Proces karny SLD kontra Kaczmarek ws. "kont lewicy"
Nie będzie ugody w karnym procesie o
zniesławienie, jaki SLD wytoczyło b. szefowi MSWiA Januszowi
Kaczmarkowi za jego wypowiedzi w sprawie zagranicznych kont lewicy.
Obrona Kaczmarka oświadczyła, że nie widzi szans na pojednanie stron w tej sprawie.
Wobec takiego oświadczenia Kaczmarka (ani on, ani jego obrońca nie pojawili się w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów) sąd zakończył posiedzenie pojednawcze i wyznaczył termin rozprawy na 7 lutego przyszłego roku.
SLD - na podstawie art. 212 Kodeksu karnego - oskarża Kaczmarka o zniesławienie ich ugrupowania przez - jak twierdzą - nieprawdziwą wypowiedź radiową, że widział listę polityków SLD, którzy mają konta w Szwajcarii, ze środkami pochodzącymi prawdopodobnie z przestępstw. Za zniesławienie w mediach grozi kara do dwóch lat więzienia.
W tej samej sprawie SLD wytoczył Kaczmarkowi proces cywilny, który jest w toku. Kaczmarek czeka na zwolnienie go z tajemnicy, by móc składać zeznania. Jego adwokat mówi, że Kaczmarek "nie zaprzecza swoim słowom" i domaga się oddalenia powództwa.
W maju tego roku - jako minister - Kaczmarek mówił, że są politycy SLD, którzy mają konta za granicą, a pieniądze na nich prawdopodobnie pochodzą ze źródeł przestępczych. Nie podał żadnych nazwisk. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odmówił wtedy potwierdzenia, że Szwajcaria zgodziła się przekazać listę tych kont - jak podawały media. Katowicka prokuratura, która zwróciła się o pomoc prawną do Szwajcarii, podała, że nie prowadzi osobnego śledztwa co do kont polityków.
Według zeznań oskarżonego m.in. o korupcję lobbysty Marka Dochnala, tajne konta mieli posiadać w Szwajcarii b. prezydenccy ministrowie Marek Siwiec i Marek Ungier, b. minister gospodarki Jacek Piechota, b. minister skarbu Wiesław Kaczmarek, b. szef resortu zdrowia Mariusz Łapiński i b. szef NFZ Aleksander Nauman. Zaprzeczali oni tym informacjom.
Wypowiedzi b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i Kaczmarka na temat domniemanych kont lewicy skrytykowały SLD i PO. SLD zapowiedział, że "jeśli te pomówienia nie skończą się", to wystąpi do sądu. W końcu SLD pozwał Kaczmarka o ochronę dóbr osobistych. Wystąpił też z prywatnym aktem oskarżenia wobec niego.
Ponadto SLD zawiadomił prokuraturę o przestępstwie przekroczenia uprawnień przez Kaczmarka. Śledztwo w tej sprawie umorzono jeszcze gdy Kaczmarek był szefem MSWiA, a SLD nie wniósł zażalenia na tę decyzję, skoro jest on już tylko "osobą fizyczną".
Jeśli SLD wytoczy mi proces, podzielę się z sądem swą wiedzą o tym, jakie osoby miały konta, w jakich bankach, i z kim są one powiązane - tak Kaczmarek komentował w maju zapowiedź procesu. Wszystkie moje wypowiedzi są wyważone i mają swe odzwierciedlenie w faktach - dodał.
Art. 212 Kodeksu karnego, w myśl którego za słowa można zostać skazanym na karę pozbawienia wolności, jest ostatnio poddawany krytyce przez polityków. Po tym, jak warszawski sąd prowadzący proces naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza oskarżonego przez TVN o zniesławienie ich w tekście o Milanie Suboticiu, przeciwko temu artykułowi Kk zaprotestowało PiS, domagając się jego uchylenia i zmian w prawie prasowym. Protestują też organizacje dziennikarskie.
Kaczmarka odwołano w początkach sierpnia z MSWiA, bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. 30 sierpnia zatrzymano go, razem z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i ówczesnym szefem PZU Jaromirem Netzlem. Ma zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w lipcu w hotelu Marriott i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA - za co grozi do 5 lat więzienia. Nie zarzucono mu zdrady tajemnicy samej akcji. Sąd uznał potem jego zatrzymanie za "bezzasadne i nieprawidłowe". Kaczmarek mówi, że nie był źródłem przecieku; nie ujawnia jednak, czemu ukrywał spotkanie z Krauzem. (mg)