Proces Inki nie musi zaczynać się od nowa
Mecenas Waldemar Puławski, który od środy
nie jest obrońcą Haliny G. - "Inki", oskarżonej o pomoc w
zabójstwie byłego ministra sportu Jacka Dębskiego - uważa, że mimo
iż on i drugi obrońca, mec. Ewa Gaweł wypowiedzieli pełnomocnictwa
swej klientce, cały proces nie musi się zaczynać od nowa.
12.11.2004 | aktual.: 12.11.2004 20:28
Nie sądzę, by nowi obrońcy wzięli na siebie ciężar nakłonienia klientki do zmiany linii obrony - powiedział Puławski wyjaśniając, że odkąd on bronił "Inki", kobieta w odpowiedzi na każde niemal pytanie udzielała odpowiedzi: "Nie potwierdzam, nie zaprzeczam".
Dlatego adwokat uważa, że nie będzie potrzeby powtarzania procesu, który 20 września zaczął się od nowa po tym, jak Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok 8 lat więzienia i nakazał zbadanie czy "Inka" jest winna tylko udzielenia pomocy w zabójstwie, czy też brała aktywny współudział w całej zbrodni.
W środę adwokaci "Inki" nieoczekiwanie oświadczyli, że wypowiedzieli swe pełnomocnictwa i nie bronią już oskarżonej. Ani Puławski ani Gaweł nie wypowiadają się na ten temat, powołując się na obowiązującą ich tajemnicę adwokacką. Puławski zdradził jedynie, że to on zdecydował się podjąć taki krok, mec. Gaweł podzieliła jego opinię i postąpiła tak samo.
Wobec takiego stanu rzeczy, proces został przerwany do początku grudnia. Przez ten czas 29-letnia dziś kobieta ma poszukać sobie nowych obrońców. Jeśli ich nie znajdzie, sąd wyznaczy adwokatów z urzędu. Ponieważ proces dotyczy zabójstwa, a "Ince" formalnie grozi nawet dożywocie, oskarżona nie może bronić się sama.
"Inka" powiedziała sądowi, że poszukiwaniem nowego obrońcy zajmie się jej mąż, Francuz, którego poślubiła będąc w areszcie na początku września. Małżonek ma przyjechać do Polski w grudniu.
Jacek Dębski, były minister sportu w rządzie Jerzego Buzka, zginął w kwietniu 2001 r. Według prokuratury, zastrzelił go płatny zabójca "Sasza" (który odebrał sobie życie, gdy prokuratura postawiła mu taki zarzut). Miał on zabić na zlecenie mafijnego bossa z Wiednia, Jeremiasza Barańskiego, "Baraniny", (on też popełnił samobójstwo w areszcie w Wiedniu). Motywem zabójstwa Dębskiego miały być pieniądze b. ministra, które powierzył "Baraninie", swemu kuzynowi; ten zaś nie chciał mu ich zwrócić i postanowił zlikwidować wierzyciela.