PolskaProces Kiszczaka o pacyfikację kopalni "Wujek"

Proces Kiszczaka o pacyfikację kopalni "Wujek"


Generałowie (od lewej) Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak (PAP/Tomasz Gzell)




Gen. Czesław Kiszczak zakazał strzelania w kopalni "Wujek", a jego szyfrogram nie wpłynął na bieg wydarzeń - zeznał były szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego gen. Wojciech Jaruzelski w procesie Kiszczaka.

Jest on oskarżony o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni "Wujek".

16 grudnia 1981 r. szef milicji z Katowic prosił telefonicznie Kiszczaka, podczas posiedzenia kierownictwa PRL, o zgodę na użycie broni, ale ten "kategorycznie zabronił", nakazał wycofanie MO i zanalizowanie sytuacji. Dobrze zrobiłeś - powiedziałem wówczas - zeznał Jaruzelski.

Dodał, że broni jednak użyto, co kierownictwo państwa przyjęło z ogromnym przejęciem, bo intencją stanu wojennego było uniknięcie przelewu krwi. Według aktu oskarżenia, Kiszczak "sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. - pierwszego dnia stanu wojennego - tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować strajkujące zakłady.

Zdaniem prokuratury, bez żadnej podstawy prawnej Kiszczak przekazywał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swoje uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni przez te oddziały. Było to podstawą działań milicjantów, którzy 15 i 16 grudnia 1981 r. strzelali w kopalni "Manifest Lipcowy" (gdzie ranili 25 górników) i w "Wujku".

Z powodu złego stanu zdrowia Kiszczaka jego sprawę wyłączono w 1993 r. z trwającego wciąż katowickiego procesu byłych milicjantów oskarżonych w sprawie śmierci górników "Wujka".

Warszawski proces Kiszczaka zaczął się w 1994 r. W 1996 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił go, uznając, że nie ma dowodów na związek szyfrogramu z wydarzeniami w kopalniach. Rok później Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił uniewinnienie, a sprawę zwrócił sądowi I instancji.

Ponowny proces przed Sądem Okręgowym ruszył dopiero w maju tego roku.

Zeznając w pierwszym procesie 1995 r. Jaruzelski mówił, że Kiszczak zakazał milicji strzelania w "Wujku".

Według Jaruzelskiego, broni jednak użyto, bo zakaz ten rozminął się z sytuacją w kopalni, która była polem bitwy. Jego zdaniem, nadużycia broni nie było, bo milicjantom odbierano w "Wujku" broń, a w takiej sytuacji funkcjonariusz ma prawo strzelić.

Były szef WRON podkreślał, że jeszcze tego samego dnia polecił zająć się rodzinami zabitych, ale "z ubolewaniem" stwierdził, że tego rozkazu nie wykonano tak, jak tego oczekiwał.

75-letni Kiszczak twierdzi, że jest niewinny i że zakazał użycia broni w "Wujku". Grozi mu od 2 do 10 lat więzienia. Odpowiada z wolnej stopy. (sm)

kiszczakkopalniamsw
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)