko. Katolickiemu filozofowi i profesorowi Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie zarzucono podżeganie do nienawiści. Drugim oskarżonym był ksiądz Johannes Stoehr, redaktor niemieckiego czasopisma "Theologisches" ("Kwestie Teologiczne"), w którym ks. Oko opublikował na początku 2021 roku artykuł pt. "O konieczności ograniczania klik homoseksualnych w Kościele".

Artykuł o "homomafii"

Posługując się przykładami z różnych zakątków świata, ks. Oko opisał "lawendową mafię" w Kościele. "Taka homomafia, jak każda mafia, zachowuje się jak bezwzględny pasożyt, jak nowotwór, który jest gotów nawet uśmiercić swojego nosiciela, wyssać z niego ostatnie zasoby i rezerwy, byleby sobie zapewnić komfortowe bytowanie" – pisał ks. Oko w swoim artykule.

Doniesienie do prokuratury wniósł monachijski ksiądz Wolfgang F. Rothe, który ujawnił się w przeszłości jako homoseksualista. W wywiadzie dla DW powiedział, że czytając artykuł Dariusza Oka był "przerażony, że katolicki ksiądz jest w stanie wyrazić tyle nienawiści".

W lipcu ubiegłego roku sąd rejonowy w Kolonii za podżeganie do nienawiści wymierzył polskiemu księdzu grzywnę w wysokości 4800 euro. Johannes Stoehr miał zapłacić 9100 euro. Obaj wnieśli odwołanie.

Ks. Oko: bezpodstawne zarzuty

Podczas piątkowej rozprawy sędzia Sophie Schwartz przez kilka godzin czytała obie części publikacji.

W swoim oświadczeniu przed sądem ksiądz Oko wskazywał, że nie miał na myśli wszystkich homoseksualistów, ani wszystkich homoseksualnych księży, tylko "te homoseksualne osoby w Kościele katolickim, które dokonały ciężkich nadużyć". – Stawiane mi zarzuty nie mają podstaw – podkreślał, mówiąc, że "reprezentuje interesy osób, które stały się ofiarami takich przestępstw".

Powołując się na wolność nauki, wskazał też, że w swoich artykułach prezentuje wyniki długoletniej pracy naukowej i cytuje z międzynarodowych źródeł. – Żałuję, że niektóre osoby zrozumiały mój artykuł inaczej – powiedział.

91-letni redaktor ks. Johannes Stoehr tłumaczył z kolei, że magazyn "Theologisches" o nakładzie 1800 egzemplarzy adresowany jest do fachowej publiczności i ma na celu "zachowanie katolickiej tożsamości". Zaznaczył, że jako odpowiedzialny redaktor nie jest w stanie sprawdzić merytorycznie treści wszystkich artykułów, które nie zawsze muszą odzwierciedlać opinię redakcji. – Żałuję, że zraniłem niektóre osoby i obiecuję w przyszłości zwracać większą uwagę na dobór słów – zapewnił.

Pieniądze na konto organizacji pomocowej

Sąd w Kolonii podtrzymał zarzut podżegania do nienawiści, ale z uwagi na to, że obaj duchowni nie byli wcześniej karani i przeprosili za użyte sformułowania, opowiedział się za zawieszeniem postępowania.

Prokuratur Ulf Willuhn nalegał, aby "wyrządzone krzywdy zostały odpowiednio naprawione". Uwzględniając wysokość dochodów obu księży, Dariuszowi Oko wymierzono karę w wysokości 3000 euro, a redaktorowi Stoehrowi 4000 euro. Pieniądze popłyną na konto organizacji "Weisser Ring" ("Biały pierścień"), wspierającej ofiary przestępstw i ich rodziny.

Ksiądz Wolfgang F. Rothe opuszczał salę rozpraw z mieszanymi uczuciami. – Z jednej strony cieszę się, że nie doszło do uniewinnienia i że ksiądz Oko przeprosił za swoje wyrażenia, ale bardziej ucieszyłoby mnie jednak orzeczenie o winie. Byłoby ono czerwoną linią określającą, co można powiedzieć, a co nie – powiedział dziennikarzom po rozprawie. – Takie luki są chętnie wykorzystywane przez różne kręgi, aby rozszerzyć granice tego, co można powiedzieć – wyjaśnił.

Obrońcy księdza Oko

Proces księdza Oko cieszył się dużym zainteresowanie polskiej publiczności i polskich mediów. Na sali pojawiło się kilkadziesiąt osób sympatyzujących z ks. Dariuszem Oko, głównie kobiet. – Odmawiały różaniec, a kiedy opuszczałem salę, słyszałem uwagi pod swoim adresem, że to hańba, iż złożyłem doniesienie na księży – relacjonował ks. Wolfgang F. Rothe.

W sądzie pojawili się także Polacy znający księdza Oko z jego pracy w Polskiej Misji Katolickiej w Kolonii kilka lat temu. – Przypomina mi to proces Jezusa, który przed Piłatem mówił, że Królestwo jego nie jest z tego świata – powiedziała DW pani Bronisława, mieszkanka Kolonii. Na rozprawę 70-latka założyła na szyję dwa różańce. Jak podkreśliła, obaj oskarżeni księża "bronią podstaw Kościoła katolickiego, a tymi są rodzina i prawo natury". – Kiedyś homoseksualiści żyli cicho, a teraz się afiszują. To jakaś moda – dodał jej mąż Krzysztof.

Sebastian na proces przyjechał z holenderskiego Eindhoven. – Chciałem okazać wsparcie dla księdza Oko – powiedział trzydziestolatek w koszulce z napisami "Armia Boga" i "Żołnierze Chrystusa". Orzeczenie sądu po trwającej sześć godzin rozprawie wcale go nie zadowoliło.

Katarzyna Domagała-Pereira, Deutsche Welle

Źródło artykułu:Deutsche Welle
kosciół katolickiniemcypolska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (213)