Proces Kiszczaka: jak nie adwokat zachoruje, to sędzia się poślizgnie
Sąd Okręgowy w Warszawie po raz kolejny nie wysłuchał mowy obrończej adwokata w procesie Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci górników z kopalni "Wujek", ani ostatniego słowa oskarżonego. W szpitalu leży bowiem jeden z sędziów.
Przewodniczący składu sądzącego Marek Sobkowicz poinformował, że w niedzielę do szpitala trafił Piotr Janiszewski, jeden z sędziów trzyosobowego kompletu orzekającego. Dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej nieoficjalnie dowiedział się, że sędzia Janiszewski poślizgnął się i doznał urazu. Obecnie przebywa w szpitalu na obserwacji i za kilka dni okaże się, czy będzie zdolny do szybkiego powrotu do pracy.
Dodatkowo okazało się, że choroba obrońcy Kiszczaka mec. Jacka Wasilewskiego jest poważniejsza, niż sądzono. Tydzień temu, gdy sąd pierwotnie planował wysłuchanie mowy obrończej i ostatniego słowa oskarżonego, mec. Wasilewski zasłabł na sali rozpraw i trafił do szpitala.
Według sędziego Sobkowicza, z informacji, jaką w ostatnich dniach nadesłał szpital wynika, że stan zdrowia adwokata wymaga "dłuższego leczenia", a w tym tygodniu ma się odbyć konsylium lekarskie, które zadecyduje o konkretach w tej sprawie.
Na razie sąd ogłosił przerwę w procesie do 17 marca. Jednocześnie sędzia Sobkowicz uprzedził gen. Kiszczaka, że wówczas - gdyby okazało się, iż do tego dnia mec. Wasilewski nie powrócił do zdrowia - oskarżony będzie musiał zadeklarować, czy będzie korzystał nadal z pomocy obrońcy, czy też zechce bronić się sam.
Rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie Wojciech Małek wyjaśnił, iż w tej sprawie nie zachodzi taka konieczność, by oskarżony obowiązkowo miał obrońcę, więc teoretycznie sąd mógłby dokończyć proces bez udziału adwokata. Sam Kiszczak powiedział dziennikarzom, że będzie dążył do "jak najszybszego zakończenia procesu".
10 grudnia ubiegłego roku prokurator zażądał dla Kiszczaka kary 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Oskarżyciel domagał się dodatkowo 8-letniego zakazu pełnienia kierowniczych funkcji w administracji państwowej.
Według aktu oskarżenia, Kiszczak jako szef MSW "sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r., pierwszego dnia stanu wojennego, tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować strajkujące zakłady. 76-letni Kiszczak twierdzi, że jest niewinny i że zakazał użycia broni w "Wujku".