Proces Jaruzelskiego znowu się nie zacznie?
Dwaj oskarżeni nie stawili się w piątek na rozprawę
przed Sądem Okręgowym w Warszawie w sprawie masakry robotników w
grudniu 1970 r.
Nieobecność Władysława Łomota i Edwarda Łańcuckiego (którzy nadesłali zwolnienia lekarskie) może spowodować, że także w piątek nie uda się rozpocząć procesu gen. Wojciecha Jaruzelskiego i ośmiu innych oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r.
Od połowy maja sąd już pięć raz bezskutecznie próbował zacząć ten proces. W środę sąd był najbliższy otwarcia przewodu sądowego ze wszystkich dotychczasowych prób. Po kilku godzinach dyskusji nad nowym wnioskiem obrony o zwrot sprawy trzech oskarżonych do śledztwa, sąd oddalił go. Gdy sąd zamierzał już oddać głos prokuratorowi, by ten odczytał akt oskarżenia, obrona Jaruzelskiego przypomniała, że może on być sądzony tylko cztery godziny dziennie, a właśnie mija piąta godzina. Sprawę odroczono.
Oskarżeni to: 78-letni dziś gen. Jaruzelski (ówczesny szef MON), Stanisław Kociołek (ówczesny wicepremier), gen. Tadeusz Tuczapski (b. wiceszef MON) oraz dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do zarzutów. Wszystkim grozi dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy.
W maju proces nie ruszył, bo obrona zażądała zwrotu sprawy prokuraturze; potem sąd oddalił ten wniosek. Wobec tego ówcześni obrońcy Jaruzelskiego, mec. Kazimierz Łojewski i Witold Rozwens, wypowiedzieli mu obronę. Za trzecim razem powodem odroczenia sprawy była nieobecność jednego z oskarżonych. Gdy zaś sąd - na wniosek Jaruzelskiego - przyznał mu nowych adwokatów z urzędu, poprosili oni w czerwcu sąd o odroczenie, tłumacząc to tym, że nie zapoznali się jeszcze z aktami sprawy. (and)